Harry otrzymał wiele dziwnych spojrzeń, kiedy wbiegł do budynku. Wyglądał podobnie do hotelu; była recepcja i kilka krzeseł. Harry przeszedł obok pary, która zawierała umowę z osobą przy recepcji. Byli oczywiście podekscytowani, prawdopodobnie był to ich pierwszy, wspólny 'dom'.
"Idę, Lou." Harry wymamrotał do telefonu, ale chłopak był zbyt pijany, by coś zrozumieć. Ciągle coś mówił, co przez połowę czasu nie miało sensu. "Po prostu tam zostań, zostań tam gdzie jesteś." Wszedł do windy i w minucie gdy to zrobił, jego buty stukały o podłogę.
Muzyka, spokojna, wesoła muzyka była frustrująca i próbował ją zignorować, ponieważ Louis był na dachu i był w stanie zrobić wszystko, kiedy on utknął w tym ciasnym pomieszczeniu. Przebiegł palcami przez swoje loki, biorąc głębokie oddechy i tak bardzo próbował nie płakać.
"...myślisz że bolałoby, jeśli skoczyłbym na zaparkowany tam samochód? To nie taka daleka odległość, wiesz?" Mówił Louis i Harry potrząsnął głową, czując jak jego serce wali na tę myśl.
"Louis, nie, nie rób tego. Nie nie nie nie Louis nie."
Mógł poczuć jak panika wypełnia jego umysł mimo, że tak desperacko próbował to zignorować. Bez znaczenia jak mocno się skupiał, jego umysł nadal wirował i nienawidził tego uczucia. Było to słabe, próżne uczucie i chciał, żeby odeszło i mógł normalnie oddychać.
Ale nie odeszło, właściwie pogorszyło się z Louisa niezwykle spokojnym głosem, który również był drżący od łez.
Harry wiedział, że jego kolana mogą się poddać, prawie to zrobiły, kiedy w końcu wszedł na ostatnie piętro i zobaczył kilka schodków, które prowadziły na dach.
"Louis!" Krzyknął do telefonu, jego głos odbił się echem w pustym, dość ciepłym budynku. Zataczał się na schodach, kiedy powstrzymywał swój szloch i rozglądał się dokoła za Louisem. "Louis Louis Louis nie nie umieraj, do cholery, nie umieraj, nie mogę tego znieść." Zadławił się, potykając się o praktycznie wszystko na swojej drodze, kiedy próbował i nie udało mu się skupić, żeby kompletnie nie odleciał, jak zawsze mu się to zdarzało, kiedy denerwował się jak teraz.
Na zewnątrz było wietrznie, tak wietrznie, że Harry założył swój kaptur od bluzy na głowę i kichnął.
"Twoje kichnięcia są takie urocze."
Harry odwrócił się, odsuwając swój telefon od ucha i pozwalając swoim łzom wypłynąć, gdy zobaczył Louisa.
Minęło tak dużo czasu, odkąd widział te błyszczące, niebieskie oczy, które teraz świeciły, ponieważ był pijany. Louis uśmiechał się do niego, jego głowa zadarta naprawdę wysoko i jego oczy były niemal przymknięte. Harry mógł poczuć, jak jego serce trzepocze, ponieważ wow, był uroczy, ale co nie było urocze to fakt, że jego nogi zwisały z krawędzi.
To nie była nadzwyczajna rzecz; dużo osób lubiło siedzieć na krawędzi budynku i cieszyli się widokiem. Ale Louis był pijany i oznaczało to, że jeden zły ruch mógł go zabić i Harry na to nie pozwoli.
"Louis." Powiedział trzęsącym się głosem, próbując zachować spokój. "Louis, Louis Louis nie rób tego."
"Nie zamierzasz mi podziękować za skomplementowanie twojego kichnięcia czy..." Przerwał Louis, zanim wybuchł śmiechem.
"Louis." Harry powstrzymał uśmiech, czując kojące ciepło w swojej piersi. "Louis, możesz mnie przytulić?" Miał nadzieję, że Louis odejdzie od brzegu, ale również cholernie chciał się przytulić.
Louis potrząsnął swoją głową i guz w gardle Harry'ego powrócił.
"Chcę skoczyć, będzie tak zabawnie Harry, tak zabawnie i możesz do mnie dołączyć." Zmarszczył swoje brwi, zanim się poprawił. "Nie, nie chcę żebyś skakał, jest za zimno aniołku*."
YOU ARE READING
i sleep naked ➸ larry stylinson (polish translation) KOREKTA
Fanfiction"Jesteś taki malutki." Żeby udowodnić swoją rację, Louis ścisnął mocno Harry'ego w swoich ramionach, a Harry przytulił się do klatki piersiowej Louisa możliwie jak najbliżej. "Moja śliczna laleczka z papieru." A kiedy Louis przytulił go ponownie, s...