Rywale - rozdział 12

2.8K 234 37
                                    

Naruto po raz pierwszy w życiu nie mógł się doczekać powrotu na uczelnię. Coś go tam ciągnęło jak nigdy wcześniej, coś, co było nawet bardziej ekscytujące od mających się wkrótce rozpocząć treningów, coś, a raczej ktoś... Sam nie był w stanie pojąć, jak w tak krótkim czasie mógł przyzwyczaić się do obecności tego czarnowłosego, wrednego drania, który, gdy chciał, potrafił być jednak inny. Coraz częściej przechodziły go przyjemne dreszcze na wspomnienie tamtego pocałunku, dotyku. Dlaczego on tak na niego działał? Wcześniej zrzucał winę na chorobę, jednak gorączka dawno ustąpiła, a przyjemne uczucie okolicach brzucha – nie. Czekał więc na te zajęcia, tym bardziej, że odkąd Sasuke natknął się przypadkiem na Kibę i Shikamaru w mieszkaniu, przestał go odwiedzać. Najwyraźniej uznał, że Naruto nie potrzebuje już jego pomocy. Tak przynajmniej wmawiał sobie sam zainteresowany, chociaż dobrze wiedział, że nie do końca o to chodzi.

Sasuke w ogóle jakoś dziwnie reagował, kiedy wspominał swoich przyjaciół. Zżymał się wtedy i udawał zainteresowanie jakimś mało istotnym przedmiotem w pokoju. Naruto nie miał pojęcia, dlaczego się tak zachowuje, ale starał się w jego obecności nie mówić o nich. Tamtego dnia Kiba zadzwonił do niego, zapowiadając wizytę, więc poprosił go o kupienie kilku rzeczy. Wiedział, że ma przyjść Sasuke i wcześniej zapytać jego, ale nie miał numeru telefonu, z czego zdał sobie sprawę dopiero, kiedy wziął do ręki komórkę. To dziwne, ale przez te kilka dni tak przywykł do jego obecności, że czasami zupełnie zapominał, iż jeszcze nie tak dawno go nienawidził. Teraz te uczucia zmieniły się, choć Naruto nie chciał nawet myśleć o tym do jakiego stopnia. Bo kim był dla niego Sasuke? Przyjacielem? Nie... Przyjaźń to trochę bardziej skomplikowana zależność i raczej nie zalicza się do niej kilkudniowej, na nowo zawartej znajomości, zwłaszcza takiej, która zaczyna się namiętnym pocałunkiem pod wpływem alkoholu. Poza tym na dotyk ręki przyjaciela nie reaguje się rumieńcem, jego oddech nie powinien powodować przyjemnych dreszczy, a myśli o nim – łaskotania w brzuchu. Takie rzeczy odczuwa się, kiedy jest się... Nie! Naruto odrzucił od siebie tę myśl, wybuchając śmiechem i próbując tym samym zagłuszyć cichy głosik w swojej głowie informujący natarczywie, że coś podobnego czuł podczas spotkań z Sakurą.

Tamtego dnia Sasuke zastał Naruto, gdy ten przekomarzał się wesoło z przyjaciółmi. Obok łóżka stały nie rozpakowane jeszcze torby z rzeczami, o które wcześniej prosił. Z ponurym wyrazem twarzy, poinformował go tylko o planowanych treningach, w których miał mu pomagać, po czym opuścił mieszkanie, nie zaszczycając go już ani jednym spojrzeniem. Był cholernie zły, co nie uszło uwadze Kiby.

- Współczuję ci, trenować z kimś takim jak on – stwierdził, kiwając głową. – W ogóle, ciekawe skąd wie, gdzie mieszkasz.

- Wtedy, gdy złamał mi rękę, odwiózł mnie do domu – wyjaśnił Naruto, w którym na widok Sasuke wszystko aż podskoczyło. Dlaczego aż tak się zirytował? Przecież to normalne, że odwiedzali go przyjaciele. Zwłaszcza, gdy był chory.

- I co, może jeszcze oczekiwał wdzięczności? – prychnął Kiba. Nie lubił tego egoistycznego dupka i nigdy się z tym nie krył. Zresztą, ta „sympatia" działała najwyraźniej w obie strony.

- Dziwne, że przyszedł z tym tutaj, mógł ci powiedzieć w poniedziałek na uczelni? – wtrącił Shikamaru, obserwując uważnie leżącego w łóżku kumpla.

- Może Kakashi mu kazał – Naruto wzruszył ramionami, odwracając głowę. Czuł, że jego twarz płonie. Oczywiście, że wiedział, dlaczego Sasuke przyjechał. Od kilku dni między nimi działo się coś, czego nie potrafiłby wytłumaczyć przyjaciołom. Ba, on nawet nie był w stanie wytłumaczyć tego samemu sobie. Dlatego właśnie ukrywał przed nimi fakt, że jego rywal bywał tu codziennie od czasu imprezy. Nie miał pojęcia, jakby zareagowali, nie wspominał jeszcze o wyjaśnionej historii z Sakurą. Zresztą, nawet gdyby wszystko opowiedział, to czy byłoby to przekonujące wyjaśnienie? Sam fakt, że jego niedawny wróg numer jeden zajmował się nim podczas choroby, był co najmniej dziwny, wolał więc póki co przemilczeć tę kwestię.

Rywale (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz