Coś tutaj nie gra. Niechętnie otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Zasnęłam w salonie na kanapie, więc jakim cudem leżę w swoim łóżku? Moje funkcje myślowe z rana zawsze są z lekka opóźnione, dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, iż leżę na czyjeś klatce piersiowej. Unoszę się lekko do góry i spoglądam na twarz osobnika, który pełnił rolę mojej poduszki. Chłopak śpi w najlepsze, wygląda uroczo. Przyglądam się jego twarzy jest taka spokojna, ale i posiniaczona. Czekaj?! Zaraz, co?! Posiniaczona?! Co kurde, skąd on to ma? Siadam na klęczkach i dotykam opuszkami palców jego policzków. Krzywi się przez sen i zaczyna poruszać od razu zabieram dłoń. Zmartwiona wstaję z łóżka i idę do łazienki. Szybko załatwiam swoje potrzeby. Biorę z szafki apteczkę i wracam do pokoju. W między czasie zdążyłam się przebrać i w miarę doprowadzić się do porządku. Siadam na skraju łóżka i zabieram się za oczyszczanie ran przyjaciela. Nalewam na wacik wody utlenionej i delikatnie przykładam do rozciętej wargi, Nathaniel krzywi się przez sen, ale nie budzi. Widocznie musiał być mocno wyczerpany skoro nawet nie drgnął. Powtarzam swój ruch z jego brwią, po czym wyrzucam zużyty wacik. Naklejam na brew mały plaster a siniaki smaruję maścią. Wszystko staram się robić bardzo dokładnie i delikatnie, aby jak najmniej sprawić mu bólu. Całe szczęście pomyślał i przed pójściem spać rozebrał się do bokserek. Przez chwilę obserwuję jego umięśniony brzuch, ma, czym się pochwalić. Gapię się na niego dobre kilka minut aż w końcu się otrząsam zachowuję się jak wariatka patrząc na prawie nagiego chłopaka podczas snu. Wyrzucam z głowy te myśli i zaczynam smarować obrażenia na piersi i brzuchu. Sińce już zaczęły zmieniać kolor im częściej będą smarowane tym szybciej znikną. Po skończonej robocie odnoszę cały sprzęt. Zbiegam po schodach na dół i idę do kuchni. Z szafki wyciągam patelnie i miskę. Z lodówki biorę jajka, szynkę, ser i szczypiorek. W między czasie wstawiam wodę na herbatę. Składniki mieszam ze sobą dodaję jeszcze soli i pieprzu, po czym wszystko wylewam na rozgrzaną patelnie. Do tostera wkładam chleb z serem. Po nie całych piętnastu minutach przekładam wszystko na dwa talerze, herbatę zalewam gorącą wodą i stawiam wszystko na tacce. Z górnej szafki wyciągam jeszcze leki przeciwbólowe i z szafki zgarniam małą butelkę wody. Z wszystkim wracam na górę, ostrożnie odkładam jedzenie na szafce i podchodzę do łóżka. Serce mi się ściska na myśl, że muszę go obudzić, ale jak tego nie zrobię będzie miał zimne śniadanie po za tym jest już po jedenastej. Szturcham chłopaka najpierw delikatnie a później coraz mocniej i mocniej.
— Nathaniel! — Krzyczę mu do ucha od razu budzi się i siada przy okazji uderzając swoim czołem o moje. — Ała. — Jęczę chwytając się za głowę.
— Melody! Czy ty jesteś poważna? — Pyta również łapiąc się za bolące miejsce, chociaż za pewne nie tylko głowa go boli.
— Zrobiłam śniadanie. — Mamroczę i wstaję po tackę z jedzeniem. Kładę ją na łóżku pomiędzy nami i siadam na nim po turecku. — Przy okazji masz tutaj leki przeciwbólowe.
Black patrzy na mnie dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Spuszczam wzrok i bez słowa zabieram się za jedzenie. Czeka nas rozmowa, dobrze o tym wiem, ale chcę ją trochę opóźnić i w końcu coś zjeść. Wczoraj nie zjadłam kolacji przez teraz jestem głodna jak wilk. Nate także zaczyna jeść. W dość szybkim tępię wszystko znika z talerzy a kubki po napoju także pozostają puste. Tabletka także znika i pół butelki wody przy okazji.
— Opatrzyłaś mnie. — Odzywa się Nathaniel, przerywając ciszę. Kiwam głową i odkładam wszystko z powrotem na szafkę. — Dziękuję.
— Nie ma, za co. Za pewne przeze mnie to się stało. — Mruknęłam patrząc na swoje palce.
— To nie była twoja wina. — Kładzie dłoń na mojej.
— Oczywiście, że moja. Gdybym od razu wyznała ci prawdę nie doszłoby to tego. Wiem, że cię zraniłam, za co przepraszam nie chciałam tego, ale też nie umiałam inaczej postąpić. — Wyznaję. To, co zrobiłam wydawało mi się jedynym wyjściem w tamtym momencie. A teraz muszę w końcu ponieść za to konsekwencję.
CZYTASZ
Made For Each Other
Novela Juvenil- Witaj Melody. - Ten głos taki znajomy. Te oczy, które kiedyś patrzyły na mnie z troską. - To nie może być prawda - wplątuje dłonie w swoje włosy i ciągnę za nie próbując obudzić się z tego koszmaru. To wszystko jest złym snem. - Ależ to prawda...