Rywale - rozdział 3

2.8K 251 156
                                    

Sasuke obudził się w bardzo złym humorze, choć właściwie to obudził go ryk Itachiego, jaki tamten wydał, najwyraźniej naśladując wokalistę jakiegoś zespołu. Według niego, starszy brat miał wiele wad, ale najgorszą było jego wycie wraz z słuchaną, zdecydowanie za głośno, muzyką. Itachi nie był zadeklarowanym wielbicielem jakiegoś określonego gatunku, toteż Sasuke nigdy nie wiedział, jakimi to dźwiękami zostanie uraczony. Dzisiaj najwyraźniej był dzień death metalu.

Obrócił się na bok i zerknął na budzik – ósma rano, a zajęcia miał dopiero na jedenastą. Mógłby jeszcze trochę pospać, gdyby nie ta druga, zdaniem Sasuke, zdecydowanie mniej udana, pociecha państwa Uchiha. Marszcząc brwi, zwlekł się z łóżka i poszedł do znajdującego się tuż za ścianą pokoju brata, z zamiarem urządzenia mu awantury. Darował sobie pukanie, w takim hałasie to i tak nie miałoby sensu, i wszedł do środka. Widok dla zwykłego obserwatora na pewno byłby niecodzienny, ale on już dawno przywykł. Itachi, w szlafroku i z rozpuszczonymi włosami, biegał po pokoju i dwoma linijkami uderzał we wszystko, co popadnie, udając perkusistę. Wydawał przy tym dziwne dźwięki do niczego niepodobne. Sasuke podszedł do dudniącej w tle wieży i wyłączył ją.

– O! Cześć! Już nie śpisz? – Itachi dopiero zauważył brata. Odłożył linijki na zawalone jakimiś papierami biurko. Pod względem dbania o porządek, nie różnił się chyba niczym od Naruto.

– A wyglądam, jakbym spał? – Sasuke spojrzał na niego spod byka, robiąc krok naprzód i nadeptując przy okazji na jakąś książkę.

– Obudziłem cię? – Itachi podszedł i zabrał z podłogi swoje ulubione fantasy. Wygładził okładkę i odstawił tomik na półkę.

– Twoje wycie umarłego by obudziło – Sasuke skrzyżował ręce, opierając się o jedną ze ścian. Pokój Itachiego drażnił jego zmysł estetyczny. Nie było tu oczywiście brudno, brat nie był niechlujny, ale lubił zostawiać rzeczy gdzie popadnie. Co dziwne, zawsze potrafił wszystko znaleźć, kiedy zachodziła taka potrzeba.

– Aż tak źle? – udał zmartwionego.

Sasuke, z chęcią mordu w oczach, spojrzał na brata.

– Kpisz sobie ze mnie? – spytał tonem, który nie wróżył nic dobrego.

– Gdzieżbym śmiał. O panie i władco! – Itachi, tłumiąc śmiech, wykonał coś na kształt dworskiego ukłonu. – Wybacz mi, maluczkiemu.

– Ty naprawdę jesteś kopnięty. – Sasuke patrzył na starszego brata jak na idiotę. – Na pewno masz dwadzieścia pięć lat? Czasami odnoszę wrażenie, że tylko pięć.

– Za to ty zachowujesz się jak zgorzkniały staruszek – Itachi nie pozostawał dłużny. – Już nie nabzdyczaj się tak. – Podszedł, rozciągnął bratu w zabawny sposób policzki, zrobił zeza i uciekł do łazienki.

– Itachi! – ryknął Sasuke i pobiegł za nim.

Naruto wyszedł z łazienki ze szczoteczką do zębów w ustach i nastawił wodę na kawę. To był jego poranny rytuał, inaczej chodziłby cały dzień półprzytomny. Kawa musiała być koniecznie rozpuszczalna i koniecznie z mlekiem, innej nie ruszył. Dokończył poranną toaletę i usiadł przy stole. Jedząc płatki, wpatrywał się w zdjęcia na komodzie, jedno z nich przedstawiało rodziców. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miał dwa lata. Nie pamiętał ich, był wtedy za mały. Jednak to nie zmieniało faktu, że bardzo mu brakowało mamy i taty. Na drugiej fotografii uśmiechał się białowłosy mężczyzna. To on zajmował się nim przez większość jego życia, był jedyną rodziną. Dziadek Jirayia. Naruto kochał go, jak nikogo na świecie. On nauczył go wszystkiego i zaraził miłością do sportu. Mieszkali razem do czasu, gdy Naruto wyjechał do szkoły z internatem. Bardzo mu brakowało dziadka, ale tylko tak mógł rozwijać swoje umiejętności. Gdy dowiedział się o śmierci Jirayii, był załamany. Nie mógł sobie darować, że nie było go przy nim w tamtym momencie. Rzucił się w wir treningów, poświęcając im cały swój czas i energię. Każdy sukces motywował go jeszcze bardziej i dzięki temu osiągał naprawdę obiecujące rezultaty. Już wtedy miał jeden cel. Być lepszym od Uchihy.

Rywale (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz