Rozdział 8

26.9K 944 233
                                    

Postanowiliśmy wynająć pokój w hotelu, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. Brunet nie mógł zasnąć.

- Śpisz? - zapytał podnosząc się do pozycji siedzącej w swoim łóżku.

- Nathan, nie spałeś cały dzień. - westchnęłam na jego słowa.

- Czuję się dobrze, a wyglądam i tak lepiej niż ty. - puścił mi oczko i wstał z łóżka. - Więc śpij, będę na zewnątrz, dobrze?

Wzruszyłam tylko lekko ramionami, byłam za bardzo zmęczona, żeby się z nim sprzeczać. Zdjęłam buty i położyłam się do łóżka przykrywając kołdrą. Czułam się jakby minęły wieki, odkąd leżałam ostatni raz w miękkim i wygodnym łóżku. Nathan jeszcze coś mruknął pod nosem ale nie usłyszałam go bo momentalnie odpłynęłam do krainy snów.

--------------------------------------------------

Kiedy rano się obudziłam, zajęło mi chwilę, żeby sobie przypomnieć, gdzie tak naprawdę jestem. Pokój był prosty, nic nadzwyczajnego. Znajdował się w nim tylko telewizor stojący na szafce naprzeciwko łóżka, mała kanapa stojąca pod ścianą przy także małym stoliku i grzejnik. Zauważyłam też, że mój telefon ładuje się na nocnej szafce obok mnie. Nie pamiętam, żebym go podłączała do ładowarki. Nathan musiał to zrobić.

Wstałam z ciepłego i milutkiego łóżka i poszłam wziąć prysznic. Po spędzeniu kilkunastu minut pod ciepłym prysznicem wyszłam spod niego i stanęłam przed lustrem zaczynając myć zęby, co zajęło mi chyba z dziesięć minut. Po skończeniu tej czynności ubrałam na siebie ciemne jeansy z wysokim stanem, czerwony sweterek z długimi rękawami oraz białe, wysokie adidasy na nogi. Rozczesywałam swoje brązowe włosy szczotką, kiedy zaczął dzwonić telefon.

- Cześć? - odebrałam telefon kiedy już wbiegłam do pokoju w pośpiechu i usiadłam na łóżku trzymając nadal sprzęt pod ładowarką.

- Lucy, gdzie ty do cholery jesteś?! Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?! - Patrick wrzasnął wprost do mojego ucha spanikowany i wściekły jak nigdy wcześniej.

- Przepraszam, ale telefon mi padł. - odpowiedziałam spokojnie i sięgnęłam po swój szalik leżący niedaleko i próbowałam go powoli założyć. - Mieliśmy awarię i ..

- Nic ci nie jest? - nie dał mi nawet dokończyć, tak bardzo się martwił ale to było słodkie.

- Wszystko jest w porządku, nic poważnego się nie stało tylko straciliśmy samochód. Zaraz dotrzemy na miejsce. - wyjaśniłam wszystko spokojnie.

- Kim my jesteśmy? - zapytał chłopak.

O nie, no to wpadłam.

- Och, ja i mój ochroniarz. - szepnęłam ściszonym głosem.

- Och? - mogłam usłyszeć śmiech w jego głosie. - Twój ochroniarz? - niemal widziałam ten głupkowaty uśmieszek na jego twarzy.

- Patrick, zamknij się! To nie tak. - mruknęłam zdenerwowanym głosem.

- Więc jak jest? - nadal drążył ten temat, zawsze tak było, nigdy nie odpuszczał.

Wywróciłam lekko oczami. - Nie mówmy o tym. - westchnęłam.

- Dobrze, możesz mi powiedzieć kiedy tutaj dotrzesz? Właśnie jestem na wymianie studenckiej w Manchesterze i nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć.

Zdziwiłam się na jego słowa ale i też bardzo ucieszyłam. - Żartujesz?! Naprawdę tu jesteś? O Boże! - krzyknęłam niemal z radości, naprawdę za nim tęskniłam. - Ja też nie mogę się doczekać, aż się spotkamy.

PRYWATNY OCHRONIARZ (COMPLETED)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz