Rozdział XXIII

13.4K 735 179
                                    

Na dole ważna notka!

***

Nie potrafię dokładnie określić, co dzieje się z moim ciałem, ale z pewnością pali się żywym ogniem. Choć wiem, że nasz pocałunek jest nie na miejscu, jest mi zbyt przyjemnie, bym próbowała jakkolwiek oponować.

Nawet nie orientuję się, kiedy w przypływie animuszu moje palce wędrują w górę i wplatają się w miękkie, czarne kosmyki. Pociągam za nie lekko, na co Don jęczy w moje usta. To natomiast sprawia, że moje sutki stają się twarde jak diamenty.

Chłopak obejmuje mnie za talię i przyciąga do siebie, przez co wybrzuszenie w jego spodniach wbija mi się w brzuch. Mimo że normalnie uznałabym to za niepokojące, teraz podnieca mnie to jeszcze bardziej i bezwiednie zaczynam łapczywiej całować Dona.

Zwinnym ruchem podnosi mnie, a więc oplatam go udami, na co reaguje z aprobatą. Jestem zaskoczona tym, jak swobodnie czuję się w tej sytuacji, ale również tym, jak mocno wali moje serce i jak wielką ekscytację czuję.

Donovan przyciska mnie do ściany i gdy już myślę, że zacznie obdarzać mnie jeszcze bardziej płomiennymi pocałunkami, on niespodziewanie się ode mnie odsuwa.

Zarówno moja, jak i jego klatka piersiowa unosi się nierównomiernie, a nasze oddechy są urywane. Patrzę na chłopaka z otwartymi ustami i zmarszczonymi brwiami, ponieważ nie rozumiem, dlaczego przerwał pocałunek.

Czyżby nie było mu tak przyjemnie, jak myślałam?

Don przeciąga palcami po swoich włosach, mierzwiąc je jeszcze bardziej, a potem na chwilę zamyka oczy. Kiedy je otwiera, znajduję w nich jakiś dziwny błysk.

— Przepraszam, nie powinienem — mamrocze. — To był zły pomysł.

Zamieram.

— Muszę iść — dodaje, po czym odwraca się i znika za drzwiami.

Przez kilkanaście długich sekund stoję w miejscu jak otępiała, nie potrafiąc pojąć, co się właśnie wydarzyło. Jestem zdezorientowana i poniekąd zasmucona faktem, iż Donovan uciekł tuż po naszym pocałunku. Co prawda nie ośmielam się nawet myśleć, że mam jakieś wybitne umiejętności w kontaktach usta usta, ale chyba nie jest aż tak źle, by faceci musieli ode mnie uciekać...

W końcu biorę się w garść i spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Krzywię się nieco, a potem przygładzam sterczące kosmyki i podążam w ślady Dona, oddalając się w stronę sali, w której mam teraz zajęcia.

Wprawdzie nie sądzę, że cokolwiek z ów zajęć zapamiętam, ale jeśli nie znajdę czegoś, na czym mogłabym się skupić, moje myśli na powrót podążą w kierunku Donovana. Chcę to zostawić na później; na spokojnie przeanalizować wszystko w domu.

Reszta lekcji jest dla mnie istnym piekłem, bo nie dość, że ciągną się w nieskończoność, to na dodatek bez przerwy myślę o pocałunku z Donem. Jakby tego było mało, czuję się głupio, bo nie zauważam chłopaka ani razu podczas tych kilku nieszczęsnych godzin.

Nie ma go nawet na stołówce, co dociera do mnie po piętnastu minutach bezustannego obserwowania zapełnionej po brzegi sali. Ku mojej rozpaczy Mona zauważa, iż coś się stało, jednak nie daję jej odpowiedzi. Bo co niby mam powiedzieć? Że całowałam się z chłopakiem, a on ode mnie uciekł?

Gorzej być nie mogło.

Moim jedynym pocieszeniem jest fakt, iż Bas nie zjawił się dziś w szkole. Nie chcę utrzymywać z nim bliskiego kontaktu, bo namówił mnie do picia alkoholu. I pocałował. To dla mnie zbyt wiele.

Równo o szesnastej docieram do białego, sztachetowego płotka, a pół godziny później zasiadam wraz z rodzicami do obiadu. Co prawda jestem zaaferowana niedawnym wydarzeniem w męskiej toalecie, ale nie na tyle, by ryzykować kolejny wybuch wściekłości ojca. W związku z tym wiem dokładnie, co powiedzieć tacie, gdy pyta mnie o dzisiejszy dzień, a on na szczęście nie nabiera żadnych podejrzeń.

Odrabianie zadania domowego zajmuje mi dziś o wiele więcej czasu niż zwykle, gdyż nie mogę się skoncentrować, a o prysznicu to już w ogóle nie wspominam. W końcu ląduję na łóżku z zamiarem przeanalizowania dzisiejszego zajścia.

Czy zrobiłam coś nie tak?

Cóż, Donovan nie wydawał się być niezadowolony podczas naszego pocałunku, a wręcz domagał się więcej. Ponadto wyraźnie czułam, jak jego pęczniejący członek wbija mi się w podbrzusze. Zatem stwierdzenie, iż popełniłam jakiś błąd, raczej można wykluczyć.

Don powiedział po pocałunku, że nie powinien był tego robić. Z jakiego powodu? Po prostu uważał, że jest to nie na miejscu czy może kryje się za tym coś więcej? Może ma dziewczynę? Albo kogoś, kogo... 

Robi mi się niedobrze na samą myśl o tym, więc czym prędzej wymazuję z głowy wyobrażenia o Donovanie w intymnej sytuacji z nieznajomą dziewczyną. 

Biorę głęboki wdech, przekręcając się na plecy. Układam się na wznak i poczynam wgapiać się w sufit, jakby mógł dać odpowiedź na dręczące mnie pytania. Po chwili jednak uświadamiam sobie, iż jest to zupełnie bezsensownym zajęciem, zatem znów zaczynam myśleć o Donie.

Wtem zza okna dobiega mnie donośne wycie, przez co aż się wzdrygam. Dźwięk jest tak głośny, że mam wrażenie, iż wilczur znajduje się tuż przed moim balkonem. Chcę zamknąć do niego drzwi, tak na wszelki wypadek, w związku z czym pospiesznie człapię w jego stronę.

Kiedy jednak wyglądam za ramę, zamieram z przerażenia.

Moje oczy stają się okrągłe jak spodki, a serce przyspiesza bicia. Wbrew pozorom miałam nadzieję, iż wilk nie będzie tak blisko. On natomiast znajduje się między pobliskimi drzewami, niecałe dziesięć metrów od domu. 

Z tej odległości dostrzegam o wiele więcej szczegółów, niż poprzednimi razy. Przede wszystkim jest o wiele większy i wydaje się mieć bardzo gęstą sierść. Jest całkowicie czarna, nawet na ogromnych łapach. Przenoszę spojrzenie wyżej i mimowolnie głośno przełykam ślinę, gdy spostrzegam brązowe oczy. 

Nie mam pojęcia, dlaczego wzbudzają we mnie tyle emocji, ale nagle gardło schnie mi na wiór, a dłonie zaczynają drżeć. 

Otrząsam się z letargu i błyskawicznie robię krok w tył, po czym zatrzaskuję za sobą drzwi balkonowe. 

Nie zamykam ich na kluczyk ze względu na fakt, iż bardziej przydatne wydaje mi się skrycie pod kołdrą. Gonię więc w stronę łóżka i wskakuję na materac, starając się unormować szybkie bicie serca.

Mija dobre kilka minut, nim udaje mi się opanować szalejące emocje. Mimo to niedługo dane jest mi cieszyć się tym faktem, ponieważ po chwili zza okna daje się słyszeć szelest. Z niepokojem podnoszę się i wyciągam głowę, chcąc dojrzeć sprawcę niepokojącego dźwięku. 

Jakież jest moje zdziwienie, kiedy dostrzegam Donovana, który właśnie wdrapuje się na mój balkon.


***

Miałam dodać ten rozdział w środę, lecz mam do was ważne pytanie. Niekoniecznie się nim posłużę, ale po prostu chcę znać wasze zdanie. Jakie wolicie zakończenia — szczęśliwe czy nieszczęśliwe?

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek. ;)

Do napisania!

Klątwa księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz