05.Najpierw kontakt wzrokowy.

12.4K 782 925
                                    

Harry wstał rano, w całkiem dobrym humorze. Niestety, nic po nim nie zostało, kiedy przypomniał sobie o tym, że prawdopodobnie już cała szkoła wie o jego "sekrecie".

Wszystkie poranne czynności wykonywał z przygnębieniem i ociągnięciem. Nie miał ochoty iść do szkoły, ale wiedział, że jeśli nie pójdzie dzisiaj do placówki edukacyjnej, tym trudniej będzie mu to zrobić jutro.

Dlatego też, stoi teraz przed wejściem do szkoły, wymyślając najczarniejsze scenariusze co do tego dnia.

Ze spuszczoną głową idzie przez szkolny korytarz, powłócząc nogami po podłodze. O dziwo nie słyszy żadnych obelg, ani nie czuje niczyjego wzroku na sobie. Zbiera w sobie odwagę i unosi wzrok, omiatając nim otoczenie. Życie szkolne toczy się tak, jak dawniej. Jakby wczoraj Harry Styles wczoraj wcale nie wyznał przypadkiem swojej orientacji.

Trochę pewniej, jednak będąc nieco zdezorientowanym, udaje się pod salę matematyczną, gdzie ma odbyć się lekcja. Widząc swojego przyjaciela, siada w ławce obok niego.

- Nie wydaje ci się to podejrzane? - szepnął do Liama.

- Ale co?

- To, że jeszcze nie zostałem zwyzwany? Nikt mi nie podłożył nogi? Żadnych, nawet szeptów w tłumie? - zaczął wymieniać Harry.

- Nie spinaj tyłka, póki niema o co. - Payne poklepał go po ramieniu. Styles nie czuł się uspokojony. Wiedział, że ten dzień nie może być dobry.

A Harry ma czasem trafne przeczucia.

_____

Dzwonek zadzwonił. Teraz czas na przerwę obiadową, więc wszyscy uczniowie idą na stołówkę.

- Liam, idź, ja jeszcze muszę po coś pójść do szafki. - oznajmił brunet, po czym udał się w przeciwną stronę. Korytarze były puste, bo na tej przerwie każdy uczeń jest na stołówce. Zielonooki podszedł do swojej szafki i pobladł, a oczy zaszły mu łzami. Znowu. Patrzył tak z zaszkolnymi ślepiami, drżącymi rękoma oraz niemal bezwładnymi nogami, na napis na metalowych drzwiczkach. "Precz z pedałami!" Napisane krwisto czerwonym spray'em. Było za pięknie tego dnia, ktoś musiał mu go spierdolić.

Szybko skierował się do łazienki, chcąc przemyć twarz i mieć chwilę namysłu. Miał nadzieję, że będzie sam.
Kiedy upewnił się, że wszystkie kabiny są puste, oparł się rękoma i umywalkę i spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał marnie: przekrwione oczy, trzęsąca się dolna warga i zaczerwienione policzki. Nie kontrolował łez spływających po policzkach. Nie miał na to siły.

Przemył twarz wodą, jednak to nic nie dało. Nadal wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy.

Nagle drzwi do łazienki otwarły się, a przez nie wszedł nauczyciel, który rozmawiał przez telefon. Styles spojrzał spanikowany na pana Tomlinsona, który tylko na jego widok stanął jak wryty. Harry wziął plecak i próbując wyminąć nauczyciela, skierował się do wyjścia. Jednak Tomlinson zagrodził mu drogę ręką, dodatkowo niemal nakazując mu zostanie spojrzeniem. Zielonooki westchnął, wiedząc, że z nim nie wygra. A nawet gdyby próbował, to nie ma prawa, bo przecież jest wyżej postawiony w hierarchii.

- ... mhm... tak, mamo oddzwonię później... papa. - zakończył rozmowę, po czym schował telefon do kieszeni od spodni. Spojrzał na Harry'ego w ten sam sposób, co w klasie. Czyli... z tak jakby troską?

- Dlaczego płaczesz? - podszedł do niego i położył dłonie na jego ramionach. Styles spuścił wzrok na swoje buty. Nauczyciel westchnął, nadal nie zmieniając swojej pozycji. - Harry... - powtórzył zachęcająco i delikatnie. Brunet nadal cicgo pochlipywał pod nosem.

- W-wiedziałem, że nie m-mogła ta i-informacja tak p-po prostu przejść i-im koło nosa. W-wiedziałem! - podniósł ton i strzepując ręce nauczyciela z siebie, podszedł do ściany i walnął w nią pięścią. Nie przejmował się małym bólem w kostkach palców. Zaczął trochę głośniej płakać, ale nie kontrolując tego. On nie chciał płakać. Nie przy Tomlinsonie.

Szatyn podszedł do ucznia i za ramię delikatnie odwrócił go w swoją stronę. Zielonooki szybko otarł oczy i wbił wzrok w podłogę. Nie chciał, żeby nauczyciel widział go w takiej rozsypce. Tomlinson dwoma palcami uniósł podbródek Harry'ego. Ten nie widząc wyboru, spojrzał swoimi lekko przekrwionymi oczyma na nauczyciela. I wtedy zobaczył coś pięknego. Mianowicie kolor tęczówek pana Tomlinsona. Krystalicznie czysty diament. Od kiedy ty Harry rozmyślasz nad kolorem oczu nauczyciela?

Szatyn za to, podziwiał dwa szmaragdy, które były zamknięte w ślepiach Harry'ego. Teraz, nieco zamglone, jednak jest pewien, że normalnie mają kolor żywy i jasny. Louis... to twój uczeń!

Oby dwoje szybko wyrzucili te myśli z głowy. Po krótkiej chwili szatyn odezwał się lekko zachrypniętym półgłosem:

- Hej, spokojnie. Jaka informacja? Jakim "im"? - mówiąc to, dalej trzymał palce na podbródku Stylesa, a drugą dłonią głaskał jego przedramię. Uczeń westchnął.

- To, że wolę ch-chłopców.- próbował odwrócić wzrok, ale nauczyciel mu nie pozwolił na to. - A "im"? Nie wiem, tak szczerze. Chociaż najbardziej podejrzewałbym Jonasa i spółkę. - wzruszył ramionami na koniec. Tomlinson na dźwięk imienia homofobicznego ucznia, spiął mięśnie twarzy.

- Dobrze. To teraz kolejne pytanie... - popatrzył mu głęboko w oczy. - ... co zrobili? - mówił wolno i uspokajająco.

- M-moja szafka. Niech pan sam zobaczy. - wzruszył ramionami.

- Chodź ze mną. Nie wiem, która jest twoja szafka. - westchnął, zabierając swoje palce z podbródka zielonookiego.

- N-nie. Nie chcę tego oglądać. N-niech idzie pan sam. Numer dwieście czterdzieści trzy. - zająknął się Harry i spuścił ponownie wzrok. Zapadła chwila ciszy.

- Dobra, pójdę sam, ale pod warunkiem, że się stąd nie ruszysz, okej? - zapytał.

- Okej. - mruknął cicho pod nosem brunet nie przerywając "podziwiania" kafelek na podłodze.

- Hej, spójrz na mnie i dopiero odpowiedz. - powedział nieco bardziej stanowczym tonem. Zielonooki podniósł głowę i złapał kontakt wzrokowy z nauczycielem. Powiedział ponownie:

- Okej. Zostanę.

Tomlinson ostatni raz spojrzał na ucznia, po czym wyszedł z łazienki.

69696969

Hejo!

Dzisiaj dodam jeszcze jeden rozdział! (Takie małe zadośćuczynienie)

Your sincerely,
LARloveRY

White changes black || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz