Całą noc przebudzałam się, co chwilę. Nie mogłam spokojnie spać, ciągle śnił mi się piwnooki. Próbowałam myśleć o czymś innym, jednak to było na nic. Jak tylko przysypiałam w mojej głowie formułował się obraz przyjaciela. Jego uśmiech, jego śmiech, jego piękne piwne oczy. Jednak najbardziej przerażał mnie jego dotyk, podobało mi się. Przez sen czułam jego ręce na tali, tam gdzie trzymał je wczoraj skóra mrowiła, a ja nie mogłam tego opanować. Obudziłam się przed budzikiem i nie mogłam już zasnąć. Westchnęłam i wstałam ociężale z łóżka. Miałam przeczucie, że ten dzień nie będzie dobry. Kompletnie niewyspana, ziewając, co po chwilę szłam do łazienki. W lustrze dostrzegłam swoje zmęczone oraz podkrążone oczy, zieleń w nich zmatowiała i zabrakło tego połysku, który zawsze w nich był. Ciekawe, dlaczego? Nie mam pojęcia, co ma to na wpływ. Nie licząc nieprzespanej nocy i dziwnego zmartwienia tym dniem, nic się nie wydarzyło. Wielkie sińce zdobiły moją twarz, do tego moja cera zrobiła się trupio blada. Nie chcąc dłużej patrzeć na obraz nędzy, czyli mojego własnego odbicia, pochyliłam się i przemyłam twarz wodą. Wyszczotkowałam zęby oraz rozczesałam skołtunione włosy, chociaż to było wyzwanie. Mimo, że są one krótkie i sięgają mi do ramion to niesamowicie lubią działać mi na nerwach. Ostatni raz zerknęłam na swoje odbicie i westchnęłam. Coś jest nie tak.
Wróciłam do pokoju, wyjęłam z szafy luźne szare dresy i za dużą bluzę, która kiedyś należała do Nathaniela. Jak tylko mam okazję bezkarnie przywłaszczam sobie jego rzeczy, które są mega wygodne i zawsze tak dobrze pachną. Na stopy założyłam wysokie skarpetki w małe smoki. Gotowa spakowałam kilka zeszytów do plecaka i zeszłam na dół. Torbę rzuciłam koło butów, po czym poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie płatki z mlekiem i herbatę. Zjadłam przyszykowane śniadanie i powoli wypiłam swój napój. Przejrzałam wszystkie media społecznościowe, przeczytałam kilka ciekawych artykułów i o odpowiedniej godzinie wyszłam przed dom. Usiadłam tradycyjnie na murku i czekałam.
Pół godziny później dalej czekam. Dziesięć razy dzwoniłam do Nathaniela i wysłałam mu chyba z dwadzieścia wiadomości, na żadną nie odpowiedział ani nie odebrał. Zawsze się spóźnia, ale dzisiaj przechodzi samego siebie. Już od ponad dziesięciu minut trwa pierwsza lekcja a jego dalej nie ma. Nie mogę dłużej czekać, na pierwszą lekcje i tak już nie zdążę, ale na drugą jak zacznę iść to będę idealnie z dzwonkiem. Ruszyłam w kierunku szkoły z kotłującymi się myślami. Nate zawsze dawał mi znać, jak nie przyjedzie, a dzisiaj nic. Zero powiadomień. Jestem wściekła na niego, ale też zmartwiona. Boję się, że coś mu się stało. Nie daje znaku życia od wczorajszego incydentu.
Do szkoły dotarłam równo z dzwonkiem na drugą lekcje. Szybko podążyłam do klasy i zdążyłam o włos. Nauczyciel zamykał klasę, a kiedy drzwi się zamkną nie można już wejść na zajęcia u profesora Jonesa. Najchętniej zamiast siedzieć w szkole od razu udałabym się do domu Nathaniela i na niego nakrzyczała, no może najpierw sprawdziłabym czy nic mu się nie stało. Martwię się o tego pajaca. Nie mogę jednak tego zrobić, jak tylko opuszczę kolejne zajęcia Jonesa to mnie obleje już to zapowiedział, wredny buc.
Nerwowo podrygiwałam nogą i stukałam o ławkę palcami. Chciałam jak najszybciej sprawdzić czy mój przyjaciel pojawił się w szkole. Równo z dzwonkiem, zerwałam się z krzesła i wybiegłam z sali. Przeszukałam prawie całą szkołę, ale nigdzie go nie znalazłam. Byłam wyczerpana, biegałam jak szalona a ludzie się na mnie dziwnie patrzyli i tak było, co przerwę aż do lunchu. Zrezygnowana przysiadłam się do naszego stolika na stołówce. Znajomi patrzyli się na mnie przez dłuższą chwilę, a ja nerwowo stukałam w klawiaturę w telefonie, pisząc chyba setną wiadomość do Nathaniela.
— Melody, co się dzieje? — Spojrzała na Luka, który przyglądał mi się zmartwiony.
— Widzieliście Nate? — Rozejrzałam się wokół.
CZYTASZ
Made For Each Other
Novela Juvenil- Witaj Melody. - Ten głos taki znajomy. Te oczy, które kiedyś patrzyły na mnie z troską. - To nie może być prawda - wplątuje dłonie w swoje włosy i ciągnę za nie próbując obudzić się z tego koszmaru. To wszystko jest złym snem. - Ależ to prawda...