Szliśmy w ciszy na koniec hali. Gdy doszliśmy do krzesełek zatrzymałem się. Wyciągnąłem rękę w stronę krzesełka numer 149. Przypomniałem sobie koncert My Chemical Romance. Tu, w tym mieście, na tym krzesełku, dwa lata temu siedziałem i słuchałem ich koncertu. Na tym krzesełku dalej był narysowany mój znaczek tylko wyblakły.
-Tyler. Ja widzę, że coś cię gryzie.
-Nic mnie nie gryzie! Po prostu mam taki dzień!- krzyknąłem na Josha
Zacząłem ze łzami w oczach biec na samą górę po krzesełkach. Potknąłem się o jedno krzesełko i upadłem.
-Tyler!- Josh krzyknął z przerażeniem
Ja nie miałem siły się podnieść. Leżałem tam i płakałem. Josh w bardzo szybkim tempie znalazła się obok mnie.
-Tyler. Boże. Wszystko w porządku?- zapytał przerażony
Wziął mnie w ramiona i mocno przytulił. Po chwili w jego ramionach odepchnąłem go. Wstałem i skierowałem się w stronę schodów.
-Tyler! Co ci jest!?
Ja nic sobie z tego nie robiąc skierowałem się w stronę wyjścia. Josh natychmiast znalazł się obok.
-Czemu nic nie mówisz. Coś ci się stało?- Josh nadal naciskał na mnie
Wiem, że on się o mnie martwił, ale na tą chwilę miałem dość rozmawiania o czymkolwiek.
Przez całą moją drogę do autobusu Josh próbował wydusić ze mnie jakiekolwiek słowo, ale ja nie pozwoliłem sobie na popuszczenie.
W autobusie usiadłem przed telewizorem i włączyłem pierwszą lepszą grę która wpadła mi w ręce, nie chciałem się odzywać do nikogo. Chciałem zostać sam ze sobą, no i oczywiście z moją podświadomością.
Josh wiedział, że jak się uprę to nic na to nie poradzi.
CZYTASZ
Czy Joshler zaistnieje?
FanfictionDzięki Bars And Melody poznaje Twenty One Pilots i z ich pomocą z nikogo staje się kimś. Zakochuję się w jednym z członków zespołu Twenty One Pilots, ale czy zakochując się w jednym z nich nie krzywdzę drugiego który też się w nim zakochał?