Rozdział 2

14K 546 69
                                    

Do każdej osoby, która to czyta.
Jesteś idealna ❤

Wróciłam do własnego apartamentu po siedemnastej, trochę późnej niż zamierzałam. Już na tą chwilę jestem prawie pewna, że nie przygotuję się na czas.

Włączam głośno muzykę z wieży stereo - tym razem wybór pada na To Be With You Mr. Big i idę do łazienki odświeżyć się, nakładam tylko balsam truskawkowy na usta. Wiem, że wychodzenie do klubu bez makijażu to dość ryzykowny i dziwny krok, ale nie będę robiła czegoś specjalnie dla innych.

Poprawiam w lustrze włosy, uważnie patrząc, czy żaden kosmyk nie odstaje w innym kierunku. Jest dobrze. Przechodzę do sypialni, która jest też moją garderobą zarazem, staję przed szafą i zastanawiam się, co założyć. Mam w opcjach klasyczną czarną mini, ale uznaję, że nie ma szansy, żebym ją choćby przymierzyła. Nie czuję się w niej najlepiej, za wiele odkrywa. Zastanawiam się także nad zwykłymi przylegającymi dżinsami i odkrytą koszulką, ale nie zrobię tego Mii, byłaby załamana. W końcu wyjmuję i ubieram kremową sukienkę do kolan, z krótkim rękawkiem, dosyć mocno dopasowaną do ciała.

Kreacja nie ma dekoltu, posiada za to lekki golf, który skutecznie zakrywa piersi. Nie czuję potrzeby świecenia nimi innym ludziom. Zakładam na prawą rękę delikatną złotą bransoletkę w kształcie łodyg
z listkami.

Na tym poprzestaję w sprawie dodatków. Subtelnie i że smakiem. Na stopy wsuwam także kremowe balerinki z odkrytym palcami. W duchu gratuluję sobie decyzji, ze wczoraj zabrałam się za malowanie paznokci u rąk i nóg. Mam teraz ładny, biały lakier. W lustrze oglądam efekt końcowy. Wyglądam szykownie, seksownie i biało. Zbyt biało, jak jakiś anioł z opakowania opłatków na święta. Już zamierzam się rozbierać, kiedy zaczyna dzwonić moja komórka. Biegnę do kuchni, żeby ją w porę odebrać.

- Halo? - Lekko zdyszana odzywam się pierwsza.

- Małgorzata? Jesteś? My już z Phillem będziemy wychodzić. Wiesz, co on zrobił? - Mia przycisza lekko głos, zapewne, żeby owy chłopak jej nie usłyszał. - Przyniósł mi kwiaty! Czerwone róże, cały bukiet!

- To bardzo miły gest, naprawdę mu zależy. - Chyba. Albo może po prostu chce się jej przypodobać, żeby potem łatwiej się do niej zbliżyć. W tym momencie zaczynam myśleć jak starsza siostra, zawsze w pogotowiu, mówię mojej przyjaciółce, że już też wychodzę i spotykamy się na miejscu za pół godziny.

Odpuszczam sobie przebieranie się w inne ubranie, w końcu nie wygląd jest w tym momencie najważniejszy. Idę tam dla Mii, nie dla siebie.

Kiedy zamykam drzwi od apartamentu, jest po dziewiętnastej. Super, będę spóźniona. Z Walter Street, czyli ulicy na której mieszkam jest dalej do Devils niż ze Sweetness. Do dzielnicy klubów, pubów i innych miejscówek, które otwiera się wieczorami mam dosyć duży kawał drogi. Jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. Mój apartament jest położony w spokojnej, zadbanej okolicy, nie da się ukryć, że drogiej również. Naprawdę dużo zapłaciłam za możliwość budzenia się z widokiem na Central Park za oknami. Podjęłam jednak taką decyzję, ponieważ założyłam, iż będzie to już moje miejsce przez bardzo długi czas. Jak na razie, nie żałuję. Wręcz przeciwnie.

Cudem udaje mi się złapać wolną taksówkę przed kamienicą. Podczas jazdy oddzwaniam do Mii, informując, że już jestem w drodze i za chwilkę będę. Finalnie chwilę przed dwudziestą wysiadam z auta pod samym klubem. Jest on położony w betonowym budynku. Żadnych okien, tylko sporej wielkości drzwi, przed którymi stoją czterej ochroniarze wyglądający ogromnie. Wszyscy mają krótko ścięte włosy, czarne spodnie i koszulki przylegające do ciał, które są bardzo umięśnione. Posturą przypominają mi aktora Dwayne'a Johnsona.

Nad wejściem wisi sporych rozmiarów świecący na czerwono napis Devils. Założyłabym się, że widać go już z końca ulicy. Jest niczym zachęta do wkroczenia w nieznane. Po chwili zauważam Mię z Phillem. Stoją przed samym wejściem. Czemu nie zajęli miejsca w kolejce? Będziemy czekać w nieskończoność. Już teraz widzę po lewej stronie przynajmniej pięćdziesiąt osób. Podchodzę do towarzystwa.

- Cześć! Bardzo przepraszam za spóźnienie, facet w taksówce jechał, jakby chciał, a nie mógł. - Witam się i próbuję się jakoś usprawiedliwić.

Moja przyjaciółka zaczyna się nagle śmiać na cały głos, po czym po chwili podchodzi i obejmuje mnie z całej siły. Szepcze mi do ucha.

- Nic się nie stało, pogadaliśmy sobie chwilę. On jest naprawdę miły. I przystojny. Podoba mi się. - Już słyszę ten jej ton, kiedy jest czymś albo kimś zafascynowana i chce więcej.

- To chyba dobrze, prawda? No wiesz, że nie jest brzydką ropuchą z koszmarów i umie normalnie zagadać do dziewczyny. - Próbuję jakoś obrócić sytuację w żart. Trochę mi niezręcznie tak po cichu rozmawiać, kiedy Phill się patrzy. Nie chcę, żeby pomyślał, że gadam coś na jego temat. On na szczęście, jak po chwili zauważam zdążył już odwrócić się w stronę ochroniarzy i nie przejmuje się naszym zachowaniem.

- Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna, że zgodziłaś się przyjść tutaj. Wiem, jak bardzo nie lubisz takich miejsc... - Mia zaczyna głośniej już mówić, odsuwa się i poprawia swoją czerwoną sukienkę. Wygląda  jak milion dolarów, chodzący seksapil. Już teraz widzę spojrzenia innych mężczyzn. I co dziwne, mam wrażenie, że na mnie też kilka się przesunęło. Nie specjalnie mnie to podbudowuje, wręcz powiedziałabym, że raczej peszy. Czuję rumieńce na twarzy.

- Nie ma sprawy. Idziemy się bawić? Czemu twoja randka rozmawia z bodyguardami? - Silę się na dowcip, ale jestem naprawdę zaciekawiona.

- To dlatego, że Phill jest tutaj czymś w stylu gościa VIP.

- I to cię trochę nie zastanawia?

- Nie, spokojnie! - Mia już chyba widzi moją minę na myśl, że jej kolega ma dobre wejścia do klubu. - Po prostu Devils należy do właściciela jego filmy, Dereka Landona. Wszyscy pracownicy wyższego szczebla mają taki przywilej. A Phill pracuje blisko Dereka. W sumie to są czymś w stylu znajomych. Super, co?

- Yhym, chodźmy już do środka.

- Dobrze, ale muszę ci powiedzieć, że wyglądasz niesamowicie! Czemu zawsze jesteś seksowniejsza ode mnie, nawet jak się nie starasz? To nie fair. - Rzuca mi rozbawione spojrzenie.

- Wyglądam tak, bo mam duży tyłek i cycki, nie ma czego zazdrościć, uwierz. - Tłumaczę, zgodnie zresztą z prawdą.

Biorę Mię pod ramię i wchodzimy we trójkę przez duże drzwi, które otwierają dla nas ochroniarze, życząc ostrej zabawy. Czuję dreszcze wzdłuż kręgosłupa.

The FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz