Chapter 20

303 28 8
                                    

Krzątał się po pokoju bez celu. Chodził w te i we te myśląc a zarazem krzycząc na mnie.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- krzyknął. O co mu chodzi?

Nie bałam się go tylko byłam zła. Ale przecież złość zazwyczaj pochodzi od strachu którego u mnie dziś nie było.

Siedziałam ze opuszczoną głową i podciągniętymi kolanami do brody. Cisza. To wszystko co mówiłam. Jednak nie czułam pustki, to na pewno bo wypełniała mnie złość... i smutek. Smutek  nie była przeze mnie wyjaśniona. Nie rozumiałam czemu to uczucie osiedliło się w moim sercu.

-Czemu?- powtarzał- Dlaczego. Mi. Nie. Powiedziałaś?- robił pałse po każdym słowie przez co brzmiało to jakby mówił do przeczkolaka.

-Powiedziałam przecież!- wybuchłam. Nie utrzymałam więcej tej złosci i prychnęłam opryskliwie.

Przestał się miotać po pokoju i przystanął nade mną. Wiedziałam że się na mnie patrzy choć tego nie widziałam. Po prostu czułam na sobie jego wzrok . Jego spojrzenie było palące, pełne złosci. Teraz i ja patrzyłąm na niego a w jego oczach buntował się strach i walczył ze złością. Raz co raz przenikało zaskoczenie i obawy.

-Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?- zapytał już spokojnie.

-Nie ufałam ci w tym momęcie- powiedziałam i wzruszyłąm ramionami ale nie tak lekceważąco tylko na znak jak normalne było z mojej strony nie ufanie mu.

-Uhh- odetchnął po czym wypuścił powietrze głośno.

Nagle jego ręka zawisła nad moją twarzą. Zdziwiona spojrzałam na niego z zapytaniem.

-Chodż usiądzmy i porozmawiajmy- zaproponował a ja tylko machnęłam głową na zgodę.

Usiedlismy na łożku i wygodnie się oparłam. Wtedy zaczęło się przesłuchanie które dla mnie w pewnym sensie było krępujące.

-Kiedy?- zapytał prosto, jednym słowem tak bez sformułowania czy poprawnego zdania.

- Po naszej kłutni...- odpowiedziałam cicho.

-Wywołało to u ciebie ból?- nie do końca zrozumiałam co miało 'wywołać u mnie ból'. Kłutnia, czarne pióro, wyrywanie go ? Czy co innego?- Nasza kłutnia- odparł najprawdopodobniej czytając mi w myślach.

-Możesz proszę tego nie robić?- zapytałam kulturalnie i spokojnie. On tylko kiwnął głową.

-Odpowiedz.

-Czy ból to nie wiem. Nie wydaje mi się ale smutek tak...

Skłamałam. Bolało. Bolało bardzo. Bolało bardzo bo go kochałam.

-Alice?

-Tak?

-Kochasz mnie?

-Nie.

Znów skłamałam. Kłamstwo przyniosło mi ulgę po pierwszym razie tak jak i po drugim więc i skłamałam po raz trzeci. Te kłamstwa były wagi ciężkiej. Mogły się na mnie bardzo mocno odbić. Pierwsze już się odbiło. I to dość mocno nie dla tego że miałam kłutnie z Danem czy na mnie krzyczał. Tu chodziło o zaufanie. Tracił do mnie zaufanie. Jednak było za póżno kiedy sie o tym zorientowałam.

Smutek był wywołany kłamstwem.

-Kłamiesz... - zaczął spokojnie- Kłamiesz!- jednak skączył agresywnie.

Ze stolika za jego pomocą spadła lampka. Rozbita wydała głuchy i głośny dzwięk i rozpadła się z płaczem o podłogę. Jej małe kawałki leżały mizernie na podłodze i odpowiadały na moje spojrzenie.

-Uspokuj się- krzyknęłam- Nie zachowuj się jak zwierzę! Przestań!

Miałam dość. Zochowywał się co najmniej nie przyzwoicie.

-Mam odejść?- zapytał a w mojej klatce pojawiło się odczucie spadania. Ma odejść? Nie! Oczywiście że nie.

-Nie- krzyczałam mu w twarz.  Moje policzki tonęly we łzach.-Nie!  Proszę! Nie. ..

Stał przede mną i patrzył z obrzydzeniem.

-Nigdy cię nie oklamie!-udawał mój głos!-A JEDNAK! -krzyczał a moje serce z każdym jego gorzkim słowem rozpadło się bardziej... o ile to możliwe.

Odszedł....

Zostawił mnie...

Samą...

W mojej głowie powstało wspomnienie kiedy patrzylismy na gwiazdy.  Zapytał czy boję się samotności. .. powiedziałam że nie. .. mylilam się.  Nie mogłam odpowiedzieć mu czego się boję.  Nie wiedziałam.  Teraz byłam pewna...

Boję się zakochać...

Boję się kochać. ..

Boję się miłości. ..

Boję się że to wszystko stracę. ..

Dan...

Po moim policzku spłynela ciężka łza.  Dlaczego ja wszystko psuje?

Uderzyło mnie. Te cholerne sny się spełniają.

Drzwi po jego odejściu grzmotnęły mocno i wywołały ruch u wpół wymarłęj ramki na ścianie kóra wcześniej nie wiele się ruszała.

Byłąm u niego w pokoju ale nie miałam zamiaru wychodzić. Uklękłam i po prostu płakałam. Czekałam tylko na kolejne czarne pióra.

Łza-krew duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz