Harry nie wiedział dlaczego jego nadgarstki nadal swędziały, chociaż to były krwawiące, otwarte rany. Szkody zostały już wykonane, ale on nadal chciał poczuć więcej bólu. Chciał poczuć więcej bólu, gdy Louis wymaszerował z pokoju, ale rzecz w tym, że nie słyszał zamykania się drzwi wejściowych. Może to przez burzę szalejącą na zewnątrz.
Harry chciał cierpieć. Chciał cierpieć, by rozproszyć się od okropnego, potwornego bólu w swojej klatce piersiowej. Słowa Louisa były dosłownie jak pchnięcia nożem, rozdzierając cienką warstwę jego pancerza, którego był w trakcie budowania. Rozdzierało go to do kości i teraz przez to krwawił.
Harry wziął głęboki oddech, drapiąc paznokciami po otwartych ranach na nadgarstkach i palcach. Trząsł się albo z bólu, albo dlatego, że za każdym razem kiedy miał napad lękowy czuł gorąco i zimno w tym samym czasie.
Piekło. Tak, bardzo piekło. Ale to nie było wystarczające. Nadal tak bardzo cierpiał w środku i ten ból nie było nawet blisko w porównaniu do tego, co czuł.
Nagle uderzył pięściami o ścinę obok niego i to było bolesne. Ale było to czuć dobrze.
Więc walił w ścianę w kółko i w kółko, dopóki nie usłyszał głośnego głosu, zaraz przed głośnym grzmotem.
"Przestań! Cholera Harry, o mój Boże, cholera, Harry, przestań! Proszę!"
Harry nie przestał, uderzał i uderzał, dopóki nie poczuł, że jego knykcie były złamane; były dosłownie zdrętwiałe.
Nadal to robił i zaczął się miotać, kiedy palce owinęły się wokół jego przedramienia i próbowały zapanować nad jego rękoma. Wydał z siebie krzyk, gdy został odciągnięty od ściany i zaciągnięty do swojego pokoju.
"Nie!" Zawołał Harry. "Puść mnie, puść mnie! Nienawidzę cię!"
"Kochanie jest okej, po prostu się połóż, uspokój się, śpij." Powiedział powoli Louis, sięgając ręka i wtapiając palce w spocone loki Harry'ego, delikatnie za nie pociągając. Zazwyczaj byłoby to pocieszające, ale zapach miodu przytłaczał Harry'ego. Louis także się pocił; jego oddech był ciężki i jego oczy były zaczerwienione. Harry odepchnął każdą myśl o pięknie i postanowił, że Louis był brzydki. Louis był tak cholernie brzydki. Pachniał jak ten okropny, męski pot i proszek do prania, co przyprawiało go o mdłości i jego niebieskie oczy powodowały ciarki wzdłuż jego kręgosłupa.
"Nie zamierzam spać!" Krzyknął Harry, przepychając się łokciami tak mocno, jak tylko mógł w jego brzuch, ten brzuszek, którego znał każdy cal. Louis wyciągnął do niego rękę, którą Harry znał na pamięć, te opalone ramiona w których zasypiał Harry. "Nie dotykaj mnie! Proszę, proszę nie dotykaj mnie." Czknął Harry, jego ton zmienił się ze wściekłego na błagalny. "Proszę Louis, nie."
"Przepraszam."
Harry spojrzał na niego, przesuwając się na drugi koniec swojego łóżka i o mało co nie spadł. "Nie, nie przepraszasz. Nie jest ci przykro, jeśli byłoby ci przykro to byś, to byś mnie nie zdradził, zdradził, zdradziłeś mnie, zdradziłeś mnie, zdradziłeś mnie."
"Harry ja-"
"Zdradziłeś. Mnie."
"Harry! Daj mi wyjaśnić!" Był tam jakby jakiś rodzaj żalu w jego załzawionych, niebieski oczach, które patrzyły na Harry'ego. "Ja-"
"Proszę, po prostu wyjdź!" Wykrzyknął poirytowany Harry.
"Pozwól mi zobaczyć twoje nadgarstki." Powiedział delikatnie Louis. "Możesz mnie nienawidzić ile chcesz, ale proszę, pozwól mi zobaczyć twoje nadgarstki. Wiem, że nie zasłużyłem żeby nawet na ciebie patrzeć w tej chwili, ale proszę. Dla mnie."
YOU ARE READING
i sleep naked ➸ larry stylinson (polish translation) KOREKTA
Fanfiction"Jesteś taki malutki." Żeby udowodnić swoją rację, Louis ścisnął mocno Harry'ego w swoich ramionach, a Harry przytulił się do klatki piersiowej Louisa możliwie jak najbliżej. "Moja śliczna laleczka z papieru." A kiedy Louis przytulił go ponownie, s...