06.Nikłe poczucie winy.

11.6K 751 1.1K
                                    

Harry po zamknięciu drzwi przez nauczyciela, osunął się w dół po ścianie i schował twarz w dłonie. Myślał, jak dużo zmieniło się w jego życiu w jeden dzień.

Nie wie ile tak sobie myślał, ale kiedy usłyszał skrzypienie drzwi, poderwał się na nogi spodziewając się Tomlinsona.

Ku jego negatywnym zaskoczeniu, wcale nie był to nauczyciel. Był to Jonas i jego kolega. Oby dwoje byli wyżsi od bruneta i silniejsi.

- O, wiedziałem, że tu będziesz, pedale! - powiedział Jonas, parszywie rechocząc przy tym. - Nie patrz na mnie, bo jeszcze mnie zarazisz! - jego głos był szorstki, a po tych słowach kolega Jonasa popchnął zielonookiego na ścianę. Ten zarył głową o kafelki. Zacisnął zęby, żeby nie wydał żadnego odgłosu bólu. - Musi mu się dostać, prawda Andy? - zwrócił się do swojego towarzysza.

- Wiadomo, jest hańbą dla gatunku męskiego. - splunął brunetowi pod nogi niejaki Andy, po czym wymierzył cios w brzuch. Ten zgiął się w pół z bólu. Oprawcy zaśmiali się jadowicie. Jonas przywalił mu z prawego sierpowego w policzek. Głowa Harry'ego pod wpływem ciosu ponownie uderzyła o ścianę, po której ciało Stylesa osunęło się. Parszywy śmiech dzwonił mu w uszach.

I pewnie zielonooki dostałby jeszcze kilka kopniaków czy uderzeń, gdyby nie osoba, która niespodziewanie pojawiła się za nimi. Ten ktoś stuknął oby dwóch w ramiona, a ci odwrócili się jednocześnie.

Miny zrzedły im na widok nauczyciela. Tomlinson stał z założonymi rękoma na piersi. Zabijał ich wzrokiem tak, że się skulili pod tym spojrzeniem. Po chwili przemówił napiętym głosem, niemal warcząc:

- Nie będę wam robił wykładu. Zrobi to dyrektor. Ja wam powiem, że widziałem wystarczająco dużo, a wy nie jesteście godni dotknąć Harry'ego chociaż palcem. Sami jesteście sobie hańbą. Hańbą dla społeczeństwa. - mówił powoli, ale nadal bardzo wrogim głosem. - Teraz zobaczcie czy was nie ma w gabinecie dyrektora. Jak tego teraz nie zrobicie, nie chciałbym być w waszej skórze. - zaczęli się wycofywać w stronę drzwi, skuleni. Tomlinson tylko odprowadził ich wrogim spojrzeniem.

Kiedy drzwi się zamknęły, nauczyciel w momencie zmienił swoją postawę. Rzucił się w stronę Stylesa, który kwiczał z bólu, a łzy spływały po jego policzkach. Nauczyciel wziął twarz bruneta w dłonie, oglądając ją ze wszystkich stron. Krwi nigdzie nie było, jednak jeden policzek był czerwony. Szatyn skrzywił się, kiedy przejechał po czerwonej części twarzy ucznia, bowiem była niemal gorąca.

Po chwili zostawił twarz kręconowłosego, a skupił się na brzuchu Harry'ego. Niestety nie wiedział dokładnie dlaczego zielonooki teraz trzyma się kurczowo za wspomnianą część ciała.

- Hej, mały. Co się stało? - zapytał przerażony nauczyciel, prostując jego nogi, aby móc obejrzeć bolące miejsce.

- U-uderzył mnie. - załkał Harry. Szatyn podwinął koszulkę ucznia. Starał się nie skupiać na tym, jak gładka jest skóra kręconowłosego, kiedy sprawdzał czy przypadkiem nie ma złamanych żeber. Ku jego uldze kości były na swoim miejscu.

- Idziemy do pielęgniarki. - powiedział, po czym wziął go w stylu panny młodej. Zielonooki nie miał siły, żeby zacząć rozmyślać nad tym, jakim cudem Tomlinson go uniósł.

Podczas drogi przez pusty korytarz, tym razem z powodu trwających lekcji, Harry widział czarne mroczki przed oczami, a wszystko jakby zaczęło stopniowo zanikać.  Usłyszeli szybkie kroki z prawej strony. Wiele nie brakowało, a prawie zderzyli by się z Liamem pędzacym na złamanie karku.

- Harry! Co mu się stało? Mogłem go nie zostawiać! - pociągnął za swoje brązowe włosy w geście desperacji.

- Hej, Liam, uspokój się. Ja się nim zajmę. Przepraszam, ale nie mam czasu teraz ci wszystkiego tłumaczyć. Wróć na lekcje i powiedz nauczycielowi, że Harry został zwolniony u dyrektora. Dam ci potem znać co z nim. - powiedział na jednym wydechu, mijając oszołomionego Payne'a.

Niebieskooki wpadł do gabinetu pielęgniarki, która od razu zerwała się na równe nogi. Pani Fumero jest miłą kobietą w średnim wieku, która zawsze wita cię uśmiechem.

Tomlinson położył od razu niemal nieprzytomnego zielonookiego na kozetce. Zaczął go klepać lekko po zdrowym policzku, chcąc go zachować przy świadomości.

- Harry, zostań ze mną. Nie zasypiaj... - mówił pod nosem.

- Co się stało? - zadała pytanie pani Fumero, zakładając rękawiczki i biorąc do ręki latareczkę.

- Został pobity. Dostał w twarz i z tego co wiem to w brzuch. - powiedział szybko i zwięźle nauczyciel.

- Dobrze, zbadam go. Proszę się odsunąć. - szatyn odsunął się, robiąc miejsce dla specjalistki. Ta zbadała go stetoskopem i poświeciła latareczką w oczy.

Tomlinson w tym czasie stał z boku i starał się nie obwiniać za całe zdarzenie. I nie tylko. Za to, że teraz Harry ma takie a nie inne problemy przez ujawnienie się, też.

Pielęgniarka w tym czasie zrobiła okład na czoło Stylesowi.

- Nie wygląda to dobrze. - te słowa wybudziły nauczyciela z transu. - To, że z zewnątrz nie widać za bardzo śladów, nie znaczy, że w środku wcale nie ma jakiś krwiaków. Moim zdaniem chłopak powinien jak najszybciej znaleźć się pod pełną opieką lekarską. W każdej chwili może wystąpić zapaść czy wstrząs mózgu. - spojrzała na szatyna nieco współczująco.

- Dobrze, mogłaby pani jeszcze chwilę z nim zostać? Ja tylko wykonam telefon do jego rodziców. - powiedział, po czym niemal wybiegł z gabinetu.

69696969

Cześć wam!

Oto drugi rozdział na dzisiaj 😏

Trochę późno, ale o tej godzinie dopiero zaczyna się życie na Wattpadzie ;)

Dobranoc!

Your sincerely,
LARloveRY

White changes black || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz