Rozdział 29

18.1K 788 144
                                    

Trzy miesiące później..

Sprawdziłam godzinę na swoim telefonie.

12:23 P.M.

Zmarszczyłam brwi.

Cholera. Miałam mieć zajęcia za trzydzieści siedem minut.

Z westchnięciem zamknęłam książkę, którą trzymałam w dłoniach i wyskoczyłam z łóżka. Zaczęłam pakować wszystko co potrzebne do plecaka po czym chwyciłam swój sweter i zeszłam na dół po schodach.

Minęły już trzy miesiące od porwania ale blizny wokół moich nadgarstków i kostek były wciąż widoczne. Z każdym dniem stawały się coraz bledsze ale wystarczyło jedno spojrzenie na nie i wszystko wracało.

Wszystko było w wiadomościach.

Wszędzie.

Za każdym razem, kiedy włączałam telewizję lub sprawdzałam jakiekolwiek media społecznościowe - rozmawiali o mnie, biednej córce George'a Hopkinsa. Kamery znów zaczęły dosłownie zalewać moją rodzinę a dopiero ledwo co dali nam spokój.

Problem polegał na tym, że to nie samo porwanie było tak bolesne - chodziło o Nathana.

Nie widziałam chłopaka od czasu, kiedy ostatni raz byłam odwiedzić go w szpitalu. 

Próbowałam częściej to robić ale zawsze coś wchodziło mi w drogę.

Po pierwsze, tata od owego wydarzenia nie spuszczał ze mnie wzroku. Obserwował mnie niemalże bez przerwy w każdej sekundzie dnia.

Gdy nie mógł być w domu przez nawał obowiązków, wtedy zastępował go Nick albo Colton. Wspaniale było mieć swoich braci przy sobie i spędzać z nimi czas ale nie wtedy, kiedy próbowałam się wymknąć.

Wreszcie, kiedy udało mi się to zrobić dwa tygodnie po całym zdarzeniu, było za późno.

Nathan już wtedy opuścił szpital.

Byłam zdesperowana.

Nie mogłam się z nim skontaktować - próbowałam odwiedzić go w jego mieszkaniu ale nikt nie otwierał. Kiedy zapytałam Robina czy ma jakieś informacje na ten temat, powiedział tylko, że jedyną rzeczą o której wiedział było to, że przyjaciel pomógł mu wypisać się ze szpitala co oznaczało, że musiał być z Jacksonem.

Wiedziałam, że to moja wina.

Zdawałam sobie sprawę z tego, że powinnam powiedzieć rodzicom prawdę - ale nie mogłam.

Wszystko w końcu unormowało się w relacji z moją mamą. Byłam zbyt przerażona tym, że mogłabym to zepsuć. Zwracała bardziej na mnie uwagę. Pytała, jak się ma tata, kiedy rozmawiałam z nim przez telefon i była dla mnie mniej surowa. Nie miałam zamiaru tego zrujnować.

Nienawidziłam siebie za to.

Wiedziałam o tym, że jeśli nie potrafię oficjalnie przedstawić Nathana mamie i tacie to tak naprawdę nie zasługiwałam na niego.

Był uczciwym człowiekiem i miał swój honor a po tym wszystkim co dla mnie zrobił nie zasługiwał na to, jak się zachowywałam.

Powinnam była stanąć za nami murem i powiedzieć o nas swoim rodzicom już wcześniej ale nie zrobiłam tego.

A teraz było już za późno.

Nathan odszedł.

I nie wiedziałam czy w ogóle kiedykolwiek wróci.

Pomyślałam, że pewnie nie chce wiedzieć nic, co miałoby jakikolwiek związek ze mną po tym wszystkim, co przeze mnie przeszedł.

To był właśnie problem - po tym, ile przeze mnie wycierpiał powinnam była zrobić cokolwiek, stanąć po jego stronie i go nie zostawiać a w szpitalu - powiedzieć mamie i tacie o nas.

PRYWATNY OCHRONIARZ (COMPLETED)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz