Rozdział 18

24K 817 120
                                    

Patrick spoglądał na mnie zza stołu tymi swoimi zielonymi, szeroko otwartymi oczami. Jego włosy wyglądały na bardzo niechlujnie ułożone i miał na sobie tylko jeansy, białą, zwykłą koszulkę i zielony sweter, ale mimo to udało mu się po chwili go ściągnąć.

- Co? - prawie krzyknęłam, kiedy upiłam łyk swojej świeżej kawy.

- Nie zabrałem cię na kolację za nic. - syknął.

- Wiedziałam, że jesteś dziś zbyt miły. - zaczęłam mu dokuczać, kiedy wzięłam widelec i nadziałam nim kawałek kurczaka z talerza.

- Lucy.. - ostrzegł mnie.

Zaśmiałam się. - Co?

- To nie jest zabawne. Jestem twoim najlepszym przyjacielem.

- Nigdy nie mówiłam, że nim nie jesteś.

- Najlepsi przyjaciele mówią sobie wszystko.

- Właśnie tak. - zgodziłam się w tej sprawie z uśmieszkiem na ustach.

Zmrużył oczy patrząc na mnie. - To czemu nie chcesz mi wyjaśnić, dlaczego widziałem, jak Nathan wychodził dzisiaj rano z twojego pokoju?

Przez chwilę nic nie mówiłam. Dzisiejszego ranka obudziłam się z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Czułam się dobrze. Kochałam spać z Nathanem. Pamiętam, jak obudziłam się w środku nocy, a on wciąż mnie przytulał. Patrick spędził cały dzień poza domem, więc spędziliśmy popołudnie razem. Najpierw poszliśmy obejrzeć film, a potem odbyliśmy wspólny, długi spacer po ulicach tego pięknego miasta. Wtedy Nathan sięgnął nieśmiało po moją dłoń a ta myśl wciąż wywoływała u mnie najszczerszy uśmiech i motyle w brzuchu.

Spojrzałam na niego przez szybę. Na dworze było ciemno, ale wciąż mogłam go dostrzec stojącego na zewnątrz. Wyglądał promiennie w swoim codziennym garniturze, kiedy opierał się o samochód i rozmawiał przez telefon. Patrick poprosił go, żeby dał nam trochę prywatności, głównie dlatego, że chciał się dowiedzieć, co się wydarzyło poprzedniej nocy. To było to..

- Nic się nie stało. - odrzekłam, starając się brzmieć normalnie, by Patrick nie wyczuł rozczarowania w moim głosie. Rzeczywiście tak się czułam przez to, że nic między nami się nie wydarzyło ale jednocześnie byłam zadowolona z faktu, że po prostu ze mną spał. To była dobra noc.

- Kłamczucha. - obwinił mnie.

- Nieprawda. - odpowiedziałam szybko, spoglądając na niego. - Nic nie zrobiliśmy.

Szatyn wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi ustami. - Czy chcesz mi powiedzieć, że Lucy nie dostała banana?

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. - Jesteś niewiarygodny. - powiedziałam, śmiejąc się.

Zachichotał. - Przepraszam. Jestem zdezorientowany, czy on jest gejem?

- Nie! - odrzekłam niemalże od razu i spuściłam wzrok w talerz. - On.. my.. nie mieliśmy gumki. - dodałam po chwili ściszonym głosem.

Wokół nas znajdowały się rodziny siedzące przy stolikach a ja nie chciałam być powodem, dla którego rodzice musieliby tłumaczyć pięciolatkom co to jest gumka czy prezerwatywa.

Patrick zmarszczył brwi. - Rozwiązanie jest proste! Mam ich pełne pudełka w swoim pokoju.

Wywróciłam oczami. - Tak też myślałam.

- Więc? Dlaczego nie wzięłaś jednej?

Wzruszyłam lekko ramionami. - Nie wiem. Doszłam do wniosku, że być może to był znak. Przespanie się z nim skomplikowałoby sprawy.

PRYWATNY OCHRONIARZ (COMPLETED)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz