Rozdział 19

8.2K 362 6
                                    

W życiu nie chodzi o czekanie aż burza minie. Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu.

- Już idę! - Zaspanym głosem odkrzykuję w stronę korytarza.

Dzisiaj jest pierwszy dzień lipca. Minęło siedem dni od pamiętnego "incydentu" z Panem D. Zabawne, mówiąc o nim w ten sposób, wszystko wydaje się trochę łatwiejsze.

Podnoszę się z łóżka, zgarniam z komody szarą bluzę i idę otworzyć drzwi wejściowe. Witam małym uśmiechem chłopaka, którego zdążyłam już zapamiętać, zabieram kwiaty z jego ręki i macham dłonią na pożegnanie. Od siedmiu dni każdego ranka dostaję tuzin białych róż. Codziennie o dziewiątej ten sam powód wyciąga mnie z sypialni, z której najchętniej bym się nie ruszała. Biorę do ręki kartonik przyczepiony do łodygi i czytam ręcznie pisane czarnym atramentem na kremowym papierze słowa.

Dzień dobry. Nadal żyję z nadzieją, że może dzisiaj mi wybaczysz. Jeśli nie, jest jeszcze jutro.

Czytam treść dwa razy, by następnie odłożyć kwiaty na stół w jadalni, jak robię to od siedmiu dni. Znam nadawcę mimo braku podpisu. Derek od tygodnia nieustannie pisze wiadomości, dzwoni i wystaje pod moimi drzwiami.

Ani razu się nie odezwałam.

Może jest to dosyć przesadzone, ale prawdę mówiąc... po prostu nie chcę z nim rozmawiać. Nic, co powie nie zmieni tego, co się stało. Landon patrząc po treściach jego sms-ów i wywodów na mojej poczcie głosowej, nadal myśli, że coś może zmienić. Nie może. Nie wyobrażam sobie na tą chwilę słów, które mogłyby coś zmienić.

Tak więc od tygodnia nie wychodzę z domu, chodzę w rozciągniętych dresach i starych koszulkach oraz żywię się daniami zamawianymi przez telefon. Nie patrzyłam ani razu w lustro i broń Boże żebym to zrobiła, bo prawdopodobnie się załamię.

Co robi człowiek w momentach takich jak ten? Oddaje się pracy. W czasie wegetowania na kanapie napisałam kilkanaście rozdziałów. Nie mam pojęcia, jak to zrobiłam. Podobno wena przychodzi do człowieka w najbardziej niespodziewanych momentach. Jestem już bardzo blisko skończenia kolejnej książki i bardzo się z tego powodu cieszę. Potrzebuję wakacji. Już niedługo.

Późnym popołudniem, kiedy oglądam na kanapie powtórki seriali w telewizji, ktoś dobija się do moich drzwi. Zrezygnowana czekam, aż dudnienie ustanie, nie przerywając wgapiania się w ekran. Niestety, denerwujące uderzanie w drewno nie ustaje.


- Otwieraj te drzwi, Margo! Nie każ mi wrzeszczeć na cały głos, żeby wszyscy w okolicy to usłyszeli. - Mia zaczyna kopać w drzwi.

Powolnie wstaję z kanapy i idę przekręcić zamek. Z korytarza wynurza się moja przyjaciółka, a za nią nie kto inny jak Nicholas Sparks. Wpuszczam ich do mieszkania i obserwuję, jak dziewczyna obrzuca spojrzeniem cały dom, w tym stos róż na stole, w połowie już wyschniętych.

- Dupek nie odpuszcza? - Podchodzi do nich i dotyka płatków.

- Nie. - Kwituję.

- Ciekawe, co chce tym wskurać. - Ironicznym głosem dodaje mężczyzna.

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Wywaliłabym je od razu, ale nie mam gdzie. Nawet mi się nie zmieszczą do kosza. - Odburkuję i idę do kuchni wyjąć czekoladę. Podpieram się o blat i otwieram opakowanie. Kiedy już mam się wgryźć w słodycz, nagle znikąd wyrasta Mia, zabierając mi tabliczkę z ręki.

The FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz