Harry naprawdę kochał deszczowe dni.
Dzisiaj padało, całkiem mocno i brutalnie uderzało o okna.
Harry mógł usłyszeć stałe grzmoty, jakby to było tło muzyczne dla łomoczącego deszczu. Owinął koc wokół swoich ramion, chłodne powietrze powodowało, że wewnątrz również było zimno. Jego mamy nie było w domu; już nigdy więcej jej nie było. Harry mógł tylko przypuszczać, że pracuje, albo jest na zakupach. Miał przeczucie, że nadal widuje się z Rossem, ale miała do tego prawo i to nie była sprawa Harry'ego.
Cóż, to była jego sprawa, dopóki jego mama go od siebie nie odsunęła.
Harry siedział na kanapie, telewizor ściszony naprzeciwko niego na jakieś kreskówce. Trzymał swój kubek w dłoniach, pozwalając ciepłu herbaty przesączać się przez jego skórę. Wyglądało na to, że Harry może obecnie tylko pić; kiedy jadł, nie było to wiele.
Rozmawiał znów na Skype z Louisem i zdecydował, że nie ściągnie swojej koszulki. Louis znów nazwał go aniołkiem, ale to nie było przekonujące i jakby... jakby mówił to z przyzwyczajenia. Harry wiedział, że Louis uważał że był gruby, wiedział.
Harry przełknął herbatę, czując gorącą ciecz powodującą ciepło w jego klatce piersiowej, które rozprzestrzeniło się po jego całym ciele. Dom pachniał detergentem do prania; Harry pozamiatał i wyczyścił cały dom, zanim zrobił pranie.
Harry starał się nie wędrować myślami do miejsc, gdzie nie chciał iść, ale to było dość trudne, kiedy nie miał nic do roboty, bo był to piątkowy wieczór i Zayn i Niall wychodzili gdzieś. Jego serce bolało za każdym razem, kiedy pomyślał o tym, że go teraz ignorują; ale wiedział, że był utrapieniem. Nie chcieli go tutaj. Kto by chciał brzydką, grubą, wrażliwą osobę kręcącą się wokół przez cały czas? Harry wiedział, że jego przyjaciele nie lubili jego zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych albo lęków, które były spowodowane przez aspergera.
Harry nie zdawał sobie sprawy że płacze, dopóki łza nie spłynęła do jego gorącej herbaty powodując, że powierzchnia odrobinę zafalowała. Położył swoje palce pod oczami, czując gorącą, szczypiącą wilgoć, która sygnalizowała, że faktycznie płakał. Szybko zamrugał oczami biorąc duży łyk i próbując zniwelować ból w swojej klatce piersiowej przez niemyślenie.
Ale była ta osoba, która zawsze była w kącie jego zaśmieconego umysłu. Ostatnim razem, kiedy Harry go widział miał na sobie te okulary, które idealnie otaczały jego cudowne niebieskie oczy. Jego usta były ciemnoczerwone przez kamerę i jego powieki były zabarwione jasnym, liliowym kolorem, prawdopodobnie przez brak snu. Jego nos był tak perfekcyjny jak zawsze i jego rzęsy po prostu wyglądały na niezwykle długie.
"Jesteśmy nadal okej?" Louis go zapytał, ogarniając swoją grzywkę ze swojego bladego czoła, jego brwi zmarszczone.
"Tak." Harry wyszeptał w odpowiedzi, ściskając boki swojego laptopa niewiarygodnie mocno i musiał się starać, by go nie zatrzasnąć. Więc mocno przygryzł swoją wargę, dopóki nie poczuł krwi. Louis nie zdawał się zauważać, że był zasmucony, albo go to nie obchodziło.
"Myślałem, żeby kiedyś przyjechać w odwiedziny." Kontynuował Louis, pochylając się bliżej do kamery.
"Tak." Harry znowu powiedział.
"I może mógłbym zabrać Mitchella. Tak jakby chcę, żebyś go poznał."
"Tak."
Najgorszą rzeczą tej rozmowy było to, że Louis wylogował się ze Skype, zanim Harry miał szansę by zrobić ich zwyczaj 'wyślij buziaka do kamery'. Siedział tam, bez ruchu z palcami na swoich ustach i rumienił się i miał nadzieję, że Louis nie widział, że zaczynał to robić.
YOU ARE READING
i sleep naked ➸ larry stylinson (polish translation) KOREKTA
Fanfiction"Jesteś taki malutki." Żeby udowodnić swoją rację, Louis ścisnął mocno Harry'ego w swoich ramionach, a Harry przytulił się do klatki piersiowej Louisa możliwie jak najbliżej. "Moja śliczna laleczka z papieru." A kiedy Louis przytulił go ponownie, s...