Sasuke prowadził auto niekoniecznie zgodnie z przepisami, co Naruto co rusz kwitował prychnięciem.
– No i czego prychasz? – Po którymś z kolei odgłosie wydobywającym się ni to z ust, ni to z nosa, Sasuke w końcu nie wytrzymał.
– Ciągle mi dogryzasz, że jestem kiepskim kierowcą, a sam jedziesz jak daltonista. – Naruto odwrócił się w jego stronę i usiadł bokiem, podciągając nogę na siedzenie. Poprawił pas, bo zaczął niewygodnie wbijać mu się w szyję – Przejechałeś na czerwonym świetle – dodał w kwestii wyjaśnienia.
Sasuke tylko wzruszył ramionami, postanawiając jednak bardziej skupić się na prowadzeniu auta. Był bardzo rozdrażniony i miał świadomość, że w stanie takiej nieuwagi łatwo o wypadek. A tego naprawdę by teraz nie chciał. Jeszcze jakby trafił na jakiegoś furiata, który wyleciałby na niego z gębą, mógłby nie wytrzymać i mu przywalić.
– Tak w ogóle, wiem, że to wkurzające, ale odpuść. – Naruto złapał jego spojrzenie w lusterku.
– Odpuść? – Sasuke naprawdę musiał być rozdrażniony, skoro nawet na niego warczał. – Tak w ogóle to siadaj po ludzku i zapnij porządnie ten pas.
– Z Sakurą. Odpuść. – Naruto normalnie miałby w nosie jego rozkazy, ale teraz dla świętego spokoju wolał już wrócić do poprzedniej pozycji. Co prawda nie miał pojęcia, w czym to mu w ogóle przeszkadzało, przyczepił się chyba tylko dla zasady, ale nie chciał się teraz z nim kłócić.
– Wiesz, kto jak kto, ale ty nie powinieneś tego mówić. – Sasuke pokręcił z niedowierzaniem głową i zacisnął dłonie mocniej na kierownicy. – Już zapomniałeś, co ci zrobiła?
– Nie, nie zapomniałem, ale...
– A teraz wybrała sobie za cel mojego brata... – kontynuował, nie dając Naruto dojść do słowa.
– Nie, zapo....
– A Itachi chyba upadł na głowę, że się z nią zadaje... – ciągnął dalej, jakby chciał wyrzucić z siebie wszystko, co mu tylko przyszło na myśl.
– Sasuke! – Naruto miał już dość ciągłego przerywania. – Dasz mi dokończyć?
Sasuke tylko zmarszczył brwi, ale nic nie odpowiedział, co Naruto uznał za przyzwolenie.
– Nie, nie zapomniałem, co zrobiła Sakura. Tylko że masz złe podejście. Może jak odpuścisz, sprawa sama się rozwiąże – zaproponował, ostrożnie dobierając słowa. Sasuke był strasznie uparty i jak sobie coś wmówił, to ciężko było go przekonać do zmiany zdania.
– Co masz na myśli?
– Sam mówiłeś, że twój brat zachowuje się jak dziecko. A wiesz co się dzieje, jak zabiera się dziecku zabawkę? – uśmiechnął się, przypominając sobie własne dzieciństwo i osiedlową piaskownicę. Często rozrabiał, więc dziadek Jirayia miał z nim mnóstwo problemów.
– Wiem, tyle że on sam uznał, że to nie zabawa... – Sasuke westchnął. Może ten młotek miał jednak rację? Przecież jak będzie non stop atakował Itachiego, to ten w końcu pewnie zacznie robić mu na złość. Może faktycznie trzeba to przeczekać. Związki jego brata nigdy nie trwały długo.
– Oj, to taka metafora.
– Znasz takie słowo jak metafora? – Sasuke uniósł brwi, jakby w niedowierzaniu. Mimo, że sprawa była naprawdę poważna, nie mógł sobie odmówić drobnej złośliwości.
– Czy ty masz mnie za idiotę? – Naruto zdenerwował się. To on próbuje znaleźć najlepsze rozwiązanie a, ten drań z niego kpi.
– Żartowałem, już się tak nie naburmuszą. Poza tym wiem, o co ci chodzi z tą zabawką– Sasuke, chcąc nie chcąc, skrzywił się lekko, kiedy przypomniał sobie wydarzenie ze szkoły średniej.

CZYTASZ
Rywale (SasuNaru)
FanfictionIch właściwa historia zaczyna się pocałunkiem w auli pełnej studentów, pocałunkiem, który bynajmniej nie jest przypadkowy. To raczej wynik premedytacji, tłumionego gniewu i nienawiści. Czy słusznej? Sasuke i Naruto tym razem jako studenci Akademi Wy...