Otwieram oczy, ale prawie od razu je zamykam porażona światłem dobiegającym z dużego okna mojej sypialni równocześnie przykładając dłoń do mojej pękającej z bólu głowy.
- Dzień dobry - mówi ze śmiechem Ashton, który jak się teraz orientuję leży koło mnie obejmując mnie w talii. - Męczy kacyk co? - śmieje się ze mnie. - Proszę - mówi podając mi butelkę wody, a ja zabieram ją od niego i wypijam na raz ponad połowę jej zawartości.
- Dzięki - mówię wzdychając ciężko.
- Ależ nie ma za co - uśmiecha się kiedy wreszcie na niego spoglądam.
Nie mogę uwierzyć, że wygląda tak seksownie zaraz po przebudzeniu. Czy to jest możliwe? Jego włosy są poburzone i poplątane, jego oczy błyszczą z zadowoleniem, a to, że nie ma na sobie koszulki wynagradza mi te cienie pod jego oczami. Chłopak pochyla się w moją stronę i składa na moich ustach pocałunek. Nie zastanawiam się nad tym co to ma oznaczać, bo wiem, że sama się tego nie dowiem, poza tym jest to dla mnie teraz nie ważne. Liczy się tylko ta chwila, kiedy jestem blisko niego i czuję ciepło jego skóry, a moje ciało przechodzą ciarki. Już po chwili łączy nasze języki i podejrzewam, że skończyłoby się to trochę gorzej gdyby nie przerwał nam zaspany głos Luke'a.
- Fuuuuj - marudzi. - Musicie tak już od rana? Myślałem, że Calum i Perrie są najgorsi - mówi kuląc się w nogach mojego łóżka. Po chwili podnosi się powoli. - Kurwa mać, moja głowa - mówi łapiąc się za nią, a my wybuchamy śmiechem. - Cicho bądźcie, daj mi tą wodę - mówi i zabiera ode mnie butelkę. - I nie powinnaś się ubrać? - pyta spogladając na mnie, a ja dopiero wtedy orientuję się, że ciągle jestem w samej bieliźnie. Dobrze, że przynajmniej w tym. - Nie żeby mi to przeszkadzało, po prostu rozpraszasz - rzuca mi cwaniaczki uśmieszek, a ja rzucam w niego poduszką.
- Trzymaj - mówi Ash i podaje mi swoja koszulkę, którą zakładam na siebie. Pachnie nim, na co się uśmiecham. Zachowuję się jak idiotka, ale nie potrafię nic na to poradzić. Spoglądam na mojego blond kumpla, który leży w dole mojego łóżka i szczerzy się do nas jak jakiś głupek.
Po chwili zbieram się z łóżka i kieruję się do łazienki wcześniej zasłaniając rolety nie mogąc znieść jasnego światła promieni słonecznych. Otwieram drzwi do łazienki i ledwo powstrzymuję się od krzyku. Wybucham za to śmiechem kiedy zauważam w mojej wannie śpiacego Nialla. Nie byłoby to dla mnie wcale dziwne, gdyby nie to, że jest całkiem nagi. Nie wiem czy chciał się wykąpać, czy po prostu przed snem postanowił się rozebrać. Za mną pojawiają się Ashton i Luke i na jego widok również wybuchają śmiechem, co ostatecznie go budzi.
- Ała! Cicho, cicho, cicho! - krzyczy przewracają się na brzuch. - Jezu, ale mi niedobrze - marudzi, a my nie możemy się powstrzymać i znowu się śmiejemy.
W końcu wychodzimy z pomieszczenia i zostawiamy Nialla w spokoju. Idę do innej łazienki, myję zęby i biorę prysznic, po czym w samym ręczniku kieruję się do swojej garderoby. Otwieram drzwi do niej i wzdycham.
- No nie mogę - mówię śmiejąc się lekko.
Na podłodze pomieszczenia z moimi ubraniami śpi Mikey. Jest skulony i ssa swój kciuk jak małe dziecko. Postanawiam zrobić mu zdjęcie, bo wygląda komicznie, ale zamiast tego otwieram SMS, który zauważam na swoim telefonie.
"Skrzyżowanie Gun Street i Burshfield Street. 23.00. Bądź sama."
Brzmi wiadomość od nieznanego mi numeru. Dobrze wiem kto jest nadawca tych kilku słów i wiem, że już dzisiaj wieczorem mogę dowiedzieć się czegoś ważnego. Wolę jednak nie zastanawiać się co może się tam wydarzyć. Muszę tam tylko iść i dowiedzieć się co się dzieje. Mam nadzieje, że dowiem się czegoś o moim bracie tak jak mi to obiecał Liam. Liczę na to, że być może nawet go zobaczę, o ile nic mu się nie stało, przez te prawie 4 lata. Nie robię sobie jednak wielkich nadziei na spotkanie z nim.
CZYTASZ
Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)
FanficJedna noc. Względnie normalna nie różniąca się szczególnie od innych, a tak naprawdę mająca wpływ na wszystko co będzie się działo w najbliższym czasie w życiu Spencer. Jeden błąd, który niesie za sobą wiele konsekwencji. Co zrobi dziewczyna kiedy b...