Rozdział 2

38.7K 1.1K 446
                                    

Moja mama zawsze marzyła o tym, żebyśmy mieszkali wszyscy razem pod jednym dachem, gdyż wyglądało to dobrze i mogliśmy tworzyć jedną, wielką i szczęśliwą rodzinę. Przez pierwszy rok, odkąd tutaj zamieszkaliśmy byliśmy wszyscy razem, ale potem mój najstarszy brat, Colton wyprowadził się. Mama nie mogła nic na to poradzić, chociaż bardzo chciała, żeby nadal mieszkał w rodzinnym domu. Teraz zamieszkał w jednym z apartamentowców w centrum Londynu. Zastanawiało mnie jak kiedykolwiek wyrwę się wreszcie z tego domu na dobre.

Mimo wszystko uwielbiałam swoją rodzinę, ale życie z mamą stawało się z dnia na dzień coraz gorsze. Przez kilka dni czasami bałam się nawet wracać do domu. Mój tata stał się jedynym powodem, dlaczego jeszcze się nie wyprowadziłam, ale coraz częściej zaczynałam o tym myśleć. Czułam się tutaj coraz gorzej - zresztą tak jak Nick i Rachel - tym bardziej ona. Nick był ulubieńcem mamy od zawsze i nawet po ślubie zgodził się pozostać w domu by jej nie rozczarować. Nasza rodzicielka oczywiście go uspokajała ale on by uniknąć kłótni zdecydował się nie wyprowadzać. Rachel nie była lubiana przez swoją teściową. Właściwie nie było nikogo z przyjaciół i bliskich Nicka kogo by lubiła chociaż trochę. Mówiąc szczerze nikt nie był warty jej kochanego synka.

- Lucy. - usłyszałam nagle znajomy głos, który wyrwał mnie z głębokich przemyśleń.

Zatrzymałam się nagle przy drzwiach zapinając kurtkę. Było sobotnie popołudnie, więc postanowiłam pójść do księgarni po ciekawą lekturę, to był mój plan na dzisiaj. Odwróciłam się nagle słysząc dobrze znany mi głos i zauważyłam tatę schodzącego po schodach na dół. Myślałam, że spał jeszcze, w sumie było jeszcze dość wcześnie. Uśmiechnęłam się na jego widok i podeszłam bliżej całując go w policzek na przywitanie.

- Cześć tato. - spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Wyjeżdżasz tak wcześnie? - zapytał przyglądając mi się i przecierając rękami jeszcze zaspaną twarz.

- Tak i chciałam właśnie iść poszukać Robina. - pokiwałam głową poprawiając szalik owinięty wokół swojej szyi.

- Dzisiaj Nathan będzie z tobą. - mruknął pod nosem z lekkim uśmiechem.

Przełknęłam głośno ślinę na dźwięk jego imienia. To była najgorsza wiadomość tego dnia jak do tej pory.

- Tato, mówiłam ci, że nie lubię Nathana, nie pamiętasz? - uniosłam brwi do góry i oparłam ręce na biodrach. Miałam nadzieję że jednak zmieni go dla mnie na kogoś innego.

- Lucy, to nie o to chodzi, że musisz lubić swoich ochroniarzy, tutaj chodzi o chronienie ciebie a Nathan jest jednym z najlepszych tutaj. - oznajmił spokojnie.

Zmarszczyłam brwi przyglądając mu się uważnie przez chwilę i wypuściłam powietrze z ust jakby to miałoby dodać mi otuchy.

- Nie lubię go.. - mruknęłam pod nosem czując narastającą frustrację w sobie.

- Dlaczego? Zrobił ci coś? - uniósł brew w zdziwieniu.

Przez chwilę patrzyłam na niego nic nie mówiąc i westchnęłam ciężko po chwili.

- Nie, nie, nic. Nieważne, już wyjeżdżam. - wymamrotałam pod nosem zirytowana. Chciałam wyjść już stąd jak najszybciej.

- Bądź ostrożna! - krzyknął za mną, kiedy otworzyłam drzwi wyjściowe pociągając za klamkę.

- Tak, będę. - powiedziałam cichym głosem i wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi i zeszłam trzy schodki w dół znajdując się na głównym chodniku.

Dwa, czarne samochody były zaparkowane na podjeździe tuż przed domem. Jeden z nich był pusty, a obok drugiego stał właśnie Nathan opierając się o maskę pojazdu krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.

PRYWATNY OCHRONIARZ (COMPLETED)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz