Chapter 1

2K 49 11
                                    

Słuchajcie... wiem że te pierwsze rozdziały są słabe ale te dalej są lepsze :) Nie opuszczajcie mnie za to że pierwsze są nie udane. Spróbuje je poprawić jak będę miała chwilę :) Miłego czytania.

Kofam was <3333

***&***

Siedziałam na łóżku i rozmyslalam co spakować. Kiedy drzwi do mojego pokoju lekko sie odtworzyły, odrazu podniosłam głowę i ujrzałam moją mamę. Jej czarne włosy delikatnie opadały jej na twarz, przykrywając jej lśniące, brązowe oczy.

- Kochanie ja wiem, że sie denerwujesz i ogólnie nie wiesz co ze sobą zabrać na ten...tą wycieczkę, ale powinnaś sie streszczać.

Usiadła obok mnie na łóżku. Zgarniając kosmyki włosów opadajacych mi na twarz, powiedziała:

- Co sie dzieje? Bardzo sie denerwujesz? Wiem, że to było trudne by roztać sie ze swoją starą szkołą, ale...- zamilkła.

Wcale nie było to trudne i ona o tym wiedziała. Dziewczyny w zeszłej szkole były okropne. Posunęły sie do oskarżenia mnie o kradzież!

Chciałam pobyć sama. Sama z czterama ścianami. Nie wiedziałam tylko jak to najłagodniej powiedzieć mamie.

- ...- patrzyłam jej w oczy- myśle, że zacznę sie pakować. Chciałabym taż pomyśleć... W samotności.

Popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Odwrocilam sie szybko do ściany.

- Przepraszam- mruknęłam i podeszłam do szafy. Szybko udałam że wybieram jakieś ubrania.

- Rozumiem- wyszła.

Znów usiadłam na łóżku i wparywalam sie na przymknięte drzwi.

Wstałam i wpakowalam pare bluzek i jeansów do walizki. Delikatnie gladzilam

nazwy na walizce. "Paryż ", "Kanada " , "Rzym ".

Spakowaną walizkę postawiłam na podłodze a sama przebralam sie w pijame. Wysunęła sie pod kołdrę i zamknęłam oczy. Zasnęłam.

Następnego dnia mama pomogła mi z walizką i zawiozła mnie na parking na, którym czekał już autokar. Dwu piętrowy autobus był kompletnie pusty, a na parkingu niebylo żadnych innych uczniów. Spojrzałam na godzinę w telefonie i zauważyłam ze jestem dużo za wcześnie. Mama już odjechała. Nie chciałam żeby ze mną czekała. Było zimno. Więc zaczęłam nalegać i zapewniać ,że wszystko jest dobrze, a ona powinna już jechać.

Wiatr drapal moje czerwone policzki mocnymi podmuchami jak szponami ,a chłód przenikał moje ciało jak woda w gąbkę. Czułam sie źle, ale nie dałam tego po sobie poznać.

Oparłam sie o ogrodzenie a obok postawiłam swoją walizkę. Tak oparta wpatrywalam sie w kierowcę autobusa, który rozmawiał z kimś przez telefon, wyraźnie nie zadowolony.

Wyszedł z pojazdu. Nadal trzymając telefon przy uchu. Jego druga ręka powędrowała do kieszenieni kurtki wyciągając nie duże białe pudełeczko. Wyjął papierosa. Schował pudełko i wyjął zapalniczkę. Mały, delikatny płomień buchnął z malutkiej czerwonej zapalniczki. Tkwiący w jego spierzchnietych ustach papieros został zapalonym. Wyjął go z buzi, wypuszczając szary obłok dymu.

Jego krótkie i grube palce powędrowały na łysą głowę. Pilkowaty brzuch dyndal przy każdym kroku. Niska postura mężczyzny rzucala sie w oczy.

Przerwał połączenie wyraźnie zły. Spojrzał na mnie. Dobiero teraz mogłam dotrzec jego kartoflany ale i garbaty nos oraz małe, przymruzone oczka świni. Ten to miał pecha że się taki urodził..- pomyslałam.

Łza-krew duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz