Rozdział 32

2K 135 11
                                    

<Ashton>

Podjeżdżam w okolice magazynu gdzie ma się odbyć dostawa narkotyków dla gangu, z którym rywalizujemy - Fight. Jestem w grupie, która ma się zająć podpaleniem budynku. Nie chcę zabijać ludzi bezpośrednio, to trudne. Co ja pierdolę, nie chcę zabijać ludzi w ogóle. Za każdym razem przed taką akcja, w której wiem, że z pewnością ktoś zginie mam ciagłe wyrzuty sumienia. Nie mam najmniejszej ochoty na zabawę w to całe gówno. Nie mam na to siły.

Spotykam Liama i parę innych osób w ustalonym wcześniej miejscu i witam się z nimi po cichu. Czekamy, aż reszta grupy pozbędzie się wszystkich, którzy mogliby stanąć nam na drodze. Kurwa. Mam dość, nie chcę tego robić. Dodatkowo od samego rana czuję, że z tym zadaniem jest coś nie tak,  że to coś więcej niż zazwyczaj

Nagle słyszymy strzał z pistoletu. Kurwa. Ktoś nie dał rady i albo użył broni, bo nie potrafił inaczej pozbyć się swojego celu albo on sam już nie żyje. Nie to jednak zaprząta teraz nasze głowy. Wystrzał najprawdopodobniej był słyszany w magazynie więc ludzie znajdujacy się tam są już zaalarmowani, że coś się dzieje.

- Ruszamy. Szybko - mówi Liam i cała nasza grupa zmierza biegiem w stronę budynku.

Po chwili się rozdzielamy. Musimy ich otoczyć, zajść ich z kilku różnych stron. Dobiegam bocznych drzwi i rozglądam się wokół trzymając przygotowaną broń w ręku. Niedobrze mi się robi na myśl, że mógłbym jej za chwilę użyć do zabicia człowieka, a mimo tego zaraz zatrzasnę ludzi w płonącym budynku. Nie potrafię tak żyć. Wyrzuty sumienia i koszmary prześladują mnie każdej nocy, a pomimo to, nie mogę tego przerwać. Być może nawet bym mógł. Być może nawet wolałbym umrzeć niż zabijać tych wszystkich ludzi, ale jestem potrzebny rodzinie, a teraz także Spencer. ' Robisz to dla niej. Robisz to, bo musisz.' 

Podbiegam do drzwi i wchodzę do środka, aby podpalić budynek. Te drzwi jednak są najwyraźniej bardzo blisko głównej hali magazynu, bo od razu dobiegają mnie odgłosy rozmowy.

- Wszystko się zgadza?

- Tak.

- Amber zabiera część do Nowego Jorku?

- Tak, ale przestanie współpracować jeśli do następnego transportu nie sprowadzimy tutaj jej córki.

- Dlaczego?

- Chce mieć nad nią całkowitą kontrolę. Twierdzi, że jak młoda Shepard będzie u nas to nie będzie miała żadnego kontaktu ze swoim bratem i o niczym się nie dowie.

- Amber miała tu dzisiaj być.

- Tak, ale poszła się spotkać z Andersonem.

- Po co?

- Chyba coś ich łączy. W każdym bądź razie Amber zależy żeby skrzywdzić tą małą. On może jej w tym pomóc.

'Co kurwa?!'Matka Spencer i ten kutas Anderson?! O co w tym wszystkim chodzi?! I jeśli ona miała tu być to... Zayn chciał zamordować własną matkę?!'

Widzę po drugiej stronie korytarza podpalającego coś Elyara, który po chwili daje mi znak żebym się pospieszył. Biorę z rogu postawiony tu wcześniej kanister z benzyną. Rozlewam jego zawartość na ziemię i parę kawałków drewna, które mam podpalić. Wyciągam z kieszeni zapalniczkę. Już nie myślę o tych wszystkich wurzutach sumienia. Ci ludzie chcą skrzywdzić Spencer. Coś przed nią ukrywają, łącznie z jej matką. Tylko to się teraz liczy. Wzniecam ogień i wybiegam z budynku. Na starego typu drzwi zakładam kłódkę i przekręcam w niej klucz. Po wykonaniu zadania kieruję się w stronę frontowego wyjścia gdzie z pewnością spotkam pilnującego wszystkiego Liama.

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz