fifty seven

1.8K 177 251
                                    

"Harry?" Spytał Louis trzęsącym się głosem, biorąc krok w tył od wyższego chłopaka, jego oczy krążyły między Stanem a Harrym. Harry odwrócił się, by spojrzeć na Stana i ten ironicznie się uśmiechał, jego ciemne oczy były spokojne, gdy wpatrywał się w Louisa.

"To dlatego zamknął drzwi na klucz."

Harry poczuł jak jego serce łomocze. "Nie zamknąłem drzwi, Stan to zrobił." Mówił prawdę. Tak długo, jak był szczery było okej. Tylko marzył, żeby te wszystkie złe rzeczy nie działy się w urodziny Louisa.

Louis wziął krok w tył jeszcze raz, jego warga drżała, kiedy próbował utrzymać kontakt wzrokowy z Harrym, który patrzył na ziemię i niebo i wszystko, tylko nie na pięknego chłopaka stojącego przed nim. Wiatr rozwiewał jego loki i wzdrygał się, kiedy śnieg przyczepiał się do jego policzków i włosów. Światło dawał jedynie samochód Stana i kolorowe światełka w lokach Harry'ego.

"Pocałowałeś Stana, Harry?"

Szczerze, Harry nie znał odpowiedzi na to pytanie. Louis go pytał czy to zainicjował? Ponieważ odpowiedź na to pytanie brzmiałaby nie. Ale jeśli pytał czy ich usta się dotknęły, jeśli naprawdę się pocałowali, wtedy ta odpowiedź brzmiałaby tak, niestety.

Zdecydował, że to było to drugie i wiedział, że Louis nie lubił wdawać się w szczegóły i nie chciał, żeby Louis go źle zrozumiał.

"Tak, pocałowaliśmy się." Wyszeptał Harry, kuląc się, kiedy Louis złapał się za tył szyi, odwracając i kopiąc stopą w koło najbliższego samochodu. "Louis." Powiedział cicho Harry.

Louis zignorował go, krzycząc łańcuszek przekleństw w powietrze, zanim odwrócił się do Stana. "Dlaczego go pocałowałeś, Stan?" Spytał, jego głos był niesamowicie spokojny i jego niebieskie oczy ściemniały do głębokiego, zimnego koloru. "Czy ty naprawdę myślisz, że on wie co robi? Czy wiesz jak cholernie delikatny jest ten chłopak?" Jego złość i ton rósł z każdym słowem, z każdym krokiem, gdy zbliżał się do Stana.

Stan utrzymał swój spokój mimo, że Harry widział że trząsł się z zimna. Harry nie wiedział co się działo, ale wiedział, że nie podoba mu się ton, którego używał Louis i nie podobał mu się sposób, w jaki Louis o nim mówił.

"Louis, nie jestem delikatny." Harry zmarszczył brwi, oplatając się ramionami i przygryzając wargę. "Jak możesz tak mówić?"

Stan się wtrącił. "Wiesz Lou, mogę go uderzyć by zobaczyć jak naprawdę jest delikatny. Wtedy nie będziecie musieli się o to kłócić."

Louis wyglądał jakby bardzo, bardzo próbował utrzymać swój spokój, ale Harry również wiedział, że po tym lek nie był wystarczający, by odegrać swoją robotę. Harry miał nadzieje, że Stan lubił oglądać ich w najgorszym stanie ich psychicznych chorób. Louis miał problemy ze złością i Harry nie miał umysłu, by nawet interpretować co do cholery się działo. Oh, co to było za cudowne dopasowanie.

"Stan, dlaczego tutaj jesteś?" Louis położył rękę na swoim biodrze. "Nikt do cholery cię tu nie chce, nikt, nie Harry, nie ja." Spojrzał na Harry'ego, jego spojrzenie odrobinę zakłopotane i nerwowe. "Prawda, Harry?" Jego głos załamał się na końcu, oddychał w ciężki sposób i oczywista złość w jego oczach sprawiła, że Harry zająknął się swoimi słowami.

"Uhm, erm, tak myślę." Wyszeptał.

"Harry, bądź pewny siebie chociaż raz!" Louis krzyknął, uderzając głośno w bok samochodu Stana powodując, że Harry się wzdrygnął. "Nawet nie wiesz jak sformować zdanie, albo stanąć w swojej obronie! I nawet nie możesz wyglądać na zawstydzonego za cholerne zdradzenie mnie! Myślisz, że jak się przez to czuje?! Jak możesz robić to w moje urodziny, w święta, w dzień, w który zamierzałem, zamierzałem..." Louis przerwał. Jego oczy lśniły od łez, jego ręce trzęsły się i następną rzeczą był śmiech Stana.

i sleep naked ➸ larry stylinson (polish translation) KOREKTAWhere stories live. Discover now