- Daj mi chwilę, zaraz wracam i jedziemy - uśmiecham się lekko do Ashtona.
On jednak widzi, że ten uśmiech nie jest szczery. Wie, że sytuacja z jego matką w roli głównej wytrąciła mnie z równowagi. Przyciąga mnie do siebie i łączy nasze usta.
- Dlaczego wydaje mi się, że jak teraz sobie pójdziesz chociaż na chwilę to będę cierpiał i to nie tylko psychicznie, ale też fizycznie - mamrocze w moje usta.
- Mam nadzieję, że to nie ja jestem odpowiedzialna za to cierpienie - odpowiadam.
- Raczej twój brak - odpowiada i znowu mnie całuje. - Wracaj szybko - mówi, a ja wychodzę z auta i kieruję się w stronę domu.
Naciskam klamkę i otwieram drzwi, a zaraz za nimi widzę swojego wściekłegop ojca. Nie zapowiada się dobrze.
- Zdajesz sobie sprawę jakie czekają cię konsekwencje? - pyta normalnym tonem, ale w jego oczach widzę, że jest wściekły.
- Tato, zaraz spóźnię się do szkoły - próbuję go jakoś zbyć.
- O nie, nie będziesz tak teraz ze mną rozmawiać. Trzeba było zostać w domu to nigdzie byś się teraz nie spieszyła! Gdzie byłaś?!
- W paru miejscach...
- Wiesz co? Mam dość! Co było tak ważne, że złamałaś mój zakaz?!
Już mam ochotę opowiedzieć mu o rozmowie z Zaynem, ale jakoś czuję, że nie powinnam tego robić. Poza tym nie mam teraz na to czasu.
- Mam osiemnaście lat. Nie możesz zakazywać mi wychodzić. Nie możesz zakazywać mi czegokolwiek! - uświadamiam mu.
- Masz rację. Ale majac osiemnaście lat jesteś już całkiem odpowiedzialna. Dlatego myślę, że to nie będzie problem, że weźmiesz odpowiedzialność za szkody wyrządzone w czasie twojej imprezy - postanawia spokojniejszym tonem. Dobrze, że dostaję tak wysokie kieszonkowe i od ojca i od matki, że powinnam sobie z tym jakoś poradzić. Zresztą nie chcę teraz o tym myśleć. Nie odpowiadam mu tylko kiwam głową. - I jest jeszcze jedna sprawa. Nie miałem okazji ci powiedzieć z racji tego, że uciekłaś ale wróciliśmy wcześniej, bo w domu Kelly był dosyć poważny pożar. Przykro mi, że nie pytam cię o opinię, ale jestem jeszcze zbyt zirytowany twoim zachowaniem. Poza tym nie ma już wyjścia. Po południu wprowadza się tu Kelly ze swoim synem - oświadcza mi.
- Chyba żartujesz?
- Nie jestem całkiem poważny - mówi twardo i odchodzi. - Teraz możesz iść się przebrać, bo spóźnisz się do szkoły - rzuca przez ramię, a ja wbiegam na górę.
Co to ma kurwa znaczyć?! Ledwo co poznałam laskę mojego ojca, a ona już się tu wprowadza?! I to jeszcze z bachorem?! Ja pierdolę. Jeśli oni się łudzą, że będę go niańczyć lub, że nagle zaadaptuję Kelly jako swoją mamusię, to chyba coś im się pojebało.
(Soundtrack: Ed Sheeran - "Tenerife Sea")
<Ashton>
Stoję oparty o drzwi mojego samochodu czekając na Spencer. Patrzę na zegarek i zaciągam się po raz kolejny papierosem. 7.50, ale kogo to obchodzi? Uśmiecham się jak skończony idiota do samego siebie przez cały czas i pomimo tego, że zdaję sobie z tego sprawę nie potrafię się powstrzymać. Ta noc była po prostu zbyt cudowna. Poranek zresztą również. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszej nocy, a przecież to była nawet noc bez seksu. To jednak jest niczym w porównaniu ze spędzeniem czasu ze Spencer. Ta dziewczyna tak bardzo namieszała mi w głowie, że już właściwie nic innego się nie liczy, bo co by mogło? Mam już dość tego znajdowania sobie laski na jedną noc, a potem szukania albo wybierania spośród kolejnych. To mnie już nie satysfakcjonuje. Teraz chcę mieć przy sobie kogoś kto będzie przy mnie bez względu na wszystko, kto będzie mnie wspierał i kogoś kto będzie mnie potrzebował, kogoś z kim będę szczęśliwy. Chcę żeby tą osobą była Spencer i od dzisiejszego wschodu słońca mam ogromną nadzieję, że coś z tego może wyjść. Po spędzeniu tylu wspaniałym godzin z Shepard ciężko mi się z nią rozstać choćby na chwilę i już chcę żeby wróciła. Znowu uśmiecham się do siebie na myśl o tym co się ze mną przy niej dzieje.
CZYTASZ
Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)
FanficJedna noc. Względnie normalna nie różniąca się szczególnie od innych, a tak naprawdę mająca wpływ na wszystko co będzie się działo w najbliższym czasie w życiu Spencer. Jeden błąd, który niesie za sobą wiele konsekwencji. Co zrobi dziewczyna kiedy b...