Pomieszczenie pachniało jak hamburgery.
Nienawidził tego. Nienawidził tego zapachu tak bardzo i nienawidził wszystkiego i chciał tylko płakać.
Może to był fakt, że światła w tej restauracji fast food świeciły tak jasno, że przyprawiały go o ból głowy? Może, ale teraz siedział na twardym krześle, jego telefon pływał, drwił z niego w szklance coli. Zrobił grymas odpychając to od siebie, mimo zdezorientowanych spojrzeń, które posyłali mu nieznajomi siedzący nieopodal. Czuł się obrzydliwie, czuł się tak obrzydliwie i jego klatka piersiowa bolała, jakby ktoś wbijał tam noże.
"Nie, nie nie nie nie." Wyszeptał pocierając tył swojej szyi i zacisnął swoje oczy, starając sobie przypomnieć dlaczego był szczęśliwy przed tym. Dlaczego był kiedykolwiek szczęśliwy?
Harry cierpiał, był tak bardzo zraniony i ta jedna osoba, o którą troszczył się najbardziej na świecie to spowodowała.
Jego śmiech, jego cudowny, muzykalny śmiech był tak czysty przez telefon. Ale nie był spowodowany przez niego. Był spowodowany nowym przyjacielem Louisa, przyjacielem z zadymionymi, brązowymi oczami i pluszowymi, różowymi ustami. Przyjaciela, który dodał Harry'ego na Facebooku w minucie, kiedy Louis powiedział mu o Harrym.
Nazywał się Mitchell. Miał kudłate, czarne włosy, a Harry nigdy nie mógł ułożyć swoich dzikich loków i te brązowe oczy, z którymi Harry nigdy nie mógł się równać. Jego rzęsy miały mile długości; Harry mógł sobie wyobrazić Louisa, jak się w nie wpatruje, podziwiając je bez ani jednej myśli o Harrym, nawet z tyłu jego głowy.
Minęło cztery miesiące odkąd Harry ostatni raz widział Louisa osobiście, ale czuć było, jakby to była wieczność. Harry płakał, kiedy zobaczył parę Vansów w swojej szafie, albo nawet gdy zobaczył słońce.
Rozmowy na Skype kiedyś odbywały się każdej nocy i Louis droczył się z nim przez ekran, jego niebieskie oczy błyszczały mimo ciemności w jego pokoju w akademiku. Było tak dużo czułości w jego oczach, tyle miłości i troski i Harry mógł poczuć, jak jego serce puchło za każdym razem, kiedy zobaczył ten jasny uśmiech, który był zarezerwowany tylko dla niego. Wiercił się pod laptopem na swoich udach, czując ból w ręce przez Louisa.
Ból w jego sercu zawsze tam był. To było stałe przypomnienie, że Louis wyjechał na studia, śmiejąc się ze swoimi nowymi przyjaciółmi i wygrywając każdy mecz, który zagrał. Ale wkrótce, ten ból był wszędzie, był w jego brzuchu, szczególnie.
Zaczynał wierzyć, że to wszystko to była jego wina. On był powodem dlaczego Louis zaczynał o nim zapominać. Po pierwsze, to była jego wina, że był tak załamany tym wszystkim.
Powinien wiedzieć od pierwszego dnia, w którym zobaczył Louisa, że był niebezpieczeństwem, które było głęboko pogrzebane w tych bladych, niebieskich oczach, które zamierzały go zranić. Miał być odrzucony, Louis miał go zostawić i zabrać część Harry'ego ze sobą. Wziął jego śmiech, wziął śmiech Harry'ego i jego całą pewność siebie i jego serce.
Harry wstał, czując jak jego oczy na moment się zamykają i ogarnęło go zmęczenie. Nie przespał porządnie nocy, odkąd Louis wyjechał. Jego poduszka nadal pachniała boleśnie jak Louis i to nie powinno być bolesne, ponieważ Louis powiedział, że nadal są razem, że nadal kocha Harry'ego.
Harry mu wierzył, ale to było wtedy, kiedy Louis był tak miły i tak dobry dla niego, kiedy Louis łapał jego dłoń, kiedy spacerowali i kiedy całował go, dopóki nie zabrakło mu tchu. Kiedy Louis śledził bezsensownie ścieżki na jego plecach, gdy leżeli w łóżku Harry'ego po tym, jak wrócili do domu po szkole.
YOU ARE READING
i sleep naked ➸ larry stylinson (polish translation) KOREKTA
Fanfiction"Jesteś taki malutki." Żeby udowodnić swoją rację, Louis ścisnął mocno Harry'ego w swoich ramionach, a Harry przytulił się do klatki piersiowej Louisa możliwie jak najbliżej. "Moja śliczna laleczka z papieru." A kiedy Louis przytulił go ponownie, s...