Rozdział 23

8.3K 368 16
                                    

Dla miłości nie jest ważne, aby ludzie do siebie pasowali, ale by byli razem szczęśliwi.

- Ale nie chcesz mnie porwać, zamknąć w jakieś piwnicy i przetrzymywać latami? - Żartobliwe zapytałam Dereka siedząc obok niego w samochodzie.

- Kusząca propozycja. - Zagadkowym tonem odpowiedział, zerkając na mnie.

- Derek? - Czasem naprawdę nie wiem, czy robi sobie ze mnie jaja, czy mówi na poważnie. U Landona każde słowo można wziąć na serio.

W odpowiedzi na mój niepewny ton, ścisnął mocniej moją rękę, po czym zaczął się śmiać pod nosem.

- Czasem straszny z Ciebie głupek! - Uderzyłam go z łokcia w żebra. Najwyraźniej nawet tego nie poczuł, bo zaczął się wręcz pokładać na siedzeniu.

- Uwierz mi, aniele. Zamknięcie Cię ze mną w pokoju bez możliwości wyjścia jest bardzo wysoko na liście moich fantazji, ale jeszcze nie dzisiaj. - Podtekst był aż nadto wyczuwalny, na co ja automatycznie się zarumieniłam i schowałam twarz we włosy.

Derek natychmiast podniósł rękę w moją stronę i ogarnął mi kosmyk za ucho.

- Nie rób tego. Uwielbiam twoje rumieńce. - Uśmiechnęłam się tylko nieśmiało w odpowiedzi.

Jechaliśmy już dobre pół godziny ulicami Nowego Jorku. Zewsząd można było usłyszeć muzykę i wyczuć różnorodne zapachy. Uwielbiałam tu mieszkać. Korciło mnie, żeby zdjąć krawat z oczu i zobaczyć, gdzie się znajdujemy.

Nagle auto zwolniło, po czym po chwili się zupełnie zatrzymało. Usłyszałam jak Derek otwiera drzwi i wysiada. Następnie otworzył moje i pomógł mi stanąć na ziemi, wkładając moją rękę w swoje ramię.

Ruszyliśmy prosto. Zdałam się w stu procentach na mężczyźnie obok mnie. Prowadził mnie przez kilka minut, ja za to rozkoszowałam się zupełną ciszą i lekkim wiaterkiem zawiewającym moje gołe nogi.

- Powiedz mi, jakie jest twoje największe marzenie? - Zapytał spokojnym tonem.

Zastanawiałam się przez chwilę, mając w głowie kilka możliwości.

- Pojechać do Seulu. - Odparłam.

- Seulu? Korea Południowa? - Wyczułam w jego głosie zdziwienie. - Dlaczego akurat tam?

- Zawsze chciałam zobaczyć Azję. Chyba po prostu kręci mnie ich kultura. Nie masz nawet pojęcia, ile dram koreańskich obejrzałam. - Nie mogłam nie uśmiechnąć się na wspomnienie o tych serialach. - Lubię od czasu do czasu posłuchać kpopu. Zawsze chciałam przejechać się Sancheonem z Seulu do Daejonu, zwiedzić tam zoo połączone z safari. Po prostu marzę, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Przez chwilę szliśmy w ciszy. Domyśliłam się, że Derek przetwarza to, co powiedziałam. Po chwili zatrzymał się i dotknął mojego policzka.

- Ufasz mi?

Od razu uśmiechnęłam się szeroko na wspomnienie o sytuacji w samochodzie.

- Tak. - Szepnęłam.

- Dobra odpowiedź. - W głosie Landona słuchać było zadowolenie.

Po sekundzie porwał mnie na ręce. Krzyknęłam zaskoczona i zacisnęłam dłonie mocniej na ramionach Dereka. Przeszliśmy kilka kroków, usłyszałam dziwne odgłosy, lecz powstrzymałam się od zadawania pytań.

- Usiądź powoli. - Nakazał w momencie, gdy ziemia zakołysała mi się pod nogami.

Oj, nie podoba mi się to.

- Derek? - Lekko spanikowanym głosem zaczęłam po omacku szukać rękoma mężczyzny.

- Spokojnie, jestem.

Objęłam się rękoma i wsłuchiwałam w ciszę nas otaczającą. Po kilku minutach poczułam ciało Dereka przy swoim. Położył rękę na moim policzku.

- Gotowa? - Zapytał

- Na co?

- Żeby zobaczyć. - Po czym rozwiązał supeł z tyłu mojej głowy i zdjął krawat

O. MÓJ. BOŻE.

Nie, nie, nie. To był bardzo zły pomysł.

Siedzieliśmy w łódce na środku stawu w Central Parku. Dosłownie na samym środku, a najbliższy brzeg był koło 150 metrów od nas.

Wspominałam kiedykolwiek, że boję się wody i nie potrafię pływać?

Nie byłam w stanie wydać z siebie dźwięku.

- Aniele? - Zaniepokojonym głosem Landon nachylił się przede mną.

- Nie lubię wody. Bardzo. - W moim słabym głosie można było wyczuć panikę.

Mężczyzna chyba zrozumiał, o czym mówię, bo momentalnie na jego twarzy pojawiła się setka emocji do odczytania.

- Do brzegu? - Szybko skwitował.

- Tak. - Nie mogłam przestać patrzeć na ciemną wodę otaczającą nas z każdej strony.

- Przepraszam aniele. Nie miałem pojęcia. Gdybym wiedział... - Zaczął się tłumaczyć.

Mimo ogromnego dyskomfortu, nie mogłam nie docenić jego starań. Bądźmy szczerzy. To było słodkie.

Łódka, cisza, ciepły wieczór i masa gwiazd nad nami. Gdyby tylko nie ta woda.

- Boisz się wody? - Złapał wiosła i zaczęliśmy płynąć do brzegu. Pokiwałam głową na potwierdzenie.

- Patrz się na mnie cały czas. Pomoże.

Przesunęłam wzrok na Dereka. Jego czuły wyraz twarzy dodał mi otuchy i co ciekawe, przestałam panikować.

Gdy byliśmy już przy lądzie, Landon powoli wstał i przeniósł jedną nogę na trawę za nim. Niestety, musiał pośliznąć się na lekko wilgotnej ziemi i wpadł prosto do wody, na szczęście płytkiej. Jednocześnie krzyknęliśmy, gdy łódka zaczęła się chwiać na wodzie.

Odruchowo stanęłam na nogi i ruszyłam do Dereka, żeby mu pomóc. Chcąc wyjść na trawę i pomóc mu wstać, szalupa niebezpiecznie przechyliła się do przodu, a ja razem z nią, lecąc prosto w ramiona Dereka, który nieudolnie próbował złapać mnie wstając na własne nogi. Oboje skończyliśmy w stawie.

Popatrzyłam się Landonowi z przerażeniem w oczy. Przez kilka sekund trwaliśmy w bezruchu, by chwilę później wybuchnąć głośnym śmiechem.

- Przepraszam. - Próbowałam wykrztusić przez łzy.

- Ja też. Następnym razem wezmę Cię na pustynię. - Żartobliwie odpowiedział, biorąc mnie na ręce i wynosząc z wody na ląd.

Byliśmy całkowicie przemoczeni. Ruszyliśmy szybkim krokiem z powrotem w stronę auta. William, opierający się o bok Bentleya na nasz widok zaśmiał się po cichu. Po czym otwierając nam drzwi, zapytał krótko.

- Chcę wiedzieć?

- Nie. - Obydwoje jednocześnie odpowiedzieliśmy, po czym uśmiechnęliśmy się do siebie. Will podał nam duży koc z bagażnika, po czym ruszyliśmy do wyjścia z parku.

The FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz