- Wiem, że to dla ciebie bardzo trudne Spencer ale razem z twoim ojcem podjęliśmy decyzję i nie ma już odwrotu - mówi moja matka poważnym tonem starając się ukryć za nim wszelkie emocje.
Wychodzi jej to perfekcyjnie, z resztą jak wszystko co robi. Jest w każdym calu perfekcyjna i idealna, żaden szczegół nie uchodzi jej uwadze i nigdy nie ponosi porażek. O to właśnie ona, moja matka - Amberly Shepard we własnej osobie. Przez połowę życia zastanawiałam się co ja mam z nią wspólnego i dlaczego nie mogę być taka jak ona, aż w końcu przestałam to robić i zaczęłam się z tego po prostu cieszyć. Dlaczego miałabym być perfekcyjną panią dyrektor działu markentingu bez żadnego życia prywatnego, z mężem, którego praktycznie nie ma i nieudolną, zbuntowaną córką, która do niczego się nie nadaje? To była ostatnia rzecz jakiej bym sobie życzyła, chociaż w sumie nie, w żadnym wypadku bym sobie tego nie życzyła. Samotnego, zapracowanego nie-życia zajętej biznes-woman w penthousie w najwyższym budynku w Nowym Jorku i pracy w jednym z najważniejszych biurowców w tym mieście z własnym ogromnym gabinetem, którego i tak właściwie się nie używa przez ciągłe wyjazdy? Nie, dziękuję. Ja mam inne priorytety, a właściwie nie mam ich w ogóle.
Moja relacja z matką opierała się tylko i wyłącznie na sprawdzaniu czy na moim koncie pojawiły się obiecane przez nią pieniądze i wysyłaniu jej na maila kopii swoich ocen, bo nawet tego nie mogła przejrzeć na spokojnie w domu. Pracowała 20/24h, a te pozostałe cztery godziny przeznaczała na nerwowy, rwany sen w pokoju oddalonym od mojego o jakieś dwa kilometry długości naszego mieszkania plus piętro. Czasami znajdowała minutę żeby zapytać jak w szkole przeglądając jakieś te swoje popieprzone dokumenty, ja zazwyczaj nie odpowiadałam, a ona nawet tego nie zauważała. Zdarzało się też, że przeznaczała dla mnie całe trzy minuty kiedy już znajdowałyśmy powód żeby się pokłócić. Dzisiaj znalazła dla mnie już całe pięć minut więc czekam z niecierpliwością aż w końcu powie o co jej chodzi.
- Rozwodzimy się - wydusza wreszcie z siebie wiadomość, na którą czekam już od miesięcy. Wypuszczam z ulgą powietrze ciesząc się, że to nie kolejny telefon ze szkoły w sprawie mojego zachowania.
- I? - pytam chcąc dowiedzieć się co w związku z tym, bo nie rozumiem co miałoby się przez to zmienić.
Przecież ojciec i tak mieszka w Londynie. Przyjeżdża tylko czasami na weekendy i daje mi kasę, której również jemu w tej rodzinie nie brakuje. Pieprzeni biznesmani. Jego czas z nami i tak zazwyczaj mija na jego kłótniach z matką i pilnowaniu biznesu przez telefon, internet itd. Pomimo to, że prawie w ogóle go nie znam, wolę jednak jego towarzystwo od matki. Ma dla mnie mało czasu ale kiedy jednak czasami go znajduje, stara się nawiązać jakiś kontakt. Nawet pamiętam jak parę lat temu jeszcze udało mu się namówić mnie na wspólne kino, a ostatnio jak miałam wyjątkowo dobry humor obejrzeliśmy razem półfinał Ligi Mistrzów. Przemilczę to, że przez większość czasu i tak rozmawiał przez telefon. Zapracowany jak cholera ten mój tatuś ale jakoś nie szczególnie mi go szkoda.
- Ojciec chce cię zabrać do siebie ale to do ciebie należy decyzja - mówi Amberly już za niedługo Gerrard.
Uśmiech wstępuje na moją twarz w odpowiedzi na tą wiadomość. Nie chodzi nawet o spotkanie ojca ale możliwość wyjazdu z Nowego Jorku, wyrwania się z tej snobistycznej szkoły i pozostawienia tutaj wszystkiego - wszystkich złych znajomości i wspomnień. Mimo to, że przeżyłam tu całe 17 lat jakoś nie szczególnie będę tęsknić za tym miejscem.
- Decyzja raczej nie jest trudna - mówię do niej bez uczuć. - Kiedy mogę lecieć? - pytam, a ona wzdycha.
- Kiedy tylko chcesz - mówi, a ja natychmiast wyciągam z kieszeni swojego najnowszego Iphone'a w celu zadzwonienia do jedynych bliskich mi osób w tym mieście i wychodzę do swojego pokoju gdzie padam bezwładnie na wielkie łóżko. W szkole jestem bardzo popularna ze względu na swoje "prowokacyjne" według nauczycieli zachowanie i oczywiście na pieniądze. Chyba tylko dzięki kasie moich starych nie wyleciałam jeszcze z tego żałosnego miejsca zwanego szkołą. Jednak wśród tych wszystkich osób, które tak bardzo za mną szalały w tym przybytku wiedzy były tylko dwie, które ja szczerze lubiłam.
Odblokowuję telefon i wybieram numer Stelli, która jest najbliższą mi osobą na świecie i którą najchętniej zabrałabym ze sobą. Jest dokładnie taka jak ja tylko trochę mądrzejsza i nie robi tyle głupot co ja. Od tego za to mam Harry'ego, którego numer również wybieram i dodaję go do konwersacji, aby nie musieć przeprowadzać jej dwukrotnie. Wiele osób powiedziałoby, że mnie i chłopaka coś łączy, ale to tylko i wyłącznie przyjaźń. No, może przyjaźń, do której czasami owszem wkradało się i trochę seksu, tylko troszkę, czasami po prostu tak wychodziło na spontanie. Ale to nic takiego, to nadal tylko przyjaźń, nie angażujemy się w to emocjonalnie, po prostu korzystamy z życia do granic możliwości i bawimy się ile możemy, a dzięki temu możemy sobie ufać w każdej kwestii. Podoba mi się taki układ, mogę ufać mu w każdej sprawie, nawet jeśli rano budzę się naga, z kacem, w jego łóżku i to przy jego boku. Zazwyczaj po prostu po przebudzeniu spoglądamy na siebie i śmiejemy się, z tego, że to znów się stało i nie jest to w ogóle niezręczne. Wiem, zabawnie to brzmi, a wygląda jeszcze zabawniej.
- Hej Spence! Harry? Co się dzieje? Niezbyt często rozmawiamy sobie w trójkę przez telefon... - mówi moja przyjaciółka zaskoczona taką sytuacją.
- Witam was moje drogie panie - dołącza się do rozmowy chłopak obniżając śmiesznie swój głos. - Co się dzieje? Znaczy się wiecie, ja nie mam nic przeciwko trójkątom, ale przez telefon ? - mówi i od razu śmieje się z naszych reakcji.
- No dzieje się, dzieje. To ważne, tak ważne, że nie chcę wam tego mówić twarzą w twarz - mówię uśmiechając się do siebie na myśl o moim egoiźmie, bo bynajmniej nie chodzi mi o to co oni będą przeżywać, a o to, że nie chciałabym widzieć ich min kiedy będą trawić nową informację. Kocham ich jak swoją własną rodzinę, wróć, kocham ich bardziej niż własną rodzinę ale nie powstrzyma mnie to przed ucieczką stąd i jestem pewna, że oni to zrozumieją i nie będą próbowali mnie zatrzymać.
- Rodzice się rozwodzą - mówię najpierw, pewnie trochę zbijając ich z tropu.
- No to chyba dobrze nie? - pyta Hazza nie rozumiejąc do czego dążę.
- Właśnie, wreszcie będziesz miała spokój - dodaje Stella, a ja wiem, że teraz przyszła pora żeby przekazać im właściwą nowinę.
- Jest nawet lepiej. Przenoszę się do Londynu - mówię i kamień spada mi z serca. Chociaż w sumie, to z jakiego serca?
- Oh - udaje się wydusić mojej przyjaciółce i przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywa.
- Możemy lecieć z tobą? - śmieje się chłopak w lokach po chwili, a ja wyobrażam sobie jak właśnie ciągnie za nie palcami żeby ukryć zdenerwowanie.
- Wiesz, że to za piękne by mogło być prawdziwe - odpowiadam mu i wzdycham. Byłoby cudownie gdyby jeszcze dodatkowo oni byli tam ze mną ale wiem, że to niemożliwe więc nie zastanawiam się dłużej nam tym. - Będziecie mogli mnie odwiedzać i przypilnuję żebyście przyjechali do mnie w wakacje - mówię jeszcze na pocieszenie, głównie dla Stelli, która nadal się nie odezwała starając się przyswoić jakoś złą dla niej wiadomość. W tej chwili cieszę się, że wychowałam się właśnie w takich warunkach i że moich przyjaciół wychowanych w takim samym środowisku stać na wycieczkę do Londynu i to nie jedną.
- No tak, cieszę się razem z tobą, że masz możliwość wyjazdu. To naprawdę świetna szansa na wyrwanie się stąd i mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwa. Po prostu będzie mi ciebie ogromnie brakować... Sorry ale muszę kończyć, Lara coś ode mnie chce - mówi i kończy rozmowę ale ja wiem, ża tak naprawdę gosposia świetnie radzi sobie sama, zawsze. Stella po prostu potrzebuje sama jeszcze raz zmierzyć się z moim wyjazdem.
- Wszystko tu będzie inne bez ciebie Spence - odzywa się Harry.
- Wiem ale jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że lepsze - mówię na co chłopak zaprzecza ale już po chwili oboje się z tego śmiejemy i przechodzimy do normalnej codziennej pogawędki.
______________________
Taki spokojny rozdział na początek. Jeśli ci się podobał to zostaw po sobie jakiś ślad :D
Poza tym przy okazji zapraszam na moje drugie ff o Zaynie Maliku:
http://never-ever-give-up-darling.blogspot.com
Do następnego napisania xx.
CZYTASZ
Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)
FanfictionJedna noc. Względnie normalna nie różniąca się szczególnie od innych, a tak naprawdę mająca wpływ na wszystko co będzie się działo w najbliższym czasie w życiu Spencer. Jeden błąd, który niesie za sobą wiele konsekwencji. Co zrobi dziewczyna kiedy b...