Dla miłości nie jest ważne, aby ludzie do siebie pasowali, ale by byli razem szczęśliwi.
- Ale nie chcesz mnie porwać, zamknąć w jakieś piwnicy i przetrzymywać latami? - Żartobliwe zapytałam Dereka siedząc obok niego w samochodzie.
- Kusząca propozycja. - Zagadkowym tonem odpowiedział, zerkając na mnie.
- Derek? - Czasem naprawdę nie wiem, czy robi sobie ze mnie jaja, czy mówi na poważnie. U Landona każde słowo można wziąć na serio.
W odpowiedzi na mój niepewny ton, ścisnął mocniej moją rękę, po czym zaczął się śmiać pod nosem.
- Czasem straszny z Ciebie głupek! - Uderzyłam go z łokcia w żebra. Najwyraźniej nawet tego nie poczuł, bo zaczął się wręcz pokładać na siedzeniu.
- Uwierz mi, aniele. Zamknięcie Cię ze mną w pokoju bez możliwości wyjścia jest bardzo wysoko na liście moich fantazji, ale jeszcze nie dzisiaj. - Podtekst był aż nadto wyczuwalny, na co ja automatycznie się zarumieniłam i schowałam twarz we włosy.
Derek natychmiast podniósł rękę w moją stronę i ogarnął mi kosmyk za ucho.
- Nie rób tego. Uwielbiam twoje rumieńce. - Uśmiechnęłam się tylko nieśmiało w odpowiedzi.
Jechaliśmy już dobre pół godziny ulicami Nowego Jorku. Zewsząd można było usłyszeć muzykę i wyczuć różnorodne zapachy. Uwielbiałam tu mieszkać. Korciło mnie, żeby zdjąć krawat z oczu i zobaczyć, gdzie się znajdujemy.
Nagle auto zwolniło, po czym po chwili się zupełnie zatrzymało. Usłyszałam jak Derek otwiera drzwi i wysiada. Następnie otworzył moje i pomógł mi stanąć na ziemi, wkładając moją rękę w swoje ramię.
Ruszyliśmy prosto. Zdałam się w stu procentach na mężczyźnie obok mnie. Prowadził mnie przez kilka minut, ja za to rozkoszowałam się zupełną ciszą i lekkim wiaterkiem zawiewającym moje gołe nogi.
- Powiedz mi, jakie jest twoje największe marzenie? - Zapytał spokojnym tonem.
Zastanawiałam się przez chwilę, mając w głowie kilka możliwości.
- Pojechać do Seulu. - Odparłam.
- Seulu? Korea Południowa? - Wyczułam w jego głosie zdziwienie. - Dlaczego akurat tam?
- Zawsze chciałam zobaczyć Azję. Chyba po prostu kręci mnie ich kultura. Nie masz nawet pojęcia, ile dram koreańskich obejrzałam. - Nie mogłam nie uśmiechnąć się na wspomnienie o tych serialach. - Lubię od czasu do czasu posłuchać kpopu. Zawsze chciałam przejechać się Sancheonem z Seulu do Daejonu, zwiedzić tam zoo połączone z safari. Po prostu marzę, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Przez chwilę szliśmy w ciszy. Domyśliłam się, że Derek przetwarza to, co powiedziałam. Po chwili zatrzymał się i dotknął mojego policzka.
- Ufasz mi?
Od razu uśmiechnęłam się szeroko na wspomnienie o sytuacji w samochodzie.
- Tak. - Szepnęłam.
- Dobra odpowiedź. - W głosie Landona słuchać było zadowolenie.
Po sekundzie porwał mnie na ręce. Krzyknęłam zaskoczona i zacisnęłam dłonie mocniej na ramionach Dereka. Przeszliśmy kilka kroków, usłyszałam dziwne odgłosy, lecz powstrzymałam się od zadawania pytań.
- Usiądź powoli. - Nakazał w momencie, gdy ziemia zakołysała mi się pod nogami.
Oj, nie podoba mi się to.
- Derek? - Lekko spanikowanym głosem zaczęłam po omacku szukać rękoma mężczyzny.
- Spokojnie, jestem.
Objęłam się rękoma i wsłuchiwałam w ciszę nas otaczającą. Po kilku minutach poczułam ciało Dereka przy swoim. Położył rękę na moim policzku.
- Gotowa? - Zapytał
- Na co?
- Żeby zobaczyć. - Po czym rozwiązał supeł z tyłu mojej głowy i zdjął krawat
O. MÓJ. BOŻE.
Nie, nie, nie. To był bardzo zły pomysł.
Siedzieliśmy w łódce na środku stawu w Central Parku. Dosłownie na samym środku, a najbliższy brzeg był koło 150 metrów od nas.
Wspominałam kiedykolwiek, że boję się wody i nie potrafię pływać?
Nie byłam w stanie wydać z siebie dźwięku.
- Aniele? - Zaniepokojonym głosem Landon nachylił się przede mną.
- Nie lubię wody. Bardzo. - W moim słabym głosie można było wyczuć panikę.
Mężczyzna chyba zrozumiał, o czym mówię, bo momentalnie na jego twarzy pojawiła się setka emocji do odczytania.
- Do brzegu? - Szybko skwitował.
- Tak. - Nie mogłam przestać patrzeć na ciemną wodę otaczającą nas z każdej strony.
- Przepraszam aniele. Nie miałem pojęcia. Gdybym wiedział... - Zaczął się tłumaczyć.
Mimo ogromnego dyskomfortu, nie mogłam nie docenić jego starań. Bądźmy szczerzy. To było słodkie.
Łódka, cisza, ciepły wieczór i masa gwiazd nad nami. Gdyby tylko nie ta woda.
- Boisz się wody? - Złapał wiosła i zaczęliśmy płynąć do brzegu. Pokiwałam głową na potwierdzenie.
- Patrz się na mnie cały czas. Pomoże.
Przesunęłam wzrok na Dereka. Jego czuły wyraz twarzy dodał mi otuchy i co ciekawe, przestałam panikować.
Gdy byliśmy już przy lądzie, Landon powoli wstał i przeniósł jedną nogę na trawę za nim. Niestety, musiał pośliznąć się na lekko wilgotnej ziemi i wpadł prosto do wody, na szczęście płytkiej. Jednocześnie krzyknęliśmy, gdy łódka zaczęła się chwiać na wodzie.
Odruchowo stanęłam na nogi i ruszyłam do Dereka, żeby mu pomóc. Chcąc wyjść na trawę i pomóc mu wstać, szalupa niebezpiecznie przechyliła się do przodu, a ja razem z nią, lecąc prosto w ramiona Dereka, który nieudolnie próbował złapać mnie wstając na własne nogi. Oboje skończyliśmy w stawie.
Popatrzyłam się Landonowi z przerażeniem w oczy. Przez kilka sekund trwaliśmy w bezruchu, by chwilę później wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Przepraszam. - Próbowałam wykrztusić przez łzy.
- Ja też. Następnym razem wezmę Cię na pustynię. - Żartobliwie odpowiedział, biorąc mnie na ręce i wynosząc z wody na ląd.
Byliśmy całkowicie przemoczeni. Ruszyliśmy szybkim krokiem z powrotem w stronę auta. William, opierający się o bok Bentleya na nasz widok zaśmiał się po cichu. Po czym otwierając nam drzwi, zapytał krótko.
- Chcę wiedzieć?
- Nie. - Obydwoje jednocześnie odpowiedzieliśmy, po czym uśmiechnęliśmy się do siebie. Will podał nam duży koc z bagażnika, po czym ruszyliśmy do wyjścia z parku.
CZYTASZ
The Feeling
Romansa- Dokąd się wybierasz? - Tej chrypy nie da się porównać z żadnym innym dźwiękiem. Można to opisać jako strumień płynnej czekolady. - Jak najdalej od Ciebie. - Mój głos drży, za co się nienawidzę. Łapię za klamkę drzwi. Nie ustępuje. Zamknięte. Kur...