Pokój nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią wyglądał, jakby przeszło przez niego różowe tornado. Koronkowe narzuty, wazony z suszonymi kwiatami, ozdobne talerze z podobiznami kociąt. Meissa przyglądała im się z upiorną odrazą, Harry również nie odstawał od niej.
„Dzień dobry, panno Black, panie Potter." Umbridge powitała ich swoim słodkim-aż-do-wymiotów głosem. „Usiądźcie, opowiem wam o zasadach, jakie tu panują."
Nastolatkowie zajęli wyznaczone przez nauczycielkę miejsca. Przed nimi pojawiły się zwoje pergaminu, lecz bez pióra. Kątem oczu spojrzeli po sobie, nie do końca rozumiejąc, co miało nastąpić dalej. Profesor Umbridge wyjaśniła im szybko, jakby czytała w myślach, że będą używali jej piór.
„Mam jedną sprawę, jeśli mogę" zaczął nieśmiało Harry „chodzi o mój szlaban w piątek."
„Co jest z nim nie tak, kochanie?" Dolores Umbridge położyła przed nimi swoje pióra.
„Jestem w drużynie Quidditcha, wybieramy nowych zawodników, muszę być na spotkaniu. Jest ono w piątek o piątej. Czy istnieje możliwość, że mógłbym przyjść na szlaban wcześniej bądź później?" Zapytał, mając nadzieję, że nauczycielka się zgodzi.
„W sumie, skoro już o tym mowa" wtrąciła się Meissa „mam podobną sytuację, co Potter, jednakże w środę."
„Ależ mowy nie ma!" Nauczycielka uśmiechnęła się do nich słodko, jakby większe karanie ich sprawiało jej niebywałą przyjemność. „To jest wasza kara za głoszenie paskudnych historyjek. Będziecie państwo przychodzili codziennie na wyznaczoną godzinę. Stracenie cennej rzeczy umocni nauczkę, którą chcę wam dać."
Paskudne historyjki, tak teraz nazywało się wracanie do żywych największego czarodzieja na świecie? Meissa nie zamierzała tego tak zostawiać, lecz teraz musiała rozegrać wszystko inaczej. Buzowało w niej, była bliska wybuchu, lecz po rozmowie z Draco przysięgła sobie, że będzie ostrożniejsza. On już zauważył zmiany w jej zachowaniu, brakowało jeszcze tego, by ktoś tak chory jak Umbridge się nią zainteresował.
„Napiszecie dla mnie trochę zdań." Poinstruowała ich oboje. „Dla pana Pottera będzie: 'Nie będę opowiadał kłamstw'. Dla panny Black będzie: 'Nie będę opowiadała kłamstw i nie będę groziła profesor"."
Meissa wywróciła ostentacyjnie oczami, gdy usłyszała słowa Umbridge. Miała tupet, chciała pokazać im swoją wyższość. Dziewczyna wiedziała, że prócz kupy różu, nic tutaj nie było jej. Była w tym miejscu jedynie dzięki temu, że ich pseudo-dyrektor był naiwną, ciepłą kluchą.
Czarnowłosa wzięła do ręki pióro z dziwnie ostrym zakończeniem i zaczęła pisać zdania. Na papierze pojawiały się czerwone litery, które po chwili znikały. Meissa syknęła z bólu. Obok siebie usłyszała podobną reakcję. W tym samym czasie para nastolatków spojrzała na swoje prawe dłonie, gdzie dokładnie w tych samych miejscach na ich dłoniach powstawały ślady po ich zdaniach. Wyglądało to, jakby ktoś rzeźbił w nich niewidzialnym skalpelem.
„Coś nie tak, kochani?" Dolores uśmiechnęła się do nich uroczo, obserwując uważnie mimikę ich twarzy.
Harry patrzył na nią zaskoczony, podczas gdy Meissa wysyłała jej gniewne spojrzenia. Wrócili do pisania, by za moment spotkać się z taką samą sytuacją. I tak w kółko. Słowa pojawiały się na papierze, by zaraz pojawiły się na ich skórze. Ciągnęło się to godzinami, aż w pewnym momencie przestali syczeć z bólu, bo zwyczajnie się do niego przyzwyczaili.
„Oddajcie mi kartki." Poleciła im profesor Umbridge, po paru godzinach. „Pokażcie swoje dłonie."
Dolores złapała swoimi krótkimi grubymi palcami ich ręce i dokładnie przyjrzała się im. Z udawanym rozczarowaniem stwierdziła, że kara nie przyniosła spodziewanych efektów i koniecznie będą spotykali się przez następne dni w jej biurze o piątej.
CZYTASZ
NEVER ALWAYS || DRACO MALFOY
Fanfic❝historia, w której miłość rodzinna przeplata się z nienawiścią a wyrafinowanie...