Rozdział 26

2.6K 138 5
                                    

Uwaga: Cały rozdział jest wspomnieniem.

(Soudtrack do całego rozdziału: Arctic Monkeys - cokolwiek)

<Ashton>

Nie informując nikogo o swoim wyjściu zatrzaskuję za sobą drzwi. Zapinam kurtkę i kieruję się przed siebie w celu rozejrzenia się po okolicy. Zaczyna się już ściemniać. Idę opuszczoną ciemną ulicą, a ze słuchawek słyszę Arctic Monkeys towarzyszących mi w podróży. Londyn. Nowy dom, nowe miejsce, nowi znajomi, nowe możliwości, nowe życie.

Zatracając się w muzyce nawet nie zauważam kiedy docieram do ścisłego centrum miasta. Jest już późno i całkiem ciemno, ale po ulicach nadal kręcą się ludzie. Nie wiem jak się tu odnaleźć, ale nie chcę wracać do domu więc idę dalej. Do mojego nosa dociera nieprzyjemny zapach spalenizny i po chwili zauważam w pobliżu gęsty dym. Nikogo nie ma w okolicy tego zdarzenia co dosyć mnie dziwi. Podchodzę bliżej. Magazyn w bocznej uliczce ewidentnie się pali. Ściągam z uszu słuchawki zaalarmowany tą dziwną sytuacja i wtedy do moich uszu dociera przeraźliwy krzyk. I nie jest to byle jaki krzyk spowodowany ekscytacją czy chociażby przerażeniem. Okrzyk bólu. Rozdzierający wrzask spowodowany cierpieniem.

Nie myślę nad tym co robię i od razu wbiegam do palącego się magazynu. Czuję, że muszę pomóc osobie, która być może właśnie umiera. Drzwi budynku zamykają się za mną z trzaskiem, a ja od razu krztuszę się drapiącym, gęstym dymem. Nasłuchuję, żeby zorientować się , w którą stronę mam biec dalej, ale tym razem moich uszu dobiegają też inne wrzaski. Konkretne słowa.

- Mów gdzie on do cholery jest!

- Nie wiem! - odkrzykuje z trudem jakaś kobieta. Jestem pewien, że to ona przed chwilą krzyczała z bólu.

- Nie kłam! - wrzeszczy męski głos i slyszę odgłos uderzenia i kolejny krzyk kobiety. - Teraz nogi - wydaje polecenie ten sam człowiek.

Podchodzę w stronę skąd słyszę te głosy. Na szczęście metalowe drzwi od tego pomieszczenia są uchylone dzięki czemu mogę zajrzeć niepostrzeżenie do środka. Dorosła brunetka leży na ziemi zwijając się z bólu. Jej włosy są ewidentnie spalone, ręce są związane i poparzone do tego stopnia, że na jej skórze znajdują się czerwone krwawiące pęcherze. Nogi również ma związane, a chłopak jakieś dwa, może trzy lata starszy ode mnie podchodzi do niej z benzyną i zapalniczką. Łzy spływają po jej policzkach zostawiając ślady na brudnej od ciemnej sadzy twarzy. Dobrze wiem co zamierza ten mężczyzna i to mnie przeraża. Zamieram przy uchylonych drzwiach jakby coś mnie sparaliżowało. Wiem, że muszę coś zrobić, muszę działać. Tylko, że nie wiem jak i się boję.

- Nie wykonałaś swojego zadania! Albo teraz powiesz nam prawdę albo będziesz cierpieć tutaj aż do przyjazdu twojej córeczki. Nie łudź się, że jest bezpieczna. - Odzywa się dowódca zapalając papierosa.

- Nie! Proszę! Zostawcie Jasmine w spokoju! Błagam! Przecież to jeszcze dziecko! Moja kochana! Błagam nie róbcie jej krzywdy! Proszę! - płacze kobieta.

- To z nami współpracuj! Być może wtedy tylko ty na tym ucierpisz! - warczy szatyn zaciągając się papierosem.

- Ale ja nie wiem! - wrzeszczy, a chłopak daje ręką znak jednemu ze swoich towarzyszy. 

Temu z zapalniczką. 'Myśl Ashton, do cholery!' Chłopak polewa jej jeansy benzyną, a ja szybko oceniam swoje szanse. Trzech starszych od mnie chłopaków. Pewnie mają ze sobą broń. Nie mam żadnych szans. Ale ta kobieta zaraz spłonie żywcem jeśli tak dalej pójdzie! Muszę coś zrobić... tylko co? Myśl do cholery. Szybko...

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz