~ ~ ~
WSZYSTKIE POSTACIE I ZARYS HISTORII OPRÓCZ
MEISSY BLACK I WYDARZEŃ Z NIĄ ZWIĄZANYCH
NALEŻĄ DO J.K. ROWLING - AUTORKI SERII O HARRYM POTTERZE~ ~ ~
Nadszedł dzień, na który czekała większość dziewcząt w Hogwarcie. 25 grudnia – data Balu Bożonarodzeniowego – wreszcie znalazła odzwierciedlenie w rzeczywistości. Od rana cała szkoła była postawiona na nogi. Żaden nauczyciel jeszcze nigdy nie widział, by uczniowie w tak szybkim tempie kiedykolwiek jedli śniadanie. Niektóre dziewczyny były na tyle zdesperowane i zestresowane, że nawet nie zeszły jeść, chcąc w ten sposób zaoszczędzić czas.
Meissa nie zaliczała się do żadnej grupy. Nie widziała kompletnie żadnego sensu w tak długim przygotowywaniu się do uroczystości, która potrwa zaledwie kilka godzin. Zdecydowanie bardziej wolała spokojnie się do wszystkiego przygotować, choć nie planowała nic nadzwyczaj spektakularnego.
Wstając zauważyła, że stół Gryffindoru również w większości opustoszał. Dziewczyna wywróciła oczami, widząc, że zrównała się krokiem z Weasley'em, Hermioną oraz Potterem. Wciąż pamiętała rozmowę chłopaków sprzed miesiąca.
„Black." Pozdrowił ją Harry, skinąwszy głową.
„Potter." Odpowiedziała mu, mierząc go wzrokiem.
„Nie gadaj, Black, że idziesz szykować się na Bal!" Parsknął śmiechem Weasley.
„RONALD!" Hermiona uderzyła rudowłosego w bok, patrząc na niego karcąco.
„No co ty chcesz, Miona!" Krzyknął. „Jestem zdziwiony, że obie idziecie na Bal pomimo tego, że nikt was nie zaprosił."
Podczas gdy Hermiona zaczęła kłócić się z Ronem na temat jej osoby towarzyszącej na Bal, obok zdenerwowanej Meissy pojawił się Theo. Objął dziewczynę ramieniem i cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń.
„O proszę, pojawił się kolejny Śmierciożerca." Prychnął Weasley, patrząc na Ślizgonów z góry.
„Dorośnij, Ron!" Krzyknęła bezsilnie Hermiona, próbując odciągnąć go od całej sytuacji.
„Odczep się ode mnie; mówię prawdę! Zarówno ojciec Black, jak i Notta to ohydni Śmierciożercy i oni skończą pewnie tak samo. Nie byłbym zdziwiony. Wszystko zostaje w rodzinie."
„Zatem twoja bieda i ubóstwo również z tobą zostaną, smutne." Rzuciła do niego podle. „Było cię w ogóle stać na szaty wyjściowe, Weasley?"
„Ja mam chociaż partnerkę, Black. To nas różni." Uśmiechnął się do niej pewnie.
„I tu się mylisz, Weasley." Wtrącił się Theo, ściskając bardziej ramię Meissy. „Ja jestem jej partnerem."
Wraz z tymi słowami Harry i Ron wybuchnęli głośnym, kpiącym śmiechem. Hermiona zrobiła się cała czerwona ze złości, jednocześnie przepraszając Meissę i Theo za ich zachowanie. Kolejny raz próbowała odciągnąć swoich przyjaciół od sceny, którą wywołali. Ponownie bezskutecznie.
„Ty i ten babochłop?" Wydukał Harry pomiędzy napadami śmiechu.
„Niżej upaść nie mogłeś, Nott." Pokręcił głową z politowaniem Ron, zanosząc się śmiechem. „Dwie sieroty jako para, tego jeszcze świat nie widział."
Meissa poczuła, jak Theo napiął mięśnie, słysząc bolesne słowa rudowłosego chłopaka. Nie zamierzała stać i przysłuchiwać się temu biernie, zwłaszcza, że obrażano nie tylko ją. Choć ciemnowłosa wcześniej tego nie dostrzegła, Theo był jej naprawdę bardzo bliski i dużo o sobie wiedzieli. Gdy dwójka ludzi chodzi ze sobą na 'randki' w pewnym momencie zaczynają ze sobą rozmawiać, czyż nie? Mimo to jej chłopak wciąż miał zaniżoną samoocenę. Meissa postanowiła kolejny raz pokazać mu, że był wart czyjejś uwagi i uczuć. Z tego powodu Potter i Weasley już po chwili leżeli ze sklejonymi nogami na ziemi. Wymieniając znaczące spojrzenia z Hermioną, para Ślizgonów ruszyła w stronę lochów.
CZYTASZ
NEVER ALWAYS || DRACO MALFOY
Fanfiction❝historia, w której miłość rodzinna przeplata się z nienawiścią a wyrafinowanie...