Rozdział 38

1.5K 145 10
                                    

Przez najbliższą godzinę siedzimy w dwójkę bez słowa w zamkniętej piwnicy. Nienawiść, którą żywię w tej chwili do Michaela przekracza wszelkie wyobrażenia. Zamykam spuchnięte oczy i biorę kilka głębokich oddechów przygotowując się na spotkanie z Amberly Gerard, która jeszcze parę miesięcy temu nosiła to samo nazwisko co ja, kiedy czerwonowłosy chłopak dostaje wiadomość.

- Chyba musimy się zbierać królewno - mówi, a ja nie odpowiadam mu oszczędzając siły na spotkanie z matką. Przy niej nie będę mogła okazać słabości.

Michael podchodzi do mnie chowajac komórkę do kieszeni. Rozplątuje linę wiążącą moje nogi. Nie zdążam jednak ani trochę nacieszyć się przynajmniej częściową wolnością, bo Clifford szybko wymierza potężnego kopniaka w moją nogę. Krzyczę z bólu i zaskoczenia i nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że moja kość jest złamana.

- To tak dla pewności, żebyś nawet nie próbowała uciekać. Już się nie uratujesz - mówi ostro chłopak obserwując jak zwijam się z bólu na tej jebnej podłodze.

Nie reaguję na jego słowa. Nie jest godny tego, żebym marnowała na niego swoje ostatnie zdania, na pewno nie w ten sposób. Nie mam wątpliwości co do tego, że już nie ma dla mnie ratunku. Bo niby co mogłoby się stać? Clifford nagle zmieniłby zdanie i zostałby moim bohaterem? Moja matka przypomniałaby sobie, że jestem jej dzieckiem i to co robi jest chore? Ashton jakimś cudem poznałby, że coś jest nie tak i jeszcze większym cudem dowiedziałby się gdzie się teraz znajduję? Nie, takie rzeczy tak naprawdę się nie zdarzają. Wiem, że dzisiaj umrę. Chcę tylko, żeby to nastąpiło jak najszybciej.

Zaciskam zęby i zamykam oczy starając się znowu nie wrzeszczeć z bólu kiedy Michael podnosi mnie za rękę z ziemii i ciągnie mnie za sobą nie zwracając uwagi na to, że uniemożliwił mi używanie jednej nogi. Wychodzimy z piwnicy kierując się stromymi schodami w górę. Jest całkiem ciemno, ale Michael oświetla nam drogę telefonem. Przypadkiem zahaczam złamaną nogą o jeden ze stopni, przez co jęczę z bólu. Chłopak odwraca się w moją stronę, a jego dłoń ląduje na moim policzku.

- Zamknij się i rusz się! - rozkazuje mi.

W końcu wydostajemy się na szczyt schodów co zauważam z westchnieniem ulgi. Michael kieruje się w stronę wyjścia z budynku, ale najpierw wyciąga z kieszeni jakiś materiał i zawiązuje mi go wokół główy tak, żebym nie mogła nic zobaczyć. Chwyta moje obie ręce z tyłu i prowadzi mnie pewnie przed siebie nie zawracając sobie głowy dbaniem o moje zdrowie. Bo po co miałby to robić? Przecież i tak prowadzi mnie teraz na pewną śmierć.

Słyszę jak Michael otwiera jakiś samochód i już po chwili zostaję wepchnięta na jego tylnie siedzenie. Chłopak siada za kierownicą i zapala silnik. Słyszę, że zamyka auto od środka, tak żeby już na pewno nic głupiego nie przyszło mi do głowy. Nie włącza muzyki tak jak zazwyczaj kiedy gdzieś razem jedziemy.

Zachowuje się teraz jak zupełnie inny człowiek. Zastanawiam się co takiego siedzi w jego głowie, że chłopak zachowuje się w ten sposób. Dlaczego?

- Michael, dlaczego to robisz? - postanawiam go o to zapytać.

- Co robię?

- To wszystko. Dlaczego współpracujesz z Fight? Dlaczego pomagasz mojej matce? Dlaczego mnie porywasz? Dlaczego zdradzasz swoich przyjaciół? - pytam o te podstawowe rzeczy nie mając już siły na wyzywanie go i kłótnie.

- Muszę to robić.

- Dlaczego? - dziwię się.

- Wstąpiłem do Fight dlatego, że chciałem. Lubię to. To jest coś co mnie nakręca. Wiesz, trochę adrenaliny... Ale umowa z takim gangiem jest wiążąca pod każdym względem. Musisz robić wszystko co ci zlecą bez zawahania, przez całe życie. - Tłumaczy mniej więcej.

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz