Rozdział XX

12.2K 497 18
                                    

Otwieram powieki i już wiem, że coś jest nie tak. Siadam na łóżku ze zmarszczonymi brwiami. Zapomnieliśmy wczoraj nastawić budzika? Biorę do ręki telefon i sprawdzam godzinę, za piętnaście siódma. Przecieram dłonią oczy i spoglądam jeszcze raz. To do mnie nie podobne, aby obudzić się wcześniej. Dziwne, wzruszam ramionami na tą jakże niecodzienną sytuację i wstaję. Przeciągam się i rozprostowuje swoje nogi. Drapiąc się po głowie podchodzę do szafy, z której wyciągam dresowe spodenki, luźną koszulkę z Nike, stanik oraz skarpetki. Z moim mini ekwipunkiem udaję się do łazienki. Wykonuję poranne czynności takie jak siusiu, mycie zębów, szczotkowanie włosów oraz mycie twarzy. Przebieram się z przyszykowane rzeczy a pidżamę odkładam do koszyka. Włosy związuje w małego koczka na czubku głowy a na twarz nakładam krem. Na koniec psikam się moimi ulubionymi perfumami, po czym wychodzę.

Schodzę na dół do kuchni przygotować śniadanie. Nie robię nic nadzwyczajnego zwykłe tosty z serem i szynką. Do szklanek wylewam sok pomarańczowy i wszystko ustawiam na stole. Śniadania do łóżeczka się skończyło za dużo to nie zdrowo. Wracam na górę obudzić tego głąba. Co prawda ma jeszcze dziesięć minut aż zadzwoni budzik, no, ale jestem zołzą i zabiorę mu te kilka minut snu. Po drodze w toalecie nalewam szklankę wody, którą mam zamiar użyć do pobudki przyjaciela. Wchodzę do pokoju a ten śpi w najlepsze rozwalony na całe łóżku. Na paluszkach podchodzę do niego i z szerokim uśmiechem wylewam całą zawartość szklanki na jego twarz. W ekspresowym tępię podnosi się do siadu. Rozgląda się zdezorientowany po pokoju aż jego wzrok zatrzymuje się na mnie. Posyła mi piorunujące spojrzenie. Wygląda uroczo cały mokry z grymasem na twarzy. Śmieję się w duchu i odkładam naczynie na szafkę. Zabrałam z niej telefon i pstryknęłam mu szybką fotkę, tak na pamiątkę.

— Wstawaj książę, śniadanie czeka na stolę. — Powiedziałam z lekką drwiną. Odwróciłam się i wróciłam z powrotem do kuchni. Usiadłam na jednym z krzeseł i zaczęłam konsumować posiłek. Nathaniel siadam naprzeciwko mnie, kiedy kończę swojego pierwszego tosta.

— Mam nadzieję, że chociaż zjadliwe te tosty zrobiłaś. — Mruknął.

— Bardzo śmieszne. Nie chcesz to nie jedz. — Chciałam zabrać jego talerz, ale był szybszy i mi to uniemożliwił. Uniosłam jedną brew a on wywrócił oczami i zaczął jeść.

Po skończonym śniadaniu ja posprzątałam a Nate poszedł po nasze walizki. Taksówka zaraz powinna przyjechać. Czekając na nią zdążyłam przejrzeć media społecznościowe i odpisać na kilka wiadomości. Na dźwięk klaksonu wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz a Black razem z taksówkarzem pakowali nasze walizki do bagażnika. Schowałam klucze do podręcznego bagażu i wsiadłam do samochodu. Droga na lotnisko dłużyła mi się w dodatku spóźniliśmy się kilka minut na zbiórkę za to oczywiście dostaliśmy surowe spojrzenie nauczycieli. Punktualność u nich to podstawa, a jak wiadomo u naszej dwójki nie masz czegoś takiego. Na lotnisku od razu podchodzimy do naszych przyjaciół i witamy się z nimi.

— I jak nastawienie na wyjazd? — Pyta Thomas.

— Pozytywne. Wszystkim przyda się trochę odpoczynku i relaksu. — Odzywam się.

— Obiecajmy sobie coś. — Zaczyna Nikole. — Przez ten tydzień zapominamy o wszystkim, co złe. Bawimy się i nie myślimy o problemach i obowiązkach, jakie nasz czekają po powrocie. Te kilka dni jest nasze i zabawimy się.

— W stu procentach to popieram. — Powiedział Luke. — Po za tym ty i ty — wskazał palcem najpierw na mnie później na Nathaniela — macie w ostatni dzień pobytu w Sydney urodziny. Czeka nas imprezka. — Podnosi do góry ręce i zaczyna kręcić biodrami.

— Nie będzie żadnej imprezy. — Zabijam jego chwilowy entuzjazm.

— Co? Ale dlaczego? — Patrzy na mnie zdziwiony.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz