Proszę, przeczytaj notkę pod rozdziałem.
_____________
Słyszę, że Horan wrócił z Nowego Jorku. Wita się z matką i wchodzi do swojego pokoju z walizką. Jest taki głośny, wesoły. Wrócił z Ameryki jakiś wyjatkowo szczęśliwy.
Leżę już sama zakopana pod kołdrą, a z moich oczu już nie wypływają łzy. Już się skończyły. Już nawet na płacz nie mam siły. Perrie poszła sobie jakieś dziesięć minut temu. Chciała zostać ze mną na noc, ale chciałam przynajmniej w nocy być sama. Ashton dzwoni do mnie przez cały dzień, ale nie odbieram. Nie wiem co miałabym mu powiedzieć nie mam na to siły. Mam też nieodebrane połączenie od Luke'a i Stelli, ale teraz nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Wystarczyło mi towarzystwo Pezz. Naprawdę jestem wdzięczna, że mogę mieć przy sobie kogoś takiego. Kogoś, kto po prostu posiedzi ze mną w milczeniu i pozwoli mi się wypłakać
Mój telefon dzwoni po raz kolejny. Ashton. Po raz kolejny odrzucam połączenie. Nie mogę teraz z nikim rozmawiać. Nagle słyszę pukanie do drzwi, ale tych balkonowych. Doskonale wiem, że to mój chłopak, więc nawet nie wstaję z łóżka. Nie chcę teraz nikogo widzieć. Nie chcę z nim rozmawiać, bo na pewno zorientowałby się, że coś jest nie tak, a nie chcę mu mówić co się stało. Ja sama sobie z tym nie radzę, a co dopiero on. Jego dziewczyna będzie miała dziecko z jego największym wrogiem. Chyba, że jednak je usunie. Ta myśl ciągle krąży po mojej głowie. To trudna decyzja, ale wiem, że rozwiązałaby przynajmniej część moich problemów.
Pukanie w końcu ustaje i wiem, że chłopak sobie poszedł. Znowu opadam bezsilnie na łóżko. Pierwszy raz jestem w tak podłym nastroju, że nawet muzyka mi nie pomaga. Pierwszy raz potrzebuję ciszy. Po prostu leżę patrząc w sufit i starając się nie myśleć o niczym.
Tę ciszę przerywają nagle głośne kroki dwóch osób wchodzących szybko po schodach.
- Ale ja muszę z nią porozmawiać! - słyszę podniesiony głos Ashtona i zrywam się z łóżka.
- Perrie powiedziała, że ona nie chce teraz z nikim rozmawiać - odzywa się mój ojciec.
- Nie interesuje mnie to - odpowiada mu chłopak i słyszę głośne pukanie do moich drzwi.
- Co tu się dzieje? - pyta Niall wychodząc ze swojego pokoju. Słyszę, że ktoś schodzi na dół, pewnie ojciec postanowił dać sobie spokój.
Pukanie nie ustępuje. Wstaję z łóżka przecierając twarz dla pewności i poprawiając koszulkę. Jego koszulkę z logiem kapitana Ameryki. Nie mam siły na tę konfrontację, ale wiem, że muszę to zrobić. Muszę w końcu stanąć z Ashtonem twarzą w twarz. Tylko czemu już dzisiaj? Krąże nerwowo w kółko po pokoju zastanawiając się czy otworzyć. Jeśli tego nie zrobię on i tak zaraz tu wejdzie. Uchylam lekko drzwi i widzę zmartwione, orzechowe tęczówki chłopaka. Uświadamiam sobie, że stęskniłam się za nim nawet przez ten jeden dzień.
- Nie odbierasz moich telefonów, nie wpuściłaś mnie do środka... Co się dzieje Spencer? - pyta nerwowo.
- Ja po prostu... Chcę teraz zostać sama Ash - mówię, ale on nie daje się tak łatwo zwieść.
- Co się stało? - pyta.
- Nic - mówię spuszczając głowę. Chłopak kieruje moją twarz ku sobie podnosząc lekko moją brodę w górę. Zagląda w moje zapłakane, zaczerwienione oczy, po czym rzuca krótkie spojrzenie w stronę Horana stojącego w progu swojego pokoju i przypatrującemu się sytuacji.
- Walić to - rzuca Ash odwracając się ponownie w moją stronę i mocno napierając swoimi ustami na moje,
Wpycha się między drzwi, a próg i ciągle mnie całując wsuwa się do środka mojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Odsuwam się od niego. Nie mam teraz humoru na takie zabawy. Nie mam humoru na nic. Chcę tylko żeby mnie przytulił, żebym znów poczuła się bezpieczna, żebym poczuła się jakby wszystko było w porządku. On zachowuje się jakby czytał w moich myślach i robi dokładnie to o czym marzę.
CZYTASZ
Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)
FanfictionJedna noc. Względnie normalna nie różniąca się szczególnie od innych, a tak naprawdę mająca wpływ na wszystko co będzie się działo w najbliższym czasie w życiu Spencer. Jeden błąd, który niesie za sobą wiele konsekwencji. Co zrobi dziewczyna kiedy b...