Chapter 9

400 28 0
                                    

Włożylam piorko w szafkę biurka. Wyszlam z pokoju. Zastalam pod drzwiami Adele. Byla juz 21. Wiem ze to puzno jak na szkokny bal ale nauczyciele dali nam wolną reke. W koncu jestesmy juz dorosłą młodzieżą. 17 lat. Stara jestem. Usmiechnelam sie sama do siebie na ta myśl. Adela wyprowadziła mnie na zewnątrz i za prowadziła spowrotem do stołówki. Zdziwiło mnie ti trochę, ale od razu pomyślałam ze to tam będzie dyskoteka. Przed wejściem stała już grupka ludzi. Wwiercilam wzrok w moje... w pantofelki Adeli. Miały przyjemny kolor oraz dziurke na palec. Idealnie pasowaly do mojej sukienki.

Tqk się w nie wpatrywalam ze nie zauważyłam ze zaczęłam się trzasc. Bylo naprawdę zimno. Podszedł mnie od tyku ktoś i mocno przytulil. Od razu zrobilo mi sie ciepłej. Do myślałam się że to Dan i tak właśnie było. Uśmiechnął sie do mnie i skomplementowal mój wygląd. W jego ramionach czułam się bezpiecznie.

Nagle, tak z nikąd przypomnilo mi się dziwne pióro. Odsunelam sie od chlopaka. Byłam tym zaniepokojona. Zaczęłam wypatrywac Jane w tłumie. Nigdzie jej nie było. Nie zauważyłam nawet kiedy Dan zaciągnął mnie do srodka ponieważ drzwi zostaly już otwarte.

Nie wiele sie zmieniło w stołówce. Nie była jakoś szczególnie ozdobiona. Stoliki zostały zabrane ale pare krzeseł zostało. Ustawione zostały dookoła pomieszczenia. Kula disco zawieszono na suficie i obkrecala sie dookoła. Całe pomieszczenia wypełnione było fioletowym, niebieskim i różowym światłem.

Na szczęście TU było ciepło. Nie za bardzo lubiłam tańczyć. Wiec poszłam po coś do picia. Za lada stali uczniowie. Słyszałam ze to będzie kara dla nie których którzy już coś przeskrobali. Nie mogą tańczyć, mogą tylko podawać napoje i poczestunki.

Uczniów było pięcioro. Jeden, wysoki blondyn z orzechowymi oczami. Chyba. Było ciemno wiec trudno było zobaczyć. Był całkiem przystojny.

Druga osoba to tez chłopak. Tym razem z ciemnymi włosami i oczami. Był najwyraźniej naburmuszony. Napewno na jego twarzy nie zawisł uśmiech.

Trzecia osoba był Will?! Tak znowu on. Boże gdzie sie obruce tam on lub ta Kate. Tak przy okazji ona tez tam była. To mnie bardzo ucieszyło. Nie może uczestniczyć w zabawie. Napewno bardzo by chciała, ale nie może. To podle z mojej strony ale ona tez jest podłą i obslizgla kalamarnicą. Obok stała ta szatynka z łazienki i coś robiła. Chyba jakiś napój dla siebie.

Kiedy mnie zauważyli ,Will podszedł do mnie by mnie obsłużyć. Skrzywilam sie na jego widok. Nie podobało mi sie ze to on będzie mi robił drinka. Kate zapewne by mi naplula do picia ,a ja naprawdę nie chce mieć do czynienia z jej DNA. Boje sie ze zmienię sie w taka zolze jak ona, a tego bym nie chciała. Pewnie bym straciła przyjaciół, a napewno tez zaufanie mamy. Zastanawiam sie czy tez bym całowała kogo popadnie... Nie to ze miałabym jej DNA nie znaczy ze bym sie obciskiwala ze wszystkimi. Idiotka...

Will podszedł do mnie i sie uśmiechnął. Ja mu zaś posłałem mordercze spojrzenie. Nie chciałam z nim rozmawiać ani mieć mdo czynienia.

- Słucham co do picia? - powiedział.

Odrocilam do niego tylem, ale zaraz znowu na nie go spojrzałam.

-Jak nazywa się tam ten chłopak? - kiwnieciem glowy wskazałam blondyna.

-A co?- zapytal. Nie podobało mi się że tak wypytuje.

- Nie chcę żebyś ty ode mnie przyjmował zamówienia! - przekrzykiwakam głośna muzykę. - Jak ma na imię? !

- Juz ksiezniczko- powiedział sarkastycznie.- to Philip.

Czy to przypadkiem nie jaki Philip był w domku razem z Dan'em? Jak dobrze trafiłam. Odeszłam od Will'a.

Łza-krew duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz