Twoje poczucie własnej wartości zależy tylko od ciebie. Nie musisz pozwalać nikomu mówić ci, kim masz być.
Słuchałam uciążliwego dźwięku dzwoniącej komórki, obserwując też pojawiające się na twarzy Dereka zniecierpliwienie. W końcu zmusiłam się do jakiegoś działania.
- Derek, muszę odebrać. Nie da mi spokoju. - Delikatnie wkładam ręce między nas i odsuwam się od piersi mężczyzny.
- Niech sobie dzwoni. Przecież zaraz przestanie. - Nie odpuszcza i znowu przyciąga mnie do siebie i atakuje moje usta swoimi.
Pozwalam mu na to. Ba, sama przejmuję inicjatywę i obracam nas tak, że teraz to ja przyszpilam go do ściany. Po chwili telefon milknie.
- Mówiłem. - Odzywa się nierówno między pocałunkami. - Ja zawsze mam rację.
Jedyne, na co mnie w tym momencie stać, to wyraźne prychnięcie. Zaczynam powoli sunąć rękoma pod koszulkę Dereka, gładząc wyczuwalne pod skórą mięśnie. Ten wydaje z siebie coś na kształt warkotu i jęku połączonego w jeden, cholernie męski odgłos, od którego robię się jeszcze bardziej mokra niż już jestem teraz.
Gdy już mam ręce zaciśnięte na tkaninie i mam zamiar zdjąć Derekowi koszulkę...
Telefon znowu się odzywa.
Zamieram z dłońmi uniesionymi na wysokości jego twarzy.
- No żesz kurwaa! - Dziki ryk wydobywa się z gardła mężczyzny. - Co za debil nie rozumie, że jak ktoś raz nie odbiera, to za drugim też tego nie zrobi. - Zaciska rękę w pięść i uderza w ścianę za nim, robiąc mi przy okazji małe wgłębienie.
I nie mam zielonego pojęcia dlaczego, ale zaczynam chichotać. Cała sytuacja jest tak dziwna i komiczna zarazem, że nie mogę się powstrzymać. A kiedy widzę zdziwione spojrzenie, jakie Derek mi rzuca spod byka, nie mogę się powstrzymać i po prostu wybucham śmiechem. Histerycznym śmiechem, od którego aż zwijam się wpół.
W końcu odsuwam się od niego i idę w stronę mojej wciąż denerwująco dzwoniącej komórki w kuchni, ocierając przy okazji łzy śmiechu z oczu. Łapię po drodze szlafrok, który zakładam. Słyszę za sobą miarowe kroki Dereka. Podnoszę telefon do ucha.
- Halo? - Odbieram, nie patrząc na numer.
- Witaj Margo. Obudziłem? - Od razu poznaję głos Nicholasa.
- Hej, Sparks. Nie, nie. Po prostu miałam zajęte ręce. - Zduszam chichot na widok głupiego uśmiechu Dereka.
- Aaa, ok. - Od razu wyczuwam zmieszanie w jego tonie. - Słuchaj. Dzwonię, żeby zapytać się, czy dasz się zaprosić na kolację? Możesz wybrać termin i miejsce.
- Nicholas... Ja... Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. - Sama nie wiem, jak dobierać słowa, a fakt, że za mną stoi teraz nieźle wkurzony Derek nie pomaga. No tak, pewnie wszystko słyszy.
- No nie daj się prosić, to tylko jedzenie.
- Przyjacielskie spotkanie? - Ostrożnie pytam.
Słyszę w słuchawce westchnienie i chwilę czekam, aż się odezwie.
- Jeśli tego chcesz, to tak. Nie będę naciskał. Przy okazji pomyślałem, że może pomyślelibyśmy o jakieś współpracy. Twój wydawca, Tom Field zagabywał mnie już o to kilka razy, od kiedy jestem w Nowym Jorku. Myślę, że niedługo wydrąży mi dziurę w brzuchu. - Słyszę rozbawienie w jego głosie.
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, co widzi też Derek. Patrzy się na mnie przez chwilę, po czym zabiera z blatu jabłko i przenosi się bez słowa na kanapę. Włącza jakiś kanał sportowy i bez żadnych słów patrzy się w telewizor.
Super.
Uświadamiam sobie, że w tym momencie każdy wybór, którego dokonam, zrani w jakiś sposób albo jednego, albo drugiego. I tak źle, i w tą niedobrze.
- Pójdę, ale nie na kolację. Co powiesz na jakiś dobry deser? Ciastko, lody? - Kompromis.
- Ok, jeśli Ci to pasuje, to jasne. Gdzie i kiedy?
- Pamiętasz Sweetness, tą kawiarnię mojej przyjaciółki?
- Tak, wiem też gdzie jest.
- Super, to tam... dzisiaj masz czas? -Chcę mieć to możliwie jak najszybciej z głowy.
- Tak, jestem wolny po piętnastej.
- To w takim razie o piętnastej trzydzieści na miejscu? - Zerkam na Dereka. Dalej zero reakcji.
- Jasne, do zobaczenia. - Słyszę entuzjazm w głosie Nicholasa.
- Pa, Sparks. - Rozłączam się i odkładam komórkę na blat. Obracam się w stronę mężczyzny na mojej kanapie i idę powolnym krokiem w tą stronę.
Staję obok niego i zastanawiam się, co zrobić. Dalszy brak reakcji z jego strony nie wróży dobrze.
- Jesteś zły? - Ostrożnie pytam.
- Nie. - Oho, nie... Wcale.
- Jesteś. - Kucam przed nim i próbuję złapać kontakt wzrokowy.
- Nie jestem. Mam gdzieś, z kim idziesz. - Zerka na mnie w końcu. Zabawne, jak niektórzy nie potrafią kłamać. Wystarczyła sekunda, a już wiedziałam, że łże jak z nut.
Na usta wypływa mi mimowolnie delikatny uśmiech, podnoszę się z klęczek i zabieram mu jabłko z ręki. Sama biorę gryza, patrząc mu przy tym w oczy, po czym odkładam je na stolik i wdrapuję się na jego kolana. Widzę, jak się waha, nie wie co zrobić, ale wystaczy, że dotykam jego policzka opuszkami palców, a cały wyraz twarzy diametralnie się zmienia. Nasze oczy krążą wzajemnie po twarzach.
- Przepraszam. - Pierwszy się odzywa. - Gówno prawda. Cholernie mnie to obchodzi.
- Wiem. - Spokojnie odpowiadam. - Dlatego postawiłam takie warunki. W Sweetness będzie Mia, a ona jak nikt inny uważa, że jesteś kandydatem na ojca moich dzieci. - Śmieję się na tą myśl. Derek też nabiera zadowolonego z siebie wyrazu twarzy.
- Lubię twoją przyjaciółkę. Jak chcesz to już teraz możemy się za to zabrać. - Porusza sugestywnie brwiami, na co zaczynam się śmiać.- Tak tak, Adonisie. Z pewnością byś chciał. - Daję mu szybkiego całusa w usta i podnoszę się powoli z jego kolan. - Ale nie mogę. Muszę wysłać rozdziały Tomowi. - Z cwanym uśmiechem oddalam się do lodówki, zanim Derek zdąży złapać mnie za biodra i przyciągnąć z powrotem.
Nie zdążam. Z piskiem zostaję podniesiona za uda i posadzona na stole.
- Jesteś głodna? - Zachrypniętym głosem pyta się do mojego ucha.
- Tak.
- To dobrze. - Całuje mnie po szyi, przesuwając się w dół. - Bo ja też.
Słyszę swój śmiech.
Wracamy do gry 😊
Szesnasty rozdział dla was!
CZYTASZ
The Feeling
Romance- Dokąd się wybierasz? - Tej chrypy nie da się porównać z żadnym innym dźwiękiem. Można to opisać jako strumień płynnej czekolady. - Jak najdalej od Ciebie. - Mój głos drży, za co się nienawidzę. Łapię za klamkę drzwi. Nie ustępuje. Zamknięte. Kur...