Rozdział bardzo długi, ale uznałam, że wkleję go jeszcze dzisiaj. Lubię jak komentujecie, odnosicie się do poszczególnych fragmentów. To naprawdę fajnie poczytać, że ktoś coś docenia :) Wiem, że większości się nie chce, ale to motywuje :)
Sasuke nie pożyczył Naruto samochodu. Nie pomogły żadne negocjacje, prośby ani nawet groźby. Uparł się jak osioł, że na weekendową premierę nowej gry wybierze się akurat Hondą. Również zapewnienia brata, że przecież może jechać razem z nim, nic nie dały.
– Nie będę puszczał żadnego reggae – spróbował jeszcze raz go przekonać Itachi, przytrzymując kolanem wielką, wyładowaną po brzegi, papierową torbę z zakupami i otwierając wygrzebanym chwilę wcześniej z kieszeni kluczem drzwi wejściowe. Sasuke tylko wzruszył ramionami i pchnąwszy drzwi ramieniem, wszedł do domu. On również niósł zakupy, dwie duże torby, zza których ledwo co widział. Łup! Akamaru skoczył w ich stronę jak śnieżny pocisk armatni, omal nie zwalając z nóg. Kilka pomidorów wypadło z torby Itachiego i potoczyło się po podłodze przedpokoju. Akamaru, próbując złapać wszystkie naraz, połowę porozgniatał łapami.
– Po co mamie tyle tego? – Sasuke odstawił zakupy na stół. Zdjął kurtkę i ubłocone buty. – Przecież ona nawet nie potrafi gotować.
– Potrafi, potrafi. Kiedyś robiła świetne naleśniki z serem, mówię ci. A, właśnie, zapomniałam ci powiedzieć, że to nie dla mamy, bo zdecydowali się pojechać dzień wcześniej, tylko dla mnie. Chłopaki wpadają dzisiaj na becikowe.
– Beci... Zaraz, zaraz, co? Jak to dla ciebie? Spędziłem w sklepie trzy godziny i tachałem te torby, żebyś zrobił imprezę? I w ogóle jakie becikowe?! – Sasuke sam nie wiedział, co zbulwersowało go bardziej. Fakt wykorzystania jego osoby czy jakieś idiotyczne wymysły. Becikowe... Co to w ogóle jest?
– No wiesz ... – Itachi najwyraźniej nie przejął się emanowaną w jego kierunku złością. – Każda okazja jest dobra, żeby świętować, nie uważasz?
Sasuke wcale tak nie uważał. Patrzył, jak brat po kolei wyciąga wszystkie produkty, w tym również świeży szpinak, którego szukali chyba we wszystkich marketach, i czuł, że zaraz szlag go trafi. Nie dość, że musi jutro jechać na tę głupią premierę nowej gry i znosić dzisiejszą imprezę Itachiego, to jeszcze Naruto... Sasuke zadzwonił rano do niego i oznajmił, że nie pożyczy samochodu. Próbował potem dzwonić jeszcze ze dwa razy i umówić się na wieczór, ale Naruto zwyczajnie kazał mu się wypchać. Twierdził, że nie ma czasu. Ciekawe, czym był taki zajęty, pewnie wybieraniem krawatu na imprezę u Hinaty! Sasuke prychnął pod nosem i uznał, że pójdzie do siebie, poczytać jakąś książkę. Zaklął, kiedy, nie patrząc pod nogi, wdepnął w pomidora, którego Akamaru musiał przykulać z przedpokoju.
Sasuke ze trzy razy już ubierał kurtkę, postanawiając, że jednak sam się wprosi do Naruto, a potem za każdym razem ją ściągał, prychając pod nosem „nie, to nie". Czytanie też mu za bardzo nie szło, co chwilę zatrzymywał się na jednym zdaniu i wracał na jego początek, bo nie mógł się skupić. Na dole zaczynało być głośno. Bardzo głośno. Sasuke, mimo że miał w uszach zatyczki, słyszał dudnienie. Co rusz zaglądał mu też ktoś do pokoju, coraz to bardziej wylewnie zapraszając, żeby do nich dołączył. W końcu nie wytrzymał, rzucił książkę na biurko i zszedł na dół. Była dopiero dwudziesta pierwsza, więc uznał, że wypije ze dwa drinki. Może wtedy uda mu się zasnąć.
– No proszę, kto do nas zawitał! – Deidara, który właśnie potrząsał niemowlęcą butelką z czymś czerwonym w środku, wyciągnął ręce w geście powitania, ale Sasuke zdążył zrobić unik. Deidara zachwiał się lekko, ale pociągnął przez smoczek zdrowego łyka i wskazał na niego palcem. Najwyraźniej chciał coś powiedzieć, tylko chyba zapomniał co.
![](https://img.wattpad.com/cover/105763820-288-k252023.jpg)
CZYTASZ
Rywale (SasuNaru)
FanfictionIch właściwa historia zaczyna się pocałunkiem w auli pełnej studentów, pocałunkiem, który bynajmniej nie jest przypadkowy. To raczej wynik premedytacji, tłumionego gniewu i nienawiści. Czy słusznej? Sasuke i Naruto tym razem jako studenci Akademi Wy...