Rywale - rozdział 45

2.2K 190 43
                                    


Kiedy Sasuke zamknął drzwi za niespodziewanymi gośćmi i wrócił do kuchni, Naruto leżał z głową na blacie i trząsł się ze śmiechu. „Jogurt" nadal nie został starty z podłogi, więc Sasuke, czując, że w tej kwestii nie ma co liczyć na swojego chłopaka, wziął mop i posprzątał pozostałości po ich zabawie. To, co się wydarzyło przed chwilą, było po prostu żenujące, zupełnie nie rozumiał, co tak bawi Naruto.

– Inuzuka to największy kretyn, jakiego znam – mruknął pod nosem, wyciskając mop i jeszcze raz przecierając podłogę. – Jak on w ogóle zdał w zeszłym roku egzaminy?

– Oj, nie obrażaj go, to mój przyjaciel. Poza tym Kiba nie jest głupi, on jest po prostu trochę... naiwny. I niedomyślny. – Naruto podniósł głowę i oparł ją na rękach. Patrzył, jak Sasuke zaciera ślady, to nic, że trochę po fakcie. Widział, że jest zły.

– Jest tak samo niedomyślny jak ty? – mruknął Sasuke, kiedy odstawił już wiadro do łazienki. Miał zamiar dokończyć pracę na metodykę, wziął więc z biurka swój laptop i usadowił się wygodnie na łóżku, kładąc go na kolanach. Chciał zapomnieć o tej niezbyt przyjemnej sytuacji, która powodowała u niego poczucie dyskomfortu Co jak co, ale nie miał ochoty nikogo wtajemniczać w intymne szczegóły ich związku. Ten kretyn, Inuzuka, może faktycznie był tak naiwny, że w swojej ignorancji pomylił spermę z jogurtem, ale Shikamaru już o to nie podejrzewał. Cholera, że to musiało stać się w właśnie dzisiaj. Kliknął folder z zapisanym wcześniej plikiem i przejrzał pobieżnie wyniki swojej pracy. Jeszcze sporo zostało do napisania.

– Dlaczego uważasz, że jestem niedomyślny? – Naruto, który do tej pory cały czas obserwował go zza kuchennego blatu, podszedł teraz i ułożył się obok. Po chwili coś go podkusiło, żeby podsunąć się i połaskotać Sasuke, na co ten spiął się i gwałtownie obrócił tak, że uderzył Naruto łokciem w nos.

– No i gdzie żeś się tu wepchał? – Westchnął i odłożył laptopa. Chwycił głowę Naruto, odchylając ją nieco do tyłu. – Pokaż to. Krew ci leci.

Naruto przytrzymał nos i poszedł do łazienki. Stanął nad umywalką, odkręcił zimną wodę i przemył twarz. W tym czasie Sasuke namoczył ręcznik i położył mu na karku.

– Zaraz powinno przestać. Przepraszam, nie chciałem. – Spojrzał w lustro na odbicie Naruto. Jego niebieskie oczy wydawały się być mimo tego małego wypadku pełne blasku. Zupełnie, jakby się z tego cieszył.

– Dzisiaj jest jakiś międzynarodowy dzień rozwalania nosów? – parsknął, przez co kropelki krwi rozbryzgały się na całą umywalkę. Sytuacja przypominała mu tę z rana, tyle tylko, że tamtemu chłopakowi Sasuke przywalił w twarz bez mrugnięcia okiem i kompletnie go nie interesowało, co się z nim stanie. I, prawdę mówiąc, w tamtym momencie Naruto, którego średnio ruszyło to wyzwisko, był absolutnie zachwycony taką postawą. No dobra, racjonalna część jego mózgu podpowiadała, że to było głupie i że Sasuke mógł mieć kłopoty, ale ta druga... Cholera, on naprawdę pokazał, że mu na nim zależy i jeszcze do tego wszystkiego nazwał go publicznie swoim chłopakiem. Uśmiechnął się szerzej.

– Naruto, ty się naprawdę dobrze czujesz? Bo twoje zachowanie jest co najmniej dziwne. – Sasuke odwrócił go do siebie i podetknął pod nos drugi, zmoczony w lodowatej wodzie ręcznik.

– Tak, po prostu cię kocham, ty cholerny draniu. – Naruto razem z tym zimnym okładem przykleił mu się do barku, wywołując dreszcz.

Sasuke spojrzał w lustro na swoją twarz, która wyrażała autentyczne zaskoczenie. Dobra, zdawał sobie sprawę z uczuć Naruto, ale tak wprost powiedział mu to pierwszy raz i chyba kompletnie nie miał pojęcia, że to zrobił. Tym bardziej, że te słowa padły po tym, jak go, niechcący co prawda, ale jednak uderzył. Ciekawy kontratak. Odsunął go od siebie i przyjrzał mu się uważnie. Krew chyba przestała już lecieć, ale uśmiech nie zniknął. Przetarł mu twarz czystą stroną ręcznika i pocałował – wolno, jakby leniwie, rozkoszując się dotykiem warg. Objął Naruto w pasie i nie odrywając się od jego ust, zaczął cofać się w stronę pokoju, po omacku, mając świadomość, że zaraz może potknąć się o jakąś pozostawioną jeszcze rzecz, której nie chciało mu się wcześniej się sprzątnąć. Jak na ironię, kiedy przewrócił ich obu na łóżko, uderzył się w kant swojego własnego, zostawionego byle jak laptopa. Zepchnął go gdzieś w róg i wrócił do przerwanych czynności. Naruto miał półprzymknięte oczy i patrzył na niego w taki sposób, że czuł przyjemny ucisk w dole brzucha. Już dawno temu zakochał się w tym spojrzeniu, choć wtedy nie potrafił tego nazwać po imieniu. Walczył sam ze sobą długo, bardzo długo, wmawiając sobie, że to jakaś chwilowa fascynacja, ale to uczucie zamiast gasnąc, rozpalało się coraz bardziej. Próbował wyrzucić Naruto z głowy, zaczął częściej umawiać się na niezobowiązujące randki ze niezobowiązującym seksem, ale to nie przynosiło pożądanych efektów. W końcu tego dnia, gdy Naruto pocałował go w auli, coś w nim pękło. Owszem, początkowo był wściekły, że zrobił to w taki sposób, chcąc z niego zakpić na oczach innych ludzi, ale wreszcie dotarło do niego, że nie jest i nie będzie w stanie opanować swoich uczuć bez względu na to, jak bardzo będzie się starał. Wtedy właśnie zamiast walczyć z nimi, postanowił powalczyć o ich odwzajemnienie.

Rywale (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz