Przez wasze prośby testuję swoją odporność na chorobę lokomocyjną. Nie polecam pisania w autobusie 😂😂 Komentujcie, powiększycie moje serducho ❤
Na jego słowa komórka upadła z łoskotem na podłogę. Byłam w takim szoku, że nie potrafiłam zebrać się do kupy. Patrzyłam tylko tępym wzrokiem na ścianę naprzeciwko mnie, zastanawiając się, jak zapobiec katastrofie.
- Halo? Margo? Jesteś tam? - Słyszałam podniesiony głos w słuchawce. - Margo, do cholery!
Potrząsnęłam głową, przywracając się przy tym do porządku i podniosłam telefon z ziemi.
- Tak, jestem. - Powiedziałam cicho.
- Jezu, dostanę kiedyś przez Ciebie zawału. - Rzucił cicho.
Na jego słowa od razu zaczęłam się histerycznie śmiać.
- Ty dostaniesz przeze mnie zawału? - Odpowiedziałam, prawie krzycząc. - W takim razie ja powinnam być już trzy metry pod ziemią!
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza. Wstałam i podeszłam do dużego okna w sypialni, wychodzącego na ogród.
- Nie cieszysz się, że mnie zobaczysz? - Spytał słabo.
- Oczywiście, że się cieszę. - Jezu, jaki on jest czasem wolno jarzący. - Ale w tym samym momencie próbuję wymyślić, jak spędzimy wszyscy następne dni, nie zabijając się nawzajem.
Wciągnął głośno powietrze na moje wyznanie.
- To nie tak, że uważam, że Cię nie polubi. - Zaśmiałam się, zdając sobie po chwili sprawę z tego, co powiedziałam. - Cofnij. Przecież wy się znacie.
Boże. I co mam niby teraz zrobić? Nie przychodził mi do głowy żaden plan awaryjny. Telefon do przyjaciela też na niewiele mi się zda. Odetchnęłam głęboko i wyprostowałam się.
- Dobra. Będzie ok. Musi być ok. - Rzuciłam pewnie.
Usłyszałam cichy chichot w uchu, dźwięk, który tak uwielbiałam.
- Widzę, że już masz wszystko pod kontrolą? - Zapytał żartobliwie.
- Nie. - Spojrzałam na rozmawiającego w ogrodzie z Laurą ojca. - Ale nie mam innego wyjścia, jak kantować. Przecież nie przyznam się, że mam w tym momencie myśli samobójcze.
Na moje słowa zaczął się otwarcie śmiać.
- Wszystko będzie dobrze, aniele. - Pocieszył mnie spokojnym tonem. - Czasem lepiej szybko zerwać bandaż i mieć to z głowy.
- Dzięki. - Odpowiedziałam zdawkowo. - To kiedy będziesz tutaj?
Słyszałam, jak Derek pyta się kogoś, po czym odzywa się opanowanym głosem.
- Od czterech do sześciu minut.
W tamtym momencie nawet nie pomyślałam o ponownym podnoszeniu telefonu. Zamiast tego pobiegłam prosto do ogrodu.
Na mój widok, Adrien zrobił rozbawioną minę.
- Coś się stało? Lecisz, jakbyś ducha zobaczyła. - Uśmiechnął się szeroko.
- Nie. Nic się nie stało. - Stanęłam przed nim i nabrałam głęboki oddech. - Ale przed chwilą dowiedziałam się, że ktoś nas odwiedzi.
Tata musiał chyba podejść do całej sytuacji pozytywnie, bo obdarzył mnie tylko lekkim uśmiechem.
- To przecież dobra wiadomość. Czym się denerwujesz?
Wykręciłam palce u dłoni, starając się zrobić to jak najdelikatniej.
CZYTASZ
The Feeling
Romance- Dokąd się wybierasz? - Tej chrypy nie da się porównać z żadnym innym dźwiękiem. Można to opisać jako strumień płynnej czekolady. - Jak najdalej od Ciebie. - Mój głos drży, za co się nienawidzę. Łapię za klamkę drzwi. Nie ustępuje. Zamknięte. Kur...