Nie można żyć, naśladując kogoś innego. Oznacza to życie pozbawione wszelkich prawdziwych emocji.
Wysiadam przed ogromnym szklanym biurowcem. Nad głównym drzwiami wisi napis Landon House, litery ułożone z metalowych części nadają miejscu męskiego, silnego charakteru. Patrząc na nazwisko mojego obiektu pożądania, dostaję dreszczy. Co ja tutaj robię? To nie mój świat. Zanim jednak zdążę się odwrócić i pognać do domu, zbieram odwagę z całego ciała i stawiam powolne kroki w stronę wejścia.
Wchodzę do zimno zachowanego holu, ściany i wszystkie obiekty są w szarym kolorze. Wszystko w tym miejscu onieśmiela. Mężczyźni są ubrani w klasyczne czarne garnitury, kobiety w czarno białe komplety. Czy już w tym momencie żałuję decyzji co do swojego ubioru? Tak. Po dłuższej chwili wahania, ruszam w stronę dużej recepcji na środku pomieszczenia.
Wszyscy się na mnie patrzą. Powtarzam, WSZYSCY. Zabierzcie mnie stąd. Zaciekawione spojrzenia ludzi podążają za mną z każdym krokiem. Ludzie taksują mnie wzrokiem, zwłaszcza męska część. To zdecydowanie jest jedna z tych chwil, kiedy żałuję, że nie mogę wyglądać jak inni. Swoją urodą i ubraniem zwracam na siebie bardzo dużą uwagę.
W końcu, po czasie, który wydaje mi się być tysiącem bić mojego galopującego serca, staję przed recepcjonistką. Jest to młoda kobieta z brązowymi włosami zebranymi w wymyślny kok, na sobie ma czarną sukienkę. Postanawiam odezwać się pierwsza, kiedy dziewczyna nie wydaje się mieć ochoty na zrobienie jakiegoś ruchu. Uważnie taksuje mnie wzrokiem.
- Dzień dobry. - Ooo, witaj nieznośny akcencie, gdzie się podziewałeś? Już prawie zaczęłam za tobą tęsknić. - Przyszłam do Dereka Landona.
- Tak? - Rzuca mi lekko kpiarski uśmiech. Oczywiście, przecież nikt nie wie, kim jestem ani co nas łączy. Kiedy jakaś przypadkowa osoba chce się spotkać z samym prezesem, trudno się nie dziwić. - Była pani umówiona?
- Nie, niestety. Ale jestem pewna, że kiedy wspomni pani, jak się nazywam...
- A jak się pani nazywa? - W połowie zdania kobieta mi przerywa i rzuca spojrzenie, powiedzmy, że mało przyjazne.
- Małgorzata Linuk. - Czuję na sobie kolejne spojrzenia. Cholerka.
Po chwili recepcjonistka bierze do ręki telefon i gdzieś dzwoni. Mówi tak cicho, że nie jestem w stanie nic zrozumieć. Domyślam się natomiast, jaka może być odpowiedź z drugiej strony linii, bo w jednym momencie na twarzy kobiety pojawia się zdziwienie, spogląda na mnie z nową ciekawością, odkłada słuchawkę i odzywa się.
- Pan Landon właśnie wraca ze spotkania, zaraz powinien tu być. Poprosił, żeby tu pani na niego poczekała. - Posyła mi lekki uśmiech i w tym momencie wiem, że zmieniła sposób postrzegania mnie.
- Dziękuję bardzo. - Także odpowiadam szerokim, szczerym uśmiechem i odwracam się, żeby odejść, kiedy niespodziewanie słyszę głos.
- Przepraszam, że mogłam być trochę niemiła. - Zerkam na recepcjonistkę. - Po prostu każdego dnia przychodzi tu kilkanaście osób takich jak pani, chcą się dostać do samego prezesa z nadzieją, że ich wysłucha, da pracę, nie wiem w sumie, czego oczekują...
- Nie ma sprawy, wszystko rozumiem. - Patrzę jej w oczy. - Ja też mogłam najpierw uprzedzić Dereka, zanim tutaj przyszłam.
Kiedy bez zastanowienia mówię do niego po imieniu, rozumiem pierwszy błąd. Zbyt duża otwartość, Margot! Teraz już dziewczyna patrzy się na mnie z nieskrywaną ciekawością.
Jeszcze raz dziękuję i udaje się w stronę szklanej tablicy ze zdjęciami na pobliskiej ścianie.
CZYTASZ
The Feeling
Romance- Dokąd się wybierasz? - Tej chrypy nie da się porównać z żadnym innym dźwiękiem. Można to opisać jako strumień płynnej czekolady. - Jak najdalej od Ciebie. - Mój głos drży, za co się nienawidzę. Łapię za klamkę drzwi. Nie ustępuje. Zamknięte. Kur...