„Panienko Black, obiad już czeka!" Stworek zawołał z dołu.
Dziewczyna zasiadła u szczytu stołu na miejscu, które wcześniej należało do Walburgii. Po jej prawej stronie znajdowała się Bellatrix. Kobieta w bardzo szybkim tempie zadomowiła się w Grimmauld Place, żeby nie rzec, że uważała je wręcz za swoje. Meissa wielokrotnie widziała, jak matka chrzestna poganiała i trącała Stworka, jednak nie znalazła w sobie tyle siły, by upomnieć ją za to.
„No dalej, ile można czekać!" Krzyknęła Bellatrix, szczypiąc skrzata w ramię. „Rusz się, nieudaczniku!"
Meissa zmierzyła ciotkę niebezpiecznym spojrzeniem, choć nie odezwała się ani słowem. Ceniła sobie jej oddanie i lojalność wobec Czarnego Pana, toteż starała się przymykać oko na jej niegrzeczne odzywki.
„Madame Lestrange, już, za chwilę podam zupę." Odpowiedział jej sumiennie, nawet nie krzywiąc się pod naciskiem jej dotyku.
„Zupę? ZUPĘ! HA! CHCĄ MI PODAĆ ZUPĘ!" Z każdym kolejnym słowem kobieta podnosiła głos. „Ty głupi skrzacie, chcę mięsa! Chcę wielki, krwisty kawałek mięsa!"
Szaleńczy chichot Bellatrix rozniósł się po jadalni na Grimmauld Place. Przez pierwsze kilka minut Meissa była wstrząśnięta zachowaniem matki chrzestnej, jednak potem zaczęła się z nią zgadzać. Skoro tyle lat wiernie służyła Czarnemu Panu, musiała wiedzieć, jaki tryb życia należało prowadzić.
„Stworku, dziś oszczędzimy sobie zupy. Podaj mięso." Poprosiła go jego pani, słabo się do niego uśmiechając.
Bellatrix jadła, jakby od wieków nie widziała mięsa. Kroiła je na małe kawałeczki, by dłużej móc delektować się nim. Ponieważ zażądała słabo wysmażony stek, jej usta i zęby wręcz ociekały krwią, co tworzyło przerażający obraz.
„Uczty u Czarnego Pana też obfitowały w surowe mięso" mlasnęła. „Dla prawdziwych Śmierciożerców to było najlepsze jedzenie po dobrym polowaniu."
„Na co polowaliście?" Zapytała delikatnie Meissa.
„Na to, co najgorsze w naszym świecie; na szlamy oczywiście!" Kobieta wzniosła widelec w górę, jakby imitowała, co robiono z 'upolowanymi' Mugolami. „Drudzy w kolejce byli zdrajcy krwi, rzecz jasna. Och, ileż krwi w tym mięsie! Mniam!"
Meissa prawie zachłysnęła się swoim stekiem, gdy ciotka wspomniała o zdrajcach krwi – Syriusz nim był. Zastanawiała się, czy na niego również 'polowano'. Prędko odsunęła od siebie niepotrzebne myśli, by skupić się na Śmierciożercach. Postanowiła naśladować Bellatrix na każdym kroku. A przynajmniej w połowie, ponieważ nie zamierzała upokarzać Stworka.
Na przestrzeni ostatnich tygodni zauważyła, że jej postanowienie nie było aż tak trudne w praktyce. Przyłapywała się, jak przejmowała manieryzm Bellatrix. Przeglądając się w lustrze dziewczyna dostrzegła, że miała całkiem podobny do ciotki, zacięty wyraz twarzy. Mocno zaciskała swoją szczękę, przez co jej kości były bardziej widoczne. Nerwowo ściskała swoje nadgarstki, wokół których zaczęły pojawiać się ślady po mocno wbijanych paznokciach. Meissa stała się małomówna, na przekór Bellatrix, która ciągle o czymś trajkotała. A jeśli dziewczyna coś mówiła, był to temat śmierci, niezwykle bliski matce chrzestnej.
Na Grimmauld Place zapanowała cisza, a to wszystko za sprawą tego, że Bellatrix wybrała się dzięki sieci Fiuu do swojej siostry. Jedyni mieszkańcy domu delektowali i zachwycali się spokojem, który zapanował tu pierwszy raz od śmierci seniorki rodu Black. O ile Stworek naprawdę mógł tak powiedzieć, Meissa już niekoniecznie.
„Zupełnie jak Walburga." Rzekł głęboki męski głos tuż za jej uchem.
Dziewczyna gwałtownie odwróciła się w kierunku, z którego dochodził dźwięk, zamaszyście uderzając jegomościa swoimi kręconymi włosami. Okazało się, że jego czupryna była bardzo podobna do jej. A oznaczało to tylko jedną rzecz.
CZYTASZ
NEVER ALWAYS || DRACO MALFOY
Fanfiction❝historia, w której miłość rodzinna przeplata się z nienawiścią a wyrafinowanie...