Rozdział 11

9.6K 446 17
                                    

Nie można żyć, naśladując kogoś innego. Oznacza to życie pozbawione wszelkich prawdziwych emocji.

Wysiadam przed ogromnym szklanym biurowcem. Nad głównym drzwiami wisi napis Landon House, litery ułożone z metalowych części nadają miejscu męskiego, silnego charakteru. Patrząc na nazwisko mojego obiektu pożądania, dostaję dreszczy. Co ja tutaj robię? To nie mój świat. Zanim jednak zdążę się odwrócić i pognać do domu, zbieram odwagę z całego ciała i stawiam powolne kroki w stronę wejścia.

Wchodzę do zimno zachowanego holu, ściany i wszystkie obiekty są w szarym kolorze. Wszystko w tym miejscu onieśmiela. Mężczyźni są ubrani w klasyczne czarne garnitury, kobiety w czarno białe komplety. Czy już w tym momencie żałuję decyzji co do swojego ubioru? Tak. Po dłuższej chwili wahania, ruszam w stronę dużej recepcji na środku pomieszczenia.

Wszyscy się na mnie patrzą. Powtarzam, WSZYSCY. Zabierzcie mnie stąd. Zaciekawione spojrzenia ludzi podążają za mną z każdym krokiem. Ludzie taksują mnie wzrokiem, zwłaszcza męska część. To zdecydowanie jest jedna z tych chwil, kiedy żałuję, że nie mogę wyglądać jak inni. Swoją urodą i ubraniem zwracam na siebie bardzo dużą uwagę.

W końcu, po czasie, który wydaje mi się być tysiącem bić mojego galopującego serca, staję przed recepcjonistką. Jest to młoda kobieta z brązowymi włosami zebranymi w wymyślny kok, na sobie ma czarną sukienkę. Postanawiam odezwać się pierwsza, kiedy dziewczyna nie wydaje się mieć ochoty na zrobienie jakiegoś ruchu. Uważnie taksuje mnie wzrokiem.

- Dzień dobry. - Ooo, witaj nieznośny akcencie, gdzie się podziewałeś? Już prawie zaczęłam za tobą tęsknić. - Przyszłam do Dereka Landona.

- Tak? - Rzuca mi lekko kpiarski uśmiech. Oczywiście, przecież nikt nie wie, kim jestem ani co nas łączy. Kiedy jakaś przypadkowa osoba chce się spotkać z samym prezesem, trudno się nie dziwić. - Była pani umówiona?

- Nie, niestety. Ale jestem pewna, że kiedy wspomni pani, jak się nazywam...

- A jak się pani nazywa? - W połowie zdania kobieta mi przerywa i rzuca spojrzenie, powiedzmy, że mało przyjazne.

- Małgorzata Linuk. - Czuję na sobie kolejne spojrzenia. Cholerka.

Po chwili recepcjonistka bierze do ręki telefon i gdzieś dzwoni. Mówi tak cicho, że nie jestem w stanie nic zrozumieć. Domyślam się natomiast, jaka może być odpowiedź z drugiej strony linii, bo w jednym momencie na twarzy kobiety pojawia się zdziwienie, spogląda na mnie z nową ciekawością, odkłada słuchawkę i odzywa się.

- Pan Landon właśnie wraca ze spotkania, zaraz powinien tu być. Poprosił, żeby tu pani na niego poczekała. - Posyła mi lekki uśmiech i w tym momencie wiem, że zmieniła sposób postrzegania mnie.

- Dziękuję bardzo. - Także odpowiadam szerokim, szczerym uśmiechem i odwracam się, żeby odejść, kiedy niespodziewanie słyszę głos.

- Przepraszam, że mogłam być trochę niemiła. - Zerkam na recepcjonistkę. - Po prostu każdego dnia przychodzi tu kilkanaście osób takich jak pani, chcą się dostać do samego prezesa z nadzieją, że ich wysłucha, da pracę, nie wiem w sumie, czego oczekują...

- Nie ma sprawy, wszystko rozumiem. - Patrzę jej w oczy. - Ja też mogłam najpierw uprzedzić Dereka, zanim tutaj przyszłam.

Kiedy bez zastanowienia mówię do niego po imieniu, rozumiem pierwszy błąd. Zbyt duża otwartość, Margot! Teraz już dziewczyna patrzy się na mnie z nieskrywaną ciekawością.
Jeszcze raz dziękuję i udaje się w stronę szklanej tablicy ze zdjęciami na pobliskiej ścianie.

The FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz