Chapter 23

311 27 7
                                    

Przepraszam ze tak długo ale nie miałam internetu :( ale jest już :) krótki co prawda i za tez przepraszam ale jakoś nie miałam za bardzo pomysłu.. Czy możecie w komentarzach napisać mi jak podobało wam sie gdy było z dwóch punktów widzenia? Było by miło bo nie wiem czy robić tak dalej. Życzę miłego czytania.

Kofam was <333

***&***

Obódziłam się w tym samym miejscu w którym zasnęłam. Korytarz. Na ręce miałam związany skrawek ubrania tak mocno że słabo czułam dopływ krwi. i dobrze bo tamowało krwotok. Obódziłam się tak samo jak zostałam pozostawiona. W kałuży krwi... tylko tym razem zaschniętej.

Przeklinałam los i byłam wkurzona.

Wstałam na nogi co było trudne i chaotyczne.

Przygotujcie się na zemstę!

Cóż mogę powiedzic? Taka natura człowieka...

Najpierw sprawia ból..

Potem żałuje...

Jednak wtedy jest juz za póżno...

Bo tylko Bóg wybacza do końca...

Człowiek nie zapomina i nie wybacza, bo wybaczyć można wtedy kiedy się zapomni a blizny zostają z nami do końca życia.

Moja mama mi mówiła:

Jeśli spalisz czyjesz zaufanie jak kartkę papieru a papier pod tym względem jest delikatny jak zaufanie, to nawet jeśli wyjmiesz jeszcze nie do końca spaloną to i tak jakaś częśc jest zniszczona lub choćby zasmolona, przebarwiona.

Nigdy nie odbudujesz zaufania do końca i nigdy nie wybaczysz do końca bo zostają zawsze ślady. Nawet jeśli odkręcisz błędy to wspomnienia zostaną z daną osobą.

Nie rozumiałam tego do końca co prawda ale teraz już wiedziałam o co chodzi...

Nie tyle co wiedziałam czy rozumiałam... Ja to czułam.

Ruszyłam sie a moje kolana odmawiały współpracy i chwały sie to w lewo to w prawo. Głowa tez nie pomagała w robocie bo po przez stratę dużej ilości krwi zaczęło mi sie bardzo kręcić w głowie. Stanęłam jak wierza lecz chwialam sie bardzo i nie byłam stabilna. Wszystko sie kręciło a ja nawet kiedy myślałam ze idę prosto to w prawdzie szlam jak pijana i nawet tak widziałam. Było mi niedobrze i myślałam ze zwymiotuje.

Odrzucilam splątane loki do tylu i ruszyłam do pokoju Dana. Wiele razy podpierając sie o ścianę której brąz wydawał mi sie teraz czerwienić.

Gwałtownie otworzyłam drzwi które z hukiem uderzyły szafę i wróciły do mojej ręki pod wpływem siły.

Tak... Siły której mnie brakło wiec zaczęłam osuwać sie na kolana. W ostatnim momencie powstrzymalam kończyny i stanęłam.

Pusto...

Pokój był wymarły i brakło mu ważnego elementu dla którego tu przyszłam.

Dana...

Miedzy miłością a nienawiścią jest bardzo cienka granica. Moja granica sie przetarła i nie da sie jej odnowić bo ja rzadko wybaczam.

Zaczęłam sobie uświadamiać ze to nie była miłość gdyż tak szybko przeszłam do etapu drugiego i tak szybko znienawidzilam jego osobe . To było głębokie zauroczenie.

Był to fakt bo moja podświadomość nie zaprzeczala mi.

Byłam zla ze mój plan sie nie powiódł i nie zastałam tego zdrajcy we własnym pokoju ale byłam zbyt zmęczona i postanowiłam wrócić do domku w którym prawdopodobnie czekała już czarno włosa dziewczyna która delektowala sie moim bólem i ruda, piegowata dziewczyna ktora zdawała sie być szczera koleżanka.

Przypomniały mi sie słowa Jane:

Jestem twoją opiekunką! Muszę cię pilnować! Albo coś w tym stylu.

O co jej chodziło ? Znaczy słyszałam ze są takie szkoły w których są opiekunowie nowych uczniów i powinni ich naprowadzić ale to na pewno nie to. To miało związek z tymi dziwnymi rzeczami wokół mnie.

Szczerze? Czułam sie jak pępek swiata. Ze cała uwaga jest na mnie ze wszystkie światła zwrócone są na mnie. Nie lubiłam być w centrum uwagi.

Kiedy kroczylam do pokoju świeciło słońce a ja zaczynałam sie zastanawiać czy to na przekór mnie ze jak dzieje mi sie krzywda to jest ładna pogoda a tak normalnie jest brzydko i zimno. A może to tez sprawka Dana? Kto wie?

Otoworzylam drzwi i nie próbowałam sie zachowywać cicho. Po co? Mam to gdzieś. Od razu poszłam do pokoju Jane i gruchnelam jej drzwiami. Jak mogłam sie spodziewać jej tez nie było w pokoju.

Do głowy przyszedł mi plan ze są w lesie. Przecież to chyba tez miało jakiś związek z tym co działo sie teraz.

Nie zamknęłam za sobą drzwi tylko od razu rzuciłam sie do pogodnego lasu który pięknie i radośnie prezentował sie w słońcu.

Kiedy znalazłam sie w miejscu znajomego mi drzwa usłyszałam szepty i zobaczyłam i ja i go.

Byli razem...

W lesie...

W tuleni w siebie...

Czy czułam smutek?

Nie. W ogóle.

Czy czułam złość ?

Nie. W ogóle.

To jak sie czułam? Co czułam ?

PUSTKĘ.

Cieszylam sie ze nic nie czuje do niego ze nie ogarnialy mnie złe uczucia. Ze ON nie mógł mieć satysfakcji z mojego bólu.

Bólu...

Jedyny ból który czułam to ten w plecach kiedy ktoś wbił w nie nóż. Wydałam z siebie jekniecie i upadlam cieżko na ziemie jeszcze nie martwa.

Czułam pod dloniami lepka ciecz na liściach i nie musiałam sie zastanawiać co to.

Dlaczego okaleczali mnie nożem ? Przecież są pistolety...

Bo nóż boli bardziej...

Bo nóż zabija powoli...

Bo nóż daje szanse popatrzeć na ból...

Bo nóż ma kontakt twój i nożownika...

Nie trzeba było przychodzić teraz.

Dobiegł mnie głos wilka w mojej głowie.

Ale pomogę ci. Nie umrzesz teraz.

Teraz nie umrę ale niedługo. Pomyślałam i wiedziałam ze to prawda. Jeśli mam żyć tak jak teraz wole nie żyć.

Łza-krew duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz