Rozdział 31

2.2K 146 10
                                    

"Rodziców nie ma, robimy z chłopakami próbę u mnie. Wpadnij x"

*

- Hej Spence - wita się Lauren po otwarciu drzwi i przytula mnie.

- Cześć, nie ma twojej mamy prawda? - pytam na wszelki wypadek, a dziewczyna na szczęście zaprzecza śmiejąc się ze mnie. - To nie jest śmieszne, ona mnie nienawidzi!

- Ona nie lubi każdego mojego chłopaka, a ty jesteś pierwszą dziewczyną Ashtona, którą poznała więc myślę, że nie musisz się przejmować - uspokaja mnie. - Chłopaków jeszcze nie ma, a Ash jest przy fortepianie - mówi, a mnie dopiero wtedy dobiegają dźwięki instrumentu.

"Can't Make You Love Me". Ashton gra naszą piosenkę, a mi serce pęka kiedy wchodzę do przestronnego salonu i widzę go skupionego na wygrywaniu kolejnych nut utworu, którego słowa pewnie raczej nie poprawiają mu humoru.

Staję przy fortepianie i po prostu słucham. Tym razem nie śpiewa słów, tak jakby nie miał na to siły, jakby za bardzo go bolały. W końcu podnosi głowę znad klawiszy, zauważa mnie i przerywa swój koncert, a ja nie zachęcam go do dalszego grania, bo ta melodia sprawia, że mam jeszcze większe wyrzuty sumienia. Naprawdę chciałabym umieć kochać.

- Hej - mówi i przyciąga mnie do siebie żeby pocałować mnie na powitanie.

- Jejku, jacy wy jesteście słodcy! - piszczy jego siostra w zachwycie, a on odsuwa się ode mnie i prycha.

- Masz szczęście, że jesteś moją siostrą, bo miałabyś przesrane - droczy się z nią, a ja przez chwilę znowu zaczynam tęsknić za taką relacją z Zaynem. Zastanawiam się co takiego właśnie robi skoro jest bezpieczny. - Chodźmy do mnie, bo nie będziemy mieli spokoju - szepcze Ash i bierze mnie za rękę sprowadzając mnie na dół do swojej prywatnej jaskini.

Zauważam, że łóżko jest niepościelone, po biurku wala się pełno różnych papierów, na półce koło kanapy w drugiej części pokoju leży kilka pustych puszek po napojach, a na fotelu leżą pogniecione ubrania.

- Czy ty nigdy nie sprzątasz? Nawet kiedy zapraszasz przyjaciół? - żartuję i zostawiam swoją kurtkę i torbę pod ścianą przy drzwiach nie mając pomysłu co innego z nimi zrobić.

- Nie, nie przejmuję się ich opinią i tak czują się tu jak u siebie, nie przeszkadza im to więc po co? - pyta.

- Na przykład po to, żebyś ty sam mógł tu jakoś normalnie funkcjonować? - pytam retorycznie i wdrapuję się na jego łóżko.

- Co ty robisz? 

- Ścielę ci łóżko.

- O nie, nie będziemy się tak bawić - mówi rzucając się na mnie i przytwierdzając do łóżka swoim ciałem. Całuje mnie w usta, a ja odpycham go lekko od siebie, ale on chwyta moje nadgarstki i unieruchamia nad moją głową.

- Będziemy - protestuję, ale on znowu mnie całuje.

- Nie, królewny nie sprzątają - wysuwa najgłupszy argument, ale zjeżdża ustami do mojej szyi całując ją i przygryzając lekko i w ten sposób stara się mnie przekonać co przynosi już lepszy skutek.

- Uwaga wchodzimy! - słyszymy z góry ostrzegawczy krzyk Caluma. 

Chcę wstać, ale Ash nie ma na to ochoty i tylko jęczy nie przestając szukać czegoś przy moim obojczyku. Śmieję się i chcę go od siebie odepchnąć zanim wejdą tu nasi znajomi, ale ciagle trzyma moje nadgarstki.

- Fuuuuuj, przecież było ostrzeżenie! - marudzi Luke wchodząc do środka.

- To go ze mnie zdejmij! Ratunku! - wołam ze śmiechem, ale Ash podnosi głowę i patrzy na mnie.

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz