Rozdział 14

3.4K 160 4
                                    

Wchodzę po schodach do szkoły przytrzymując dół mojej sukienki, która ciągle jest podwiewana przez wiatr. Na ostatnim schodzie zaczepiam szpilką o stopień i lekko się potykam przez co torba zsuwa się z mojego ramienia, a kilka zeszytów wypada na ziemię.

'Nienawidzę poniedziałków.'

Schylam się, aby podnieść upuszczone przedmioty, ale w tym samym czasie zauważam parę rąk również zaczynającą zbierać moje rzeczy. Podnoszę wzrok i widzę przed sobą charakterystycznego blondyna z postawionymi na żelu włosami i brązowymi oczami. Jest rok starszy ode mnie i stanowczo jest osobą, z którą nie powinnam rozmawiać, a tym bardziej nie powinien mi pomagać.

- Proszę - mówi wręczając mi moje zeszyty.

- Dziekuję  - odpowiadam ze zdziwieniem.

- Jestem Sean Lemon  - przedstawia się, ale robi to niepotrzebnie.

- Tak wiem  - mówię niepewnie. - Ja jestem Spencer.

- Ja również to wiem - śmieje się.

Pomimo tego, że należy do zespołu Kierana, Room 94 i jest jego bratem,  wydaje się symptyczny. Zastanawiam się tylko, dlaczego nagle postanowił się do mnie odezwać.

- Świetnie. Dzieki za pomoc i w ogóle, ale jeśli masz zamiar przekonywć mnie do swojego brata czy coś to sorry, ale muszę iść  - mówię nie owijając w bawełnę.

- Nie miałem takiego zamiaru, ale rozumiem, że nie masz ochoty na moje towarzystwo - mówi z rozbawieniem i wchodzi do szkoły. Nie rozumiem o co mu chodzi, ale nie mam zamiaru drążyć tematu szczególnie, że humor mi dzisiaj stanowczo nie dopisuje.

Kieruję się w stronę klasy od historii gdzie zuważam Ashtona z ręką w gipsie i śmiejącego się z niego Caluma i Jesy. Podchodzę i witam się z nimi pokolei. Dowiaduję się, że Irwin postanowił wytłumaczyć swoją sytuację bójką z bratem. Niech mu będzie. Pewnie nie chce opowiadać wszystkim o spotkaniu z Brooksem. Przynajmniej ja tak mam. Nie opowiedziałam o tym nikomu. Dzisiaj rano Harry i Stella wrócili do Nowego Jorku, i ciągle mam sobie za złe, że spędziłam z nimi tak mało czasu, co również nie poprawia mojego nastroju. Z resztą sama nie wiem, czy mogłabym i czy chciałabym im o tym mówić, najprawdopodobniej nie.

*

Siadamy w naszym ulubionym miejscu na kampusie, na schodach starej biblioteki całą grupką. Jak zwykle żartujemy i rozmawiamy, ale tym razem nie mamy na to zbyt dużo czasu, bo przerywa nam krzyk wołający paru z nas po imieniu. Głos wydaje mi się bardzo znajomy i od razu mam przeczucie, że to nie wróży nic dobrego.

- Cześć  - wita się z szerokim uśmiechem na twarzy niebieskooki blondyn.

Przerażone spojrzenia moje i Asha od razu się krzyżują. Niall podchodzi do każdego z nas osobno na powitanie przytulając każdą z dziewczyn i przybijając piątki z chłopakami.  Kiedy podchodzi do mnie bez skrupułów przyciąga mnie do siebie nie zważając na to, że nie odwzajemniam jego gestu.

- Jeśli nie chcesz wzbudzać podejrzeń, przynajmniej udawaj, że wszystko między nami ok. Poza tym nie ukrywam, że chciałbym, żeby tak naprawdę było - mówi mi na ucho, więc niepewnie odwzajemniam uścisk.  Po chwili puszcza mnie i dołącza do rozmowy.

- Co ty tutaj robisz? - pyta jedyny przytomny Luke.

- Będę się tutaj uczył  - tłumaczy. - Cieszycie się? - pyta wszystkich, ale ja wiem, że to pytanie jest skierowane głównie do mnie i do Irwina.

Nerwowym ruchem zabieram torbę z podłogi i kieruję się w stronę szkoły. Już nie wytrzymuję. Jak to "Będę się tutaj uczył" do cholery?! Nie zgadzam się. Dlaczego akurat tutaj?! Raczej trudno jest mi uwierzyć w to, że trafił tu przypadkiem i nie wykorzysta swojego położenia do ciągłej obserwacji mnie. Ciągle nie wiem w jakim celu to robi, ani dla kogo pracuje, ale coraz bardziej mnie to przeraża.

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz