Chapter 17

349 24 5
                                    

Wtedy był taki króciutki więc w zamian teraz jest dłuższy. Mam nadzieję że się podoba. Sorry że ten wiele nie tłumaczy ale obiecuje że następny duło wam wytłumaczy i będzie lepszy i ciekawszy. Sorry że taki słaby ale jestem chora i mózg mi nie działa :) Kofam was. Komentujcie i piszcie swoje uwagi itp. oraz miło by było jeśli polajkujecie. Dzięki:)

***&***

Przerażona zaczęłam krzyczeć. Opanowałam się myślą że nie jestem tu sama a za drzwiami są co najmniej dwie pary uszu. Zakrwawione, srebrne piora wydzierałam i zrzucałam na podłogę prysznica. Nie mogłam powstrzymać się od wyjmowania ich z moich pleców jak z poduszki. Nie bolało. Za każdym wyrwanym piorem przechodził mnie dreszcz i do okoła miejsca z którego wyjmowałam pióro czułam przyjemne mrowienie.

Kiedy zdecydowałam się by przejechać  ręką po plecach wyczulam ciepłą i kleistą ciecz oraz kujące nasady piór. Spojrzalam na dłonie i widziałam że są pokryte czerwoną cieczą. Spanikowana włożyłam dłonie pod wodę i rączkę prysznica skierowałam na plecy. Woda obmyała moje plecy a ja oglądałam z szerokimi oczami jak czerwona ciecz spływa do konału. Moje ręce trzęsły się. To coś nie jest normalne. Nie mam z kim się tym podzielić. Adala? Za krótko ją znam. Mama? Jest za daleko po za tym nie uwierzy a w najgorszym przypadku nie zrozumie. Philip? Nie mam do niego zaufania. Nawet ciutki. Polubiłam go ale nawet nie jako przyjciela bardziej jako znajomego. Dan? Krótko go znam, ale pokochałam go. Tak mi się chociaż wydaje. Nigdy wczesniej nie czułam do kogoś  nie z rodziny czegoś takiego. Jednak ostatnia rozmowa którą podsłuchalam nie przekonywała mnie. Bałam się tego mężczyzny. Czy romawali o mnie? Padło moje imię ale ja mam tylko jedno imię. Alice nie Carols. Druga sprawa która mnie martwiła w tej rozmowie to to że chce możliwe mnie komuś przekazać, oddać. Pierwsze co do głowy mi wpadło to że prowadzi jakiś handel kobietami lub inne złe rzeczy , ale od razu sobie zapreczyłam . Dan taki nie jest. Baloło mnie najbardziej to że prawopodobnie powiedział że mnie nie kocha.

Sprawdziłam czy krew już nie leci. Przestało więc owinęłam się ręcznikiem i szybko wbiegłam i podążyłąm do pokoju. Nikt nie mogł mnie zobaczyć. owinęłam plecy papierem i wciągnęłam obcisły, zielony t-shirt a na wierzch narzuciłam niebieską bluze.

Skuliłam się na łóżku i podciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam płakać. Przechodziły mnie dreszcze. Zaczęłam płakać głośniej az w końcu zasnęłam.

***

-Alice...- ktoś delikatnie mną wstrząsał- Alice wstawaj.

Rozumiałam słowa ale ich barwa rozmazywała się w mojej małżowinie usznej. Do mojego mózgu nie dochodziła wartośc słów ani głos. Nie wiedziałam kto mówi, ale rozpoznałam głos na tyle by wiedzieć że znam tą osobę. Nie wiedziałam czy męzczyzna czy kobieta.

Nagle z moich oczu poleciał wodospad łez. Płakałam ale nie wiedziałam dla czego. Płakałam ale to przynosiło mi ukojenie.

Otworzyłam oczy pełne łez i ujrzałam długie czarne włosy i chudą sylwetkę dziewczyny. Jej zaniepokojone spojrzenie pogrożniało kiedy otworzyłam oczy.

-Nareście! Wstawaj!

Stała nade mną lecz kiedy zgiełam się i usiadłam od razu skierowała się ku drzwiom.

- To twoje.Lepiej ich nie gób- rzuiła przemiot na ziemie i zatrzasnęłą drzwi.

Jane? Ona u mnie? Co?! Nie możliwe.

Spojrzałam na zegarek.O już dziewiąta. Podeszłam do przedmiotu i ujrzałam zakrwawione, srebrne pióro.

Mój oddech był nie równy i cięzki. Byłam pewna że zebrałam wszystkie. Najwidoczniej jakieś mi upadło. Padłam na kolana i załkałam. Moje życie nie może się zawalić jednego dnia. Zadne życie nie może bo ta konstrukcja jest za długo i za mocno budowana.

Łza-krew duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz