Wypuszczam z płuc przeciągły oddech, powoli podnosząc się z obrotowego krzesła. Cholera, nie chcę dostać jedynki. Nie chodzi tu nawet o to, że bezpowrotnie stracę szansę na to, iż pani Webb mnie polubi. Przede wszystkim boję się reakcji ojca.
— Candice, powiedz nam, kto jest głównym bohaterem książki — prosi nauczycielka.
Opieram dłonie na stoliku, rozcapierzając palce. Jednocześnie oblizuję wargi, by dodać sobie nieco czasu do zastanowienia. Chaotycznym spojrzeniem błądzę wokoło, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, aż po chwili skupiam się na powieści, która leży przed Donovanem. Wytężam wzrok, jednak nie dostrzegam nic, co byłoby choćby nakierowaniem na prawidłową odpowiedź.
— Tak, Candice? — pospiesza mnie pani Webb.
— Ee... Głównym bohaterem książki jest, uhm... — jąkam się, nie mając zielonego pojęcia, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. — Główny bohater tej powieści to... Em...
— Dave Pelzer — podpowiada szeptem Donovan. Marszczę brwi. — Dave Pelzer — powtarza.
Ukradkiem na niego zerkam. Zasłania usta dłonią, najzwyklej w świecie opierając łokieć na stoliku, i patrzy na mnie znacząco. Chyba coś mu się pomieszało, skoro mówi, że bohaterem książki jest jej autor. Albo chce mnie wkopać, bym jeszcze bardziej podpadła nauczycielce.
— Candice, znasz odpowiedź na to pytanie? — niecierpliwi się pani Webb. — Myślę, że nie.
— Nie, ja... — oponuję momentalnie. — Znam odpowiedź.
— A więc powiedz nam, kto jest głównym bohaterem.
Przełykam ślinę. Spuszczam spojrzenie na swoje palce, którymi ze stresu zaczęłam się bawić. Powstrzymuję jęk, kiedy nagle Don boleśnie kopie mnie w łydkę, najpewniej chcąc, bym zwróciła na niego uwagę.
— Dave Pelzer — szepcze ponownie, tym razem jednak wolniej.
Biorę głęboki wdech. O co mu chodzi? Nie zrozumiał pytania? Jego podpowiedź wydaje się być idiotyczna. Co prawda nie sądzę, żeby Don miał powody ku temu, by mnie wkopać, jednak nie ma też po co mi pomagać.
— Candice? — pani Webb unosi brwi, czekając na moją odpowiedź.
Zagryzam wargę, a później wypuszczam spomiędzy ust ciężki wydech. Nie chcę dostać jedynki, ale wolę nie ryzykować ośmieszenia się na tle klasy głupawą odpowiedzią, którą podsuwa mi Donovan. Cóż, sama też nic nie wymyślę.
— Proszę pani, ja... — Zaciskam usta. — Nie znam odpowiedzi.
Pani Webb cmoka z niesmakiem, po czym podchodzi do swojego fotela. Zagląda do dziennika, podczas gdy moje serce bije niespokojnie.
— Mogłam się tego po tobie spodziewać — mówi protekcjonalnie. — Dostajesz jedynkę, Candice. Hm, Donovan, może ty znasz odpowiedź? — Wskazuje długopisem na chłopaka.
Ten zaciska zęby z poirytowania, choć nie do końca wiem, dlaczego. Podnosi się z krzesełka, a ja siadam, od dołu podziwiając jego ciało. Dopiero teraz dociera do mnie, jak dużo czasu musi spędzać na siłowni, ponieważ pod obcisłą, białą koszulką wyraźnie widoczny jest sześciopak, a bicepsy wręcz rozrywają cienki materiał.
Podziwiam ruch jego warg, gdy mówi.
— Głównym bohaterem jest Dave Pelzer — oświadcza z przekonaniem, przez co niespokojnie poruszam się na krześle.
Dociekliwie obserwuję panią Webb, oczekując na jej werdykt. Kobieta przez kilka koszmarnie długich sekund mierzy Dona uważnym spojrzeniem, aż w końcu zaciska usta i zerka do dziennika.
CZYTASZ
Klątwa księżyca
WerewolfCandice nigdy nie miała przyjaciół. Od zawsze jedyną powierniczką jej tajemnic była matka, bo ojciec bez przerwy pracował. Kiedy więc Candice przeprowadza się wraz z rodzicami na peryferia deszczowego miasteczka w Waszyngtonie, ma szczerą nadzieję...