T R E N T E - S I X

113 17 6
                                    

~ ~ ~

WSZYSTKIE POSTACIE I ZARYS HISTORII OPRÓCZ
MEISSY BLACK I WYDARZEŃ Z NIĄ ZWIĄZANYCH
NALEŻĄ DO J.K. ROWLING - AUTORKI SERII O HARRYM POTTERZE

~ ~ ~


Pierwsze, co Meissa zrobiła po powrocie do Hogwartu to znalezienie jej przyjaciół. Nikt nie wiedział, gdzie dziewczyna spędzała święta, toteż nie dostała ona swoich prezentów na czas. Nie to jednak było dla niej najważniejsze; Meissa najzwyczajniej w świecie tęskniła za najbliższymi sobie osobami.

Osobą, którą zobaczyła jako pierwszą w pokoju wspólnym Ślizgonów, była Dafne. Dziewczęta ostatnimi czasy nie były jakoś szczególnie ze sobą związane, a mimo to przytuliły się na powitanie. Uścisk blondynki był jednak sztywny i zdystansowany. Nie to, co Pansy, która najpierw wydała z siebie pisk radości, ujrzawszy swoją przyjaciółkę. Dziewczyna siedziała razem z Draco na kanapie, a ich ramiona były ze sobą splecione tak mocno, że stykali się łokciami. Nie na długo, ponieważ Pansy już po chwili w podskokach podbiegła do swojej najlepszej przyjaciółki i zaczęła ją ściskać.

„Jak ja cię dawno nie widziałam, moja droga!" Pisnęła uradowana czarnowłosa.

„Też za wami tęskniłam." Westchnęła Meissa, ściskając ją mocniej.

„Jest tyle rzeczy, o których muszę ci opowiedzieć." Szepnęła do niej Pansy, patrząc ukradkiem na Draco.

Chłopak również na nią spojrzał, przez co Pansy od razu zrobiła się czerwona jak piwonia. Dziewczyna zachichotała, po czym pociągnęła za sobą Meissę na kanapę, gdzie siedział Theo. Ciemnowłosy chłopak również ciepło przytulił swoją przyjaciółkę po długim czasie, kiedy się nie widzieli. Jego ruchy były delikatne, niemalże jakby był duchem. Prawdopodobnie dostał od kogoś nowe perfumy, ponieważ Meissa od razu poczuła od niego nową woń. Był jak zapach po deszczu – silny, od razu wyczuwalny.

„Jak minęły ci święta?" Zapytała, zaglądając mu przez ramię do książki, którą czytał. „Och, dostałeś baśnie Barta Beedle'a?

„Tak, dostałem je od Dafne." Mały uśmiech wstąpił na jego twarz. „A święta, cóż. W dworze Nottów jest strasznie smutno, odkąd moja mama nie żyje. Święta są raczej ciche i bez większych rewelacji."

„Podobnie jak u mnie. Odkąd umarł mój tata jesteśmy tylko ja i babcia. No i Stworek, nasz skrzat domowy, ale on przecież nie siedzi z nami przy stole." Teoretycznie skłamała, ponieważ rzeczywiście Stworek nie siedział z nimi przy oficjalnym obiedzie; co innego, gdy Walburgii nie było obok. „Moja babcia nie lubi takich uroczystości, więc jest raczej nudno i ponuro w dworze Blacków."

„Rozumiem aż za dobrze" zaśmiał się gorzko, zwracając na siebie uwagę Draco.

„Draco, musimy koniecznie porozmawiać. Na osobności, to.. to... sprawy rodzinne Blacków." Zmyśliła szybko na poczekaniu. „Mam nadzieję, że pamiętasz, że twoja mama i mój tata byli kuzynami?"

„Pewnie, już idę." Blondyn wstał ze swojego miejsca, delikatnie zdejmując z siebie ramię Pansy, która ostatecznie się do niego ponownie przysiadła.

Razem odeszli w stronę męskich dormitoriów, do pokoju Draco. Blondyn jak na dobrze wychowanego arystokratę przystało, otworzył przed nią drzwi i wpuścił pierwszą do środka. Meissa musiała przyznać, że jak na pokój chłopców, którzy mieli w domu sztab skrzatów od sprzątania; w pomieszczeniu było nawet czysto.

„Proszę, usiądź." Draco wygładził jej miejsce na swoim łóżku.

„Dziękuję." Odpowiedziała uprzejmie, siadając na jednej krawędzi a blondyn na drugiej.

„Jak było u Trelawney?" Zapytał, bawiąc się skrawkiem swojej szkolnej szaty.

„Moja babcia ma na imię Predika i przyznam, że ma nieco trudny charakter." Zachichotała na samo wspomnienie kłótni ze staruszką. „Wciąż nie pogodziła się ze śmiercią mojej mamy. Cały paradoks polega na tym, że idealnie dogadałaby się w tym temacie z babcią Walburgą, a podobno się nienawidzą."

Draco zauważając, że jej opowiadanie prędko się nie skończy, postanowił położyć się na swoim łóżku. Meissa zauważyła to dopiero po chwili, gdyż była zbyt zaabsorbowana mówieniem mu o Sybilli. Powiedziała mu o wszystkim – w szczególności o pokoju matki, który szybko zdobył rangę jej ulubionego miejsca na ziemi. Będąc tak rozmarzoną, sama położyła się obok niego i wtedy zauważyła głowę blondyna blisko jej. Oboje wpatrywali się sobie w oczy, gdy Meissa opowiadała mu o znalezionym albumie ze zdjęciami jej rodziców.

„Babcia i ciocia trochę mi o nich powiedzieli. Byli przyjaciółmi, zanim się w sobie zakochali." Westchnęła. „Draco?"

„Co tam, Mei?" Mrugnął, lecz nie przestał się w nią wpatrywać.

„Myślisz, że my też tak skończymy?" Szepnęła nieśmiało, niemalże ze wstydem. „Tak, jak moi rodzice. Oni w końcu też byli przyjaciółmi, a potem pojawiłam się ja."

Draco był bardzo zaskoczony jej pytaniem, w związku z czym przez dłuższy czas nie odezwał się ani słowem. Oboje zauważyli, jak szybko każde z nich zaczęło się rumienić.

„Chciałabyś skończyć tak jak oni? W sensie, że my razem?" Zapytał, po naprawdę dłuższej chwili. „Ale bez tej części o śmierci." Zaśmiał się, próbując rozładować ciężką atmosferę, która między nich wstąpiła.

„Nie wiem. Jesteśmy przyjaciółmi, a związek to tacy przyjaciele z małymi dodatkami, jak całowanie... i inne sprawy, prawda?" Podniosła się na łokciach, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.

„Jak patrzę na moich rodziców, to masz w sumie rację. Widzę, jak się śmieją, rozmawiają, przytulają. Zupełnie jak my dwoje." Przysunął się do niej.

Oboje byli bardzo blisko siebie, wciąż wpatrując się sobie w oczy. W pewnym momencie Draco nie wytrzymał całego napięcia, które wywołała Meissa i parsknął głośnym śmiechem, w którym wtórowała mu jego przyjaciółka.

„Merlinie, jako to musiałoby być paskudne." Powiedziała ciemnowłosa, w napadzie śmiechu. „Wyobrażasz to sobie? Ty i ja, idący za ręce i całujący się. Ohyda!"

„Twierdzisz, że byłbym złym chłopakiem?" Uderzył ją delikatnie w ramię, przez co dziewczyna ponownie położyła się na łóżku.

Draco wykorzystując sytuację, usiadł na niej i zaczął ją łaskotać. Męskie dormitoria wypełnił jej pełen radości śmiech, który przez blondyna rozniósł się po całych lochach.

„Dobrze, dobrze; Draco! Będziesz najlepszym chłopakiem na świecie!" Krzyknęła między napadami śmiechu. „Puść mnie już."

Oboje byli zdyszani i łapczywie brali każdy oddech. Siedzieli na łóżku w całkowitej ciszy, aż Meissa wspomniała o ich przyjaciółce.

„Wiem, że wolisz Pansy, jako swoją dziewczynę." Uśmiechnęła się lekko, szturchając go ramieniem.

„Co ty gadasz?" Spojrzał na nią dziwnie. „Pansy to moja przyjaciółka."

„Taka jak ja?"

„Ty jesteś inna. Z tobą mi się lepiej rozmawia, a poza tym gramy razem w Quidditcha."

„Draco, muszę cię o coś prosić." Powiedziała szybko, gdyż wiedziała, że temat Quidditcha nigdy się u niego nie kończył.

„Coś się stało?" Zapytał zaciekawiony.

„Wszystko, co się stało w tym pokoju, musi zostać w tym pokoju." Szepnęła cicho, na wypadek gdyby ściany miały uszy. „Nikt nie musi wiedzieć, o czym rozmawialiśmy. A najlepiej będzie, jeśli o tym zapomnimy."

Nie zawsze.

NEVER ALWAYS || DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz