Rozdział XXVI

9.1K 444 10
                                    

Niechętnie siadam na łóżku i spędzam resztki snu z powiek. Rozglądam się po pokoju i dopiero po jakiejś chwili dochodzi do mnie, iż nie jestem u ciebie. Kolejną minutę zajmuję mi przypomnienie sobie wczorajszej sytuacji. Leżałam z Nathanielem u niego i musiałam zasnąć. Wzdycham z rzucam z siebie nakrycie. Od razu dreszcze przechodzą po mojej skórze. Marszczę brwi widzą swoje gołe nogi. Pamiętam, że zasnęłam w ubraniu. Ugh... Ten idiota musiał mnie przebrać i do tego ściągnął mi stanik! Zabiję go! Jak tylko się dowiem, że przy tym wszystkim bezczelnie się gapił to wskrzeszę go i ponownie zabiję. Rozglądam się w poszukiwaniu chłopaka, ale nie ma go w pomieszczeniu a miejsce obok jest zimne, czyli nie śpi od kilku godzin. Wstałam z wygodnego posłania i podreptałam do łazienki, gdzie załatwiłam swoje potrzeby i ogarnęłam trochę moje kudły. Na bosaka nadal w samej koszulce Blacka zeszłam na dół. Mój cel to kuchnia skąd wydobywają się dźwięki piosenki Luisa Fonsi i Daddy Yankee Despacito. Nathaniel stoi przy kuchence w samych bokserkach, kręcąc biodrami i śpiewając. Włączyłam nagrywanie w telefonie i zaczęłam kręć krótki Nathaniela, kiedy rozbrzmiewał refren. Chłopak poruszał bioderkami oraz wykonywał jakieś dziwne pląsy. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale siłą woli się powstrzymałam. Jeszcze chwilę kręciłam filmik, po czym wysłałam go, na snapie do naszych przyjaciół, wcześniej zapisując oczywiście. Po skończonej piosence przyszedł czas na reklamy to właśnie wtedy podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy, wcześniej odkładając komórkę na stolik. Chłopak podskoczył wystraszony i odwrócił się przodem do mnie, objął mnie ramionami unosząc lekko nad ziemią. Staliśmy tak chwilę aż poczułam zapach spalenizny. Przyjaciel szybko się odsunął i zacząć ratować nasze śniadanie. Zaśmiałam się cicho, po czym stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w polik.

— Cześć.

— Dzień dobry, śpiochu. — Posłał mi uśmiech, wyłączając gaz.

Z szafki wyciągnęłam dwa talerze a on nałożył na nie jajecznice i tosty francuskie. Oblizałam usta, byłam głodna. Mój brzuch dał o sobie znać. Nathaniel zaśmiał się i położył przede mną jedzonko. Wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu i zabrałam się za pałaszowanie naszego śniadanka.

— Powoli, nikt ci tego nie zje. — Sarknął zabierając się za swoją porcję.

— Niech tylko spróbują, a wypatroszę. — W dalszym ciągu jedząc dość szybko, jakbym normalnie nie jadła od tygodni. A no tak w sumie tak było. Bardzo mało jadłam od śmierci rodziców. Dopiero po naszej wczorajszej rozmowie tak jakby odżyłam i nabrałam apetytu i jakichkolwiek chęci do czegoś.

— Takie śniadanka mogłabym mieć codziennie. — Poklepałam się po pełnym brzuszku, opadając na oparcie krzesła.

— Śnij dalej. — Zjadł ostatni kęs swojego tosta. Wytknęłam mu język i zabrałam puste talerze, okładając je do zmywarki.

— Robimy coś dzisiaj? Chyba czas w końcu wypełznąć z łóżka. — Powiedziałam przerywając chwilową ciszę.

— Możemy jechać nad jezioro. — Stwierdził po chwili namysłu.

— Tak, to dobry pomysł. A co z resztą? Dawno nie widzieliśmy się wszyscy razem.

— Zadzwoń do Nikole ona pewnie jest z Tomem i zapytaj czy jadą, a to samo zrobię z Lukiem i Luisem. — Wziął swój telefon i wyszedł z pomieszczenia. Poszłam w jego ślady, oczywiście z zabraniem telefonu, nadal siedziałam w kuchni. Wybrałam numer do rudowłosej.

— Ja i Nathaniel, Ty i Tom, Luke i Luis, jezioro za godzinę, piszesz się? — Bez zbędnego przeciągania zapytałam.

— Widzimy się za godzinę. — Krótko i na temat.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz