Rozdział 35

19.2K 738 51
                                    

Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam wchodząc do środka to fakt, że było tutaj strasznie gorąco.

Drugą sprawą był zapach szarlotki, który sprawił, że momentalnie poczułam ślinę gromadzącą się w ustach.

Trzecią a zarazem najstraszniejszą kwestią byli ludzie.

Nie było właściwie tak dużo osób jak myślałam ale to i tak wystarczyło, żebym stała się jeszcze bardziej zdenerwowana. Nathan mówił tylko o Jennifer i Jacksonie więc pomyślałam, że ci wszyscy ludzie to ich przyjaciele i rodzina. W salonie dostrzegłam pełno osób rozmawiających ze sobą podczas picia wina. Mogłabym powiedzieć, że głównie była to impreza dla dorosłych gdyby nie to, że wokół wszystkich biegało kilka małych dzieci, którzy gonili się nawzajem. Większość gości wydawała się bardzo towarzyska i ładnie ubrana. Zdałam sobie sprawę, że ołówkowa spódnica i koszula zapinana na guziki pasowałyby tutaj idealnie. Zapamiętam to sobie, że później ochrzanić za to Patricka.

- Nathan! - zawołał pewien szatyn po czym położył rękę na ramieniu bruneta.

Chłopak uśmiechnął się lekko. - Cześć, stary. - odezwał się a następnie przytulili się na przywitanie. - Lucy, to jest Jackson. - powiedział, spoglądając na mnie.

Jego przyjaciel wyglądał na bardzo przystojnego mężczyznę. Był mniej więcej tego samego wzrostu co Nathan z szerokimi ramionami i umięśnioną klatką piersiową. Miał na sobie czerwoną koszulę zapinaną na guziki schowaną w czarne spodnie i do tego błyszczące buty tego samego koloru. Odpowiedział mi uśmiechem ukazując tym samym swoje doskonale białe zęby. - Cześć Lucy, miło mi cię w końcu poznać. - pokręcił lekko głową. - Nie mógł przestać opowiadać o tobie, kiedy ostatnio tutaj był. - wyszeptał.

Brunet wywrócił oczami na dźwięk jego słów. - Wow.. dzięki stary.

Jackson zachichotał a na moją twarz nagle wkradł się niekontrolowany uśmiech. - Również miło mi cię poznać.

- Jak się ma Jennifer? - zapytał chłopak.

Szatyn uniósł brew do góry. - Z każdym dniem coraz większa.

- Hey! Słyszałam!

Dziewczyna tak naprawdę była w ciąży. Gdybym miała zgadywać to powiedziałabym, że to ósmy miesiąc na co wskazywał dosyć duży i okrągły brzuch. Miała na sobie pomarańczową sukienkę, która doskonale pasowała do jej jasnej skóry i włosów koloru ciemnego brązu opadających na ramiona. Wyglądała na bardzo piękną kobietę. Ona i Jackson wyglądali razem cudownie. Brunetka przytuliła Nathana a ja stałam z boku czując się odrobinę niezręcznie.

- To jest Lucy! - mężczyzna przedstawił mnie swojej żonie, patrząc przy tym w moją stronę.

- Oh! - powiedziała kobieta, uśmiechając się do mnie. - Cześć, jestem Jennifer. - spojrzała przepraszająco na chłopaka. - Zaprosiłam Leilę ale nie jestem pewna czy jednak się zjawi. Wybacz, nie wiedziałam, że zdecydujesz się przyjść.

Poczułam jak Nathan natychmiast spiął się na dźwięk jej słów stojąc tuż obok mnie ale potem zdałam sobie sprawę, że moje ciało stało się jeszcze bardziej niespokojne i nerwowe tak jak i ja sama.

Odpręż się, Lucy, oddychaj.

- W porządku, Jenn. Jestem tutaj ze swoją dziewczyną. - odrzekł brunet, sięgając ponownie po moją rękę.

- Dlaczego nie zaprosiliśmy was jeszcze na kolację. - zasugerowała kobieta po chwili. - Chodźcie. - powiedziała po czym odwróciła się.

- Tak przy okazji, oglądałem film twojego taty. - oznajmił Jackson, kiedy podążaliśmy za jego żoną prosto do jadalni. - Był naprawdę dobry.

PRYWATNY OCHRONIARZ (COMPLETED)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz