Rozdział XXXV

8.1K 468 43
                                    

Wiadomości z groźbami i różne „podarunki" od mojego prześladowcy stały się codziennością. Powoli tracę siły na to wszystko. Zaczynam popadać w lekką paranoje. Boję się każdego szmeru w nocy. Sam dźwięk naciskania klamki w drzwiach wejściowych mnie przeraża. Za każdym razem po wyjściu z mieszkania odczuwam na sobie wzrok, jakby ktoś mnie śledził. Wrażenie bycia obserwowaną nie znika nawet w mieszkaniu. Nocami nie mogę spać zamiast tego przesiaduje na balkonie obserwując miasto. Oczywiście przed Nathanielem udaję, że jakoś sobie radzę, ale prawda jest taka, że już powoli nie mogę. Kiedy on śpi, ja obserwuje otoczenie. Wstaję z łóżka i wymykam się na balkon, kiedy tylko zaśnie. Nie chcę, aby przeze mnie zarywał noce i chodził niewyspany. Wystarczy, że ja to robię. Siedzę na świeżym powietrzu do białego rana. Wiem, że Nate coś podejrzewa, ale jak na razie nic w tej sprawie nie powiedział i dobrze. Nie mam siły na rozmowę o tym wszystkim. Do pracy przestałam chodzić, udając chorą. Ostatnio w ogóle nie wychodzę z domu. Zaczynam wariować. Przyjaciele próbowali mnie namawiać na wyjścia, ale zawsze ich zbywałam złym samopoczuciem. Wierzyli mi, to w sumie była po części prawda. Po za tym mój wygląd i samopoczucie świadczyło o chorobie. Podkrążone oczy, ciągłe zmęczenie i bóle głowy. Jednak ta prawdziwa prawda jest taka, że w każdym obcym postrzegam mojego oprawcę. To może być ktoś znajomy, bliski a także całkowicie obcy. Ta niewiedza mnie frustruje i doprowadza do szału. Zamykam się w sobie i unikam wszystkich. Nie mam pojęcia jak Black ze mną wytrzymuje. Odsuwam się od niego, zbywam i w dodatku jestem nie miła. Kiedy próbuje się do mnie zbliżyć ja uciekam a później zamykam się w pokoju płacząc. Nie chcę go ranić, nie chcę się oddalać, ale nie potrafię poradzić sobie w tej sytuacji inaczej. Nie jestem sobą. Nie chcę, aby Nate był, blisko, bo coś może mu się stać. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało. Jest moim wszystkim.

— Znowu nie możesz spać? — Nate siada obok mnie na poduszkach.

— Mhm. — Nie odwracam wzroku od nieba. Nie wiem, czemu, ale nie mam odwagi spojrzeć na niego.

— Porozmawiaj ze mną — prosi.

— Przecież rozmawiamy. — Wiem, że nie chodzi mu o taką rozmowę. Chce wiedzieć, co się ze mną w ostatnim czasie dzieje, a ja ciągle unikam odpowiedzi na to pytanie udając, że nie wiem, o co chodzi.

— Melody, dobrze wiesz, o co mi chodzi. — Jego wzrok pali moją skórę.

— Nie mogę spać, to wszystko. — Powiedziałam. Westchnął, jest tym wszystkim zmęczony. Męczy go moje zachowanie, a ja nie umiem inaczej. Nie przeżyję jak coś mu się stanie. Już wolę się odciąć od niego i cierpieć. Wolę zadać mu ból i wiedzieć, że jest bezpieczny niż zaryzykować i pozwolić, aby stała mu się krzywda.

— Mam dość. — Przeraziłam się, co ma na myśli. — Wiem, że jest ci ciężko. Może i nie wiem, co czujesz, ale jak mam się kurwa tego dowiedzieć skoro nawet nie potrafisz na mnie spojrzeć? Jak mam ci pomóc? — Odważyłam się na niego spojrzeć. — Jeśli mnie nie kochasz to, to powiedz, a nie udajesz, że wszystko jest w porządku. — Nie odezwałam się. Patrzyłam z szokiem w jego oczy. On myśli, że nic do niego nie czuję, a to jest największa bzdura, jaką usłyszałam. On jest dla mnie wszystkim. Słysząc to wszystko, moje coś zakuło mnie bardzo boleśnie w piersi. — Nic nie powiesz?

— Ja... — Zaczęłam, ale nie byłam w stanie dokończyć.

Ja cię kocham.

— Ułatwię ci to — Mruknął, po czym wstał. — Koniec z nami. — Odszedł.

— Kocham cię. — Wyszeptałam, ale nie zdołał tego usłyszeć.

Koniec z nami.

Koniec z nami.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz