Rozdział XXV

13.1K 750 110
                                    

Don oblizuje dolną wargę, a mój wzrok momentalnie zaczyna śledzić ruchy jego języka. Od razu robi mi się gorąco, a tętno przyspiesza, tym bardziej, że chłopak jest tak blisko mnie. Mam ogromną chęć, by chwycić go za brzeg koszulki, która w boski sposób opina jego mięśnie, a potem przyciągnąć i połączyć nasze usta.

Otrząsam się z letargu dopiero, gdy wyczuwam na sobie spojrzenie Donovana. Unoszę wzrok na jego brązowe tęczówki, które błyszczą teraz rozbawieniem. W jednej chwili moje policzki zabarwiają się na purpurowo, bo uświadamiam sobie, iż zrobił to specjalnie.

Odchrząkam, po czym pospiesznie odpycham go i przedzieram się obok. Staję na środku pokoju, nie bardzo wiedząc, jak powinnam się zachować. Cichy śmiech Dona, rozbrzmiewający za mną, dodatkowo wzbudza moje zawstydzenie. 

Mimo że nawet w mojej głowie wydaje się to głupie, przyklękam na chłodnych panelach tuż przy komodzie i trzęsącymi się dłońmi zaczynam w niej przebierać. Nie szukam niczego, po prostu nie potrafię spojrzeć teraz Donowi w oczy.

— Dlaczego kupiłaś tego kaktusa? — pyta po chwili ciszy.

Zamieram, ale po ułamku sekundy na powrót poczynam przewracać ubrania w komodzie. Nie chcę udzielać odpowiedzi, ponieważ mogłaby go ona zranić. W końcu kupiłam tę roślinę z zamiarem maltretowania jej.

— Wiem, że mnie słyszysz — dodaje, jednocześnie podchodząc.

Poruszam się niespokojnie, kiedy przysiada nieopodal mnie i poczyna śledzić ruchy moich dłoni. Czuję ciepło bijące od jego potężnego ciała, przez co moje serce znów przyspiesza bicia. 

— Odpowiedz — nakazuje.

Wzdycham ciężko, po czym spoglądam mu w oczy. Jest wyraźnie skonsternowany moim milczeniem i z pewnością nie zamierza odpuścić. Prędzej czy później i tak będę musiała wyjawić mu prawdę.

— Bo mi ciebie przypominał — wyznaję cicho.

Chłopak przerzuca na mnie spojrzenie, jednak ja momentalnie odwracam głowę.

— Spójrz na mnie — mówi łagodnie, zapewne nie chcąc mnie wystraszyć. 

Kiedy nie wykonuję jego polecenia, delikatnie chwyta mnie za brodę i odwraca moją głowę tak, że jestem zmuszona spojrzeć mu prosto w oczy. Jego palce przez cały czas znajdują się na moim podbródku, a ten niby nic nieznaczący dotyk sprawia, że żołądek zaciska mi się w supeł.

— W czym mnie przypominał? — kontynuuje nieco zmartwiony.

Wzruszam ramionami.

— Miałam wrażenie, że ranisz tak samo jak on — mamroczę. — Kiedy kogoś chwycisz, zostawiasz tylko rany i ból.

Moje stwierdzenie najwyraźniej zbija go z tropu, ponieważ zrywa kontakt z moją skórą i długimi palcami przeciąga po swoich włosach. 

— Teraz też tak myślisz? — Znów na mnie spogląda.

— Ja... nie wiem.

Na moje słowa Don staje się jeszcze bardziej zasmucony. Czuję ucisk w sercu, widząc go takiego. Chciałabym jakoś sprawić, by uśmiech znów zawitał na jego przystojnej twarzy, ale nie mam pojęcia, jak to uczynić.

— Nienawidziłaś mnie? — Jego oczy błyszczą rozpaczą.

Nie chcę kłamać.

— Nie dawałeś mi powodów, bym mogła cię lubić. 

Chłopak odwraca głowę w kierunku balkonu, najpewniej próbując to wszystko przemyśleć. Poniekąd żałuję, że wyznałam mu, co leży mi na sercu, ponieważ może uznać, iż nie jestem warta jego towarzystwa i postanowi dać sobie spokój.

Nie przepadam za nim, ale w jakiś dziwny sposób mnie intryguje. Nie chciałabym więc, by zniknął z mojego życia, mimo że wiele razy mnie skrzywdził.

— Wiesz, ja...

— Nie miałem pojęcia, że tak bardzo raniło cię moje zachowanie — wchodzi mi w słowo. — Gdybym wiedział, starałbym się być milszy. 

Uśmiecham się blado.

— Nie szkodzi. Przyzwyczaiłam się już, że wszyscy są wobec mnie okrutni.

— Przestań — jęczy, ponownie mierzwiąc swoje gęste włosy. — Nie mogę tego słuchać.

Spuszczam wzrok na swoje palce, jakby były najciekawszą rzeczą na świecie. Nie wiem, jak powinnam się teraz zachować. W sumie kiedy w grę wchodzi Donovan, nigdy nie wiem, co powinnam powiedzieć ani jak postąpić.

— Nie chcę być powodem twoich zmartwień — oświadcza po chwili.

Poczynam wpatrywać się w niego ze skonsternowaniem.

— Chcę, byś była szczęśliwa i zapomniała o tym, jak źle cię kiedyś traktowano. Może nie ja powinienem to robić... — Moje serce przestaje bić. — Ale chcę pokazać ci, że możesz być szczęśliwa.

Nie mam pojęcia, jak odpowiedzieć na jego wyznanie. Szczerość Dona zrobiła na mnie niemałe wrażenie, a świadomość, że to on chce sprawić, bym była szczęśliwa, dodatkowo pobudza do życia motylki w moim brzuchu. 

Chcę się jakoś odwdzięczyć Donowi za tę obietnicę. Odwracam się przodem do niego i otwieram usta, by coś powiedzieć. Nic jednak się spomiędzy nich nie wydobywa. Dawno nie znalazłam się w sytuacji, kiedy słowa byłyby zbędne, a teraz czuję, że wręcz nie powinnam się odzywać.

Źrenice chłopaka robią się większe w momencie, gdy moje dłonie lądują na jego udach. Podpieram się na nich i powoli, z sercem walącym w piersi jak oszalałe, przybliżam się do Dona.

Zatrzymuję się na milimetry przed jego ustami tak, że czubki naszych nosów się stykają. Ciepły, miętowy oddech owiewa moją twarz, kiedy Don mówi zachrypniętym głosem:

— Na pewno wiesz, co robisz?

Uśmiecham się tylko, a potem łączę nasze usta w pocałunku, tym samym pozostawiając jego pytanie bez odpowiedzi. 

Chłopak w jednej chwili obejmuje mnie mocno w talii i wciąga na swoje kolana. Całuje mnie zachłannie, a ja mu się odwdzięczam. W tej chwili nie pragnę niczego innego. Mam wrażenie, jakby wszystkie moje troski i obawy nagle się ulotniły.

Wsuwam palce we włosy Dona i lekko pociągam za ich końcówki, na co chłopak jęczy w moje usta. Przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej, jakby bał się, że postanowię się odsunąć. 

Jestem tak blisko niego, że czuję szybkie bicie jego serca, a kropelka potu spływa pomiędzy moimi piersiami na wskutek ciepła, jakie zewsząd mnie otacza. To zadziwiające, jak gorąca jest skóra Donovana, ale podoba mi się to.

Podoba mi się też sposób, w jaki jego miękkie usta całują linię mojej szczęki, doprowadzając mnie do szaleństwa, i jego ciche warczenie, gdy przejeżdżam palcami po rozgrzanej skórze jego pleców.

Wprawdzie mieliśmy bliżej się poznać, może zaprzyjaźnić, ale równie dobrze możemy zacząć od jutra. Teraz ani myślę przypominać mu, że nie powinniśmy się całować. Może jestem samolubna, ale jest mi zbyt przyjemnie.

I w żadnym wypadku nie zamierzam się odsunąć.


***

Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę. ;)

Do napisania!

Klątwa księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz